Dziś przeczytałem:
Oświadczenie Klubu Konserwatywnego w Łodzi w związku z wypowiedzią b. Prezydenta Republiki Czeskiej, p. Vaclava Havla
Wyrażamy nasze oburzenie impertynecką w stosunku do narodu i państwa, w którym gości, oraz ewidentnie sprzeczną z obowiązującą w świecie cywilizowanym normą nieingerencji w sprawy wewnętrzne innego państwa, wypowiedzią p. Vaclava Havla, zwierającą sugestię, aby wybory w Polsce odbywały się pod kontrolą międzynarodowych obserwatorów. Uważamy, że za taką bezczelność p. Havel powinien zostać natychmiast uznany przez władze polskie za persona non grata i wydalony z Polski.
Przy tej sposobności pragniemy poczynić dwa dodatkowe spostrzeżenia.
Po pierwsze, pozbawione wstydu i godności narodowej środowiska „autorytetów medialnych”, zamiast napiętnować aroganta, z przypochlebną usłużnością jęły nazywać go „wybitnym mężem stanu”, a nawet „platońskim filozofem na tronie”. Naszym zdaniem, p. Havel – raczej przeciętny dramaturg – z filozofią, zwłaszcza platońską, ma mniej więcej tyle wspólnego, co cynik Diogenes z Synopy, mieszkający nago w beczce oraz masturbujący się i defekujący publicznie. Jako „mąż stanu” zasłynął zaś głównie wypowiedziami sprzecznymi z interesami własnego narodu i poddawaniem w wątpliwość potrzeby suwerenności państwa, na którego czele, zbiegiem okoliczności, przez pewien czas stał.
Po drugie, ponad wszelką wątpliwość część odpowiedzialności za ten smutny incydent spada na tych wszystkich, formalnie reprezentujących Polskę, polityków, którzy – jak na przykład europosłowie Józef Pinior czy Bronisław Geremek – lżą i poniżają Polskę przed obcymi oraz nie wahają się wchodzić z nimi w tym celu w zmowę, a nawet zachęcać ich do występowania przeciwko naszemu państwu. To właśnie takie działania zachęcają rozmaitych „mężyków stanu” do prób bezkarnego sprowadzania naszej Ojczyzny do poziomu bantustanu tzw. Unii Europejskiej.
Prezes Klubu Konserwatywnego w Łodzi
Dr hab. Jacek Bartyzel,
Łódź 4 września 2007 r.
Nic dodać, nic ująć. Być może Jacek Bartyzel wyraził dość ostrymi słowami to, o czym wiele osób zbulwersowanych wypowiedzią Vaclava Havla boi się pomyśleć. Polskie mity „opozycji demokratycznej” sprzed roku 1989 podtrzymują tabu wokół osób, które nie wypada krytykować ze względu na ich przeszłe zasługi. Tyle że zasługi te z czasem tracą na znaczeniu. Osoby te już dawno przestały być bohaterami antykomunistycznego oporu. Przestały, bo o ile wobec komunizmu (a raczej realnego socjalizmu) sytuowały się w opozycji (domagając się aż do lat 80. – a w niektórych przypadkach do początku lat 90. – „socjalizmu z ludzką twarzą”), to wobec postkomunizmu wykazały się wyrozumiałością i spolegliwością. Walka z postkomunizmem też wymagała ofiarności i bohaterstwa. Byli i tacy, co w tej walce ponieśli nawet śmierć. W tym samym czasie wielu bohaterów „opozycji demokratycznej” brylowało w mediach, namaszczając swoimi wzniosłymi i zarazem mdłymi bajkami o demokracji i powrocie do Europy, postkomunistyczne patologie. Teraz „antykaczystowska” histeria pokazuje kto jest kim w Polsce. Havel zaś swoją postawą i swoimi wypowiedziami zademonstrował po której stronie barykady tego nadwiślańskiego sporu o postkomunizm, lokuje swoje sympatie. Dlatego reakcji prezesa Klubu Konserwatywnego – być może przesadzonej – na uwagi czeskiego pisarza trudno mi się dziwić.
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka