Żadna partia mieniąca się liberalną (wolnorynkową, proprzedsiębiorczą) nie wprowadzi liberalizmu, podobnie jak żadna partia komunistyczna nie wprowadzi komunizmu.
W obu bowiem przypadkach mamy do czynienia z utopiami, które brutalnie weryfikuje życie. Tak jak wprowadzenie powszechnej równości nie wyruguje międzyludzkiej rywalizacji o to, kto ma być równy, a kto równiejszy, tak wprowadzenie powszechnej wolności nie gwarantuje samoograniczających zachowań tych, którzy z owej wolności najskuteczniej korzystają (vide słowa pewnego polityka mieniącego się liberalnym: „pierwszy milion trzeba ukraść”).
Polityka rządzi się prawami polityki, a nie ideologicznego chciejstwa. Podobnie jest z gospodarką. W epoce wielkiego, globalnego kapitału, kiedy majątek niektórych korporacji można porównywać z budżetami niektórych państw, wiara w wolny rynek jest naiwnością. Czy liberalizm jest nadal liberalizmem, jeśli siła finansowa i nie tylko finansowa takich korporacji zaczyna oddziaływać na realną władzę polityczną?
Ale po co ja o tym wszystkim piszę w momencie, kiedy rząd partii mieniącej się liberalną podnosi VAT, czyli jeden z najbardziej dokuczliwych społecznie podatków?
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka