Typowy dla polskich konserwatystów kult rodziny łatwo przeradza się w karykaturalne zjawisko. Kiedy się za bardzo szermuje, skądinąd słusznym, argumentem, że wielodzietność się społeczeństwu opłaca, to może to skutkować traktowaniem rodzicielstwa w kategoriach biznesowego sukcesu.
Ale kapitalizm to dla chrześcijanina przede wszystkim potężne i trudne wyzwanie, a nie optymalny ustrój gospodarczy. Logika rynku skazana jest bowiem na zwarcie z postulowaną przez Jana Pawła II i mającą korzenie ewangeliczne etyką solidarności. Problem polega jednak na tym, że etykę solidarności traktuje się dziś często w kategoriach świeckich, a więc jako doczesny pomysł na funkcjonowanie społeczeństwa. Wracamy więc do sporu liberalizmu z socjalizmem, dwóch przeciwstawnych ideologii, które lekceważą czy wręcz negują duchowy wymiar człowieczeństwa.
Tymczasem istotą nauczania Kościoła jest mesjanizm. Wiąże się on z przyjęciem perspektywy spraw ostatecznych. Ale przeciętny polski katolik mesjanizm odrzuca. Spragniony jest bowiem luksusu, spokoju, bezpieczeństwa, czemu się zresztą nie ma co dziwić. W Chrystusie upatruje źródło głównie doczesnego sukcesu (jako błogosławieństwa), a nie życia wiecznego, o które się walczy na mniejszej lub większej Golgocie.
Całość tekstu
TUTAJ
P.S. Przy okazji małe sprostowanie. Autorem tekstu w "Pressjach", na którego się powołuję jest Marcin Kędzierski, a nie - tak jak napisałem w "Rzepie" - Mateusz Kędzierski. Obu publicystów przepraszam.
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka