Filip Memches Filip Memches
362
BLOG

Jurodiwy jako bimbrownik?

Filip Memches Filip Memches Kultura Obserwuj notkę 1

Ponad rok temu furorę w Polsce zrobił film Pawła Łungina „Wyspa”. Opowiadał on o żyjącym w latach 70. ubiegłego wieku w klasztorze na północy Rosji, mnichu prawosławnym, który swoje powołanie traktuje jako drogę odkupienia ciężkiego grzechu z przeszłości...
 
Sięgając po wznowioną właśnie książkę Cezarego Wodzińskiego „św. Idiota” nie sposób uniknąć skojarzeń ze wspomnianym filmem, będącym – jak się zdaje – ilustracją przedmiotu zainteresowania polskiego filozofa. A jednak temat jurodiwych – bo o nich tu chodzi – to coś znacznie głębszego aniżeli fabuła moralitetu Łungina. Bo czyż Boże szaleństwo da się w ogóle przedstawić w filmie? Być może tak, lecz wówczas należy je szukać w postaci bimbrownika ze skandalizującego, turpistycznego, makabrycznego obrazu „Ładunek 200” Aleksieja Bałabanowa. Ów człowiek – mający za sobą 10 lat więzienia, trudniący się w dekadenckiej rzeczywistości prowincji sowieckiej roku 1984 pędzeniem bimbru – spiera się w trakcie spirytusowej libacji z filozofem, profesorem „naukowego ateizmu” o istnienie Boga.
 
Film Bałabanowa obrazuje coś, co śmiało można nazwać piekłem na ziemi. Rozkład państwa, moralna degeneracja społeczeństwa, a wszystko to tworzy podatny grunt dla gwałtów i mordów, dokonywanych przez prowadzącego podwójne życie milicjanta. Można się zastanawiać, czy takie piekło byliby w stanie sobie wyobrazić XIX-wieczni współcześni Dostojewskiego – ludzie z najgłębszego podziemia, którzy pchani doświadczeniami ostatecznymi stawali twarzą w twarz ze Złem.
 
Tymczasem bimbrownik z „Ładunku 200” okazuje się jurodiwym, bo przecież do tej kategorii zaliczani są nie tylko święci Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Jego jurodstwo polega na tym, że swoimi słowami, zachowaniami (zadawaniem pytań w rodzaju: „czy dusza istnieje?”) prowokuje sytuacje, w których światło może zostać oddzielone od ciemności. Taką sytuacją jest również śmierć bimbrownika – skazany on bowiem zostaje za zbrodnię, której nie popełnił. Tuż przed strzałem w tył jego głowy, wypowiada prorocze słowa: „Niedługo się to wszystko skończy” (jakby w odniesieniu nie tylko do siebie, ale i do rzeczywistości, w której przyszło mu żyć).
 
Jak pisze Wodziński, jurodiwy nie jest naśladowcą Chrystusa. Naśladuje nie tyle Chrystusa, ile stan świata w chwili wstrząsu, jakiego doznał on po pierwszym przyjściu Chrystusa. Naśladować Chrystusa niepodobna. Można jednak próbować bez wytchnienia wtrącać świat w bojaźń i drżenie, jakiego zaznał wieki temu. Ba! przypominać bez ustanku, że owa bojaźń i drżenie jest warunkiem przemienienia świata i człowieka. Oto cel świętej gry szaleńca Chrystusowego. Umieranie dla świata, odczłowieczanie człowieka – gwoli świata i gwoli człowieka przemienionego.
 

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura