Tygodnik „Przegląd” w ostatnim numerze opublikował bardzo ciekawy tekst autorstwa Natalii Narocznickiej, rosyjskiej polityk partii „Rodina”, historyk, wiceprzewodniczącej Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej. W spojrzeniu na stosunki międzynarodowe Narocznicka reprezentuje generalnie punkt widzenia obecnych władz rosyjskich. Ale jej argumenty są inne niż kremlowskich polittechnologów: Gleba Pawłowskiego czy Siergieja Markowa. Podam jeden przykład.
Ataki europejskiego establishmentu lewicowego i liberalnego na rządy PiS stały się koronnym argumentem w antypolskich wystąpieniach Markowa. Tymczasem Narocznicka, mimo że krytykuje polską politykę historyczną (obsadzanie Rosji w roli czarnego charakteru) oraz zaangażowanie Warszawy po stronie „kolorowych rewolucji” na obszarze postsowieckim, to jednocześnie deklaruje: Choć Polska dziś jest nastawiona niezbyt życzliwie do Rosji, my – rosyjscy konserwatyści – oklaskujemy Polaków, którzy odważyli się bronić wartości chrześcijańskich we „wspólnej Europie”, w której przy akompaniamencie wolterowskiego chichotu wygwizduje się Rocca Buttiglionego za to, że śmie otwarcie ogłosić, że rozróżnia grzech i cnotę.
Kiedy podobne opinie wygłaszają polscy politycy są przez „Przegląd” oraz inne media postkomunistyczne wyzywani od „ciemnogrodu”, „klerykałów”, „homofobów” itd. Gdy jednak robi to rosyjski polityk, przedstawia się jego głos jako wart prezentacji i bynajmniej się nie opatruje – jak w przypadku polskiej prawicy – negatywnie wartościującymi komentarzami. Ciekawe, dlaczego. Czyżby moskalofilstwo tygodnika, którego redaktor naczelny dzielnie służył upadającemu reżimowi będącemu przez półwiecze wiernym sojusznikiem Kremla, przybrało nową postać?
Jeśli w Rosji ochrona ładu moralnego, życia poczętego, rodziny znajduje swoich zwolenników, którzy zyskują na znaczeniu, to polski katolik powinien to przyjąć aprobatywnie, jako kontrofensywę „kultury życia” w kraju „cywilizacji śmierci”. Obawiam się tylko jednego: o ile Zachód milczy lub niewiele mówi wobec odradzania się rosyjskiego prawosławia i idących za tym konsekwencji kulturowo-obyczajowych (vide: ponowny zakaz „parady równości” w Moskwie), o tyle katolicyzm polski wciąż będzie glanowany – ze strony zachodniej jako przejaw „reakcyjnej bigoterii” ograniczającej swobodę jednostki, ze wschodniej zaś jako wylęgarnia rusofobicznych nastrojów oraz instrument sił dążących do ostatecznego ujarzmienia Rosji.
P.S. Czytelnicy "Sztuki wojny" Sun Tzu przypuszczalnie wiedzą, że można u siebie popierać siły moralnej dyscypliny, a w kraju wroga wręcz odwrotnie, siły upadku obyczajów. Czytajcie "Montaż" Vladimira Volkoffa.
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka