Filip Memches Filip Memches
114
BLOG

Niemiecki historyk po raz kolejny przełamuje tabu

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 10

Ernst Nolte bulwersuje opinię publiczną nie od dziś. Rozgłos przyniósł mu udział w słynnym sporze historyków (1986-87), gdy lansował tezę o nazizmie jako „reakcji obronnej” na komunizm. W ostatniej „Europie” ukazała się bardzo interesująca rozmowa z Noltem (przeprowadzona przez Karolinę Wigurę), do lektury której gorąco zachęcam. 

Ze swej strony chce zwrócić uwagę na jeden z fragmentów tekstu, w którym niemiecki historyk mówi:

 Skrucha i pokuta nie są zjawiskami zbiorowymi. To sprawa wyłącznie indywidualna. To samo tyczy się możliwości istnienia tak zwanej "zbiorowej niemieckiej winy". Jeśli kanclerz Niemiec Angela Merkel nie chce rozmawiać z Dalajlamą, mogę powiedzieć, że być może jest to błąd, ale nie mogę odczuwać skruchy, ponieważ nie ja sam podjąłem taką decyzję. Mogę uważać drogę, którą obrało moje państwo - lub jakiekolwiek inne - za błędną. Każdy Amerykanin może powiedzieć, że wyniszczenie Indian, którzy byli pierwotnymi mieszkańcami tego kontynentu, było godne potępienia, ale to nie oznacza, że ma z tego powodu odczuwać skruchę. Każdy Niemiec może i powinien przyznać, że bezprecedensowa próba wymordowania całego narodu przez nazistów była niewyobrażalnym barbarzyństwem. Jednak kiedy słyszę quasi-religijne stwierdzenia, że Niemcy powinni pokutować, ponieważ naziści chcieli w istocie zabić Boga, jest to dla mnie nie do zaakceptowania.

Oczywiście polskie traumy historyczne nakazują z ogromną podejrzliwością traktować takie wypowiedzi, jeśli płyną z ust Niemca. Dla mnie jednak tego rodzaju podejrzliwość zalatuje germanofobią, przejawiającą się w straszeniu widmem recydywy jeśli nie nazizmu, to przynajmniej pruskiego nacjonalizmu (w tym miejscu abstrahuję od innych zagrożeń, które skłonny byłbym uznać za realne). Że tego typu lęki są bezpodstawne krótko i zwięźle swego czasu wyjaśnił Zdzisław Krasnodębski, autor którego krytyczny stosunek do polityki zagranicznej naszych zachodnich sąsiadów nie może budzić wątpliwości.

Otóż, zdaniem Krasnodębskiego, człowiek liberalnej demokracji, interesuje się przede wszystkim swoim zdrowiem i bezpieczeństwem. To się sprawdziło - dzisiejsza młodzież niemiecka martwi się głównie, kto w przyszłości zapłaci za ich protezy zębne i – wbrew polskim obawom – nawet Eryka Steinbach nie potrafiłaby poderwać ich do akcji („Poprzedni i obecny koniec dziejów”, „Europa” 19.01.2005).

Wracając do Noltego, z uznaniem należy przyjąć jego odwagę w przełamywaniu tabu. Współczesna kultura liberalna pozostająca w symbiozie z demokracją medialną jest szczególnie podatna na hipokryzję (choć być może innego wyjścia tu nie ma). Zbiorowe ekspiacje, a raczej ich niepisany nakaz stanowiący nieodłączny element poprawności politycznej, uniemożliwiają zmierzenie się z rzeczywistością. A w dodatku wymuszają na ludziach postawy, z którymi się oni wcale nie utożsamiają. Bo - że też trzeba taką oczywistą oczywistość podkreślać - przebaczenie i pojednanie odbywa się w relacji między konkretnymi osobami w zaciszu domu bądź świątyni, a nie między bytami politycznymi czy religijnymi w świetle kamer telewizyjnych. 

Gdyby przyszedł dziś do mnie jakiś młody Niemiec, aby wyrazić skruchę z powodu tych swoich rodaków, którzy zamordowali w lipcu 1944 roku mojego dziadka, to byłaby to dla mnie jakaś bardzo krępująca obu nas szopka.  I tę prostą prawdę Ernst Nolte nam po raz kolejny uświadamia.

 

 

P.S. Nie chcę tu poruszać spraw związanych z teologicznym rozumieniem zbiorowej winy ludzi Kościoła, bo to temat na inne rozważania.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka