Straciłem stałą pracę w pewnej firmie. Nie żebym został całkowicie bez źródeł dochodów – zawsze się coś napisze, a to do Dziennikowej Europy zrobi jakiś wywiad, a to się puści jakiś artykuł gdzie indziej, ale jednak będzie dużo trudniej, zwłaszcza że lada dzień przyjdzie na świat mój trzeci potomek. Sytuacje kryzysowe mają jednak tę zaletę, że pozwalają dotknąć sedna rzeczywistości, bez żadnych upiększeń, i z tego powodu dla człowieka, który najbardziej chwali sobie pracę twórczą, są inspirujące.
I tak właśnie się dzisiaj zastanawiam, jak na serio rozmaici prawicowcy, neokonserwatyści, konserwatywni liberałowie itd., mogą wierzyć w harmonię tak zwanych tradycyjnych wartości, zwanych czasami chrześcijańskimi (choć z istotą chrześcijaństwa nie zawsze są zbieżne) z kapitalistyczną modernizacją. Banałem jest twierdzić, że wyrastające z chrześcijaństwa i częściowo także z innych źródeł kulturowo-religijnych, wartości wspólnotowe, stoją w sprzeczności z dążeniem do zysku. Biskupi i księża, głosząc Katolicką Naukę Społeczną, rozwiązują tę sprzeczność, wskazując na „złoty środek”, na równowagę między solidarnością a wolnością. Takie okrągłe formułki bardzo ładnie brzmią, ale czy taka równowaga jest możliwa do osiągnięcia? To byłby przecież raj na ziemi, a przecież – zgodnie z nauczaniem Kościoła – herezją jest marzyć o czymś takim. Tak wiem, nie chodzi o osiągnięcie równowagi, tylko o dążenie do niej. Tylko komu się chce dążyć do czegoś, o czym z góry wiadomo, że jest i powinno być nieosiągalne.
Skazani więc jesteśmy, tutaj, na ziemskim padole, na nieustanne napięcie, wojowanie. Tradycyjne wartości muszą się zderzać z kapitalistyczną modernizacją, musi być między nimi konflikt. Jak bowiem okazywać solidarność człowiekowi, z którego nie ma wymiernego pożytku? Żeby ktoś zyskał, ktoś musi stracić – innego wyjścia nie ma. Jak osiągać zysk, gdy na przeszkodzie staje interes bliźniego? Trzeba wybrać albo jedno albo drugie. Jak godzić krzewienie wartości rodzinnych, a więc jak najczęstsze przebywanie pracownika z żoną i dziećmi z realizacją logiki kapitalizmu, czyli jak najczęstszą obecnością pracownika w firmie? Funcjonowanie wolnego rynku stawia pracownika przed wyborem: albo rodzina albo praca. Tak więc prawicowy schemat „tradycyjne wartości plus wolny rynek” jest tylko ideologicznym konstruktem nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością.
Porzućmy więc wszelką nadzieję na modernizację po katolicku i… po prostu módlmy się. A prawicowe mitologie zostawmy tym, którzy żyją z ich propagowania.
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka