Filip Memches Filip Memches
100
BLOG

Kosowo - owczy pęd

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 13

Stary Wiarus poruszył na swoim blogu ważny problem. Rzeczywiście, rozpatrując problem Kosowa nie sposób pominąć kwestii przytłaczającej demograficznej przewagi Albańczyków nad Serbami. Podobną sytuację mamy w Izraelu. Tam Żydzi, zamiast wrócić do tradycyjnego modelu wielodzietnej rodziny – jaki praktykowali od tysiącleci – i podejmować się trudu rodzenia i wychowywania potomstwa, próbują się ratować przed demograficzną nawałnicą Arabów sprowadzaniem dorosłych imigrantów z terenów dawnego ZSRS. Cóż, Serbowie tak rozległej i dobrze zorganizowanej diaspory nie mają. Ale przede wszystkim trzeba im zadedykować słowa JP II: naród, który zabija własne dzieci, staje się narodem bez przyszłości (bo jeśli chodzi o aborcje, Serbowie byli przodownikami w Europie).

Swoją drogą zadziwia mnie ten owczy pęd z jakim mamy do czynienia w Polsce po ogłoszeniu niepodległości Kosowa. Nagle wszyscy współczują Serbom, a przynajmniej część ludzi podkreśla, iż trzeba się z Serbami liczyć, więc nie można ich historycznych ziem wyrywać na chama (jak to się w tej chwili dzieje). Co za subtelność. Gdzie ci przyjaciele Serbów (od lewa do prawa, od „Gazety Wyborczej” do „Gazety Polskiej”) byli w roku 1999? Pamiętam, że wtedy, gdy ktoś miał odwagę mieć inne zdanie niż w lansowanej przez Zachód proalbańskiej propagandzie, obwoływany był mianem sojusznika Miloszevica, „komucha” lub „faszysty”. Parę lat później Władimir Bukowski w rozmowie, którą z nim przeprowadziłem na łamach „Nowego Państwa”, mówił: czystki etniczne [w Kosowie] były elementem zwyczajnej propagandy. Z telewizji dowiadywaliśmy się o setkach tysięcy Albańczyków wypędzanych ze swoich domostw gdzieś w góry, bestialsko mordowanych, straszono powtórką drugiej wojny światowej. Tymczasem w Kosowie odkryto sześć tysięcy mogił uczestników obu stron konfliktu, i Albańczyków i Serbów, a także ofiar nalotów NATO. Gdzie się więc podziały te setki tysięcy zabitych Albańczyków? Czyli politycy NATO wykorzystali propagandę, żeby uzasadnić atak na Jugosławię. Zaatakowano suwerenne państwo, bo w tej chwili NATO decyduje, czy dany kraj podąża we właściwym kierunku. Co się tyczy Miloszevicia, to nie mam wątpliwości, że jest on zbrodniarzem. Ale, według mnie, to samo można powiedzieć o Putinie. Tymczasem samoloty NATO nie bombardują Rosji. Jeżeli już stawiamy przed sobą zadanie walki z politycznymi przestępcami, to nie róbmy wyjątków. Prawo międzynarodowe musi być jednakowe dla wszystkich. Nie można działać w ten sposób, że bombardujemy tylko słabych, a silnych nie ruszamy. Działania NATO w Jugosławii były przeciwko prawu międzynarodowemu, była to agresja na suwerenne państwo. ONZ dając w tym konkretnym przypadku przyzwolenie na interwencję zbrojną, wystąpiła przeciwko własnym, ustanowionym przez siebie regułom. Miloszevica można nie lubić - ja go osobiście nie trawię i ucieszyłbym się, gdyby go powiesili - ale to jeszcze nie oznacza, że wolno bombardować jego kraj (Wolność uratują komedianci, "NP" VI/2002). Bukowski to jednak niepoprawny idealista.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka