Ten tytuł to oczywiście prowokacja. Sprowokowany zostałem do napisania niniejszej notki przez Wojciecha Sadurskiego i ojca Krzysztofa Mądela SJ (Piotra Wołejkę pomijam, gdyż jego uwaga miała charakter czysto ekspercki).
Zarzucili mi onideprecjonowanie Donalda Tuska poprzez przyrównywanie go do Władimira Putina. Ojciec Mądel posunął się nawet dalej, stwierdzając ni mniej nic więcej:
znacznie więcej Putina widzę w konkurentach Tuska.
Jeśli Tusk jest polskim Putinem– pyta się ojciec Mądel – to dlaczego się wycofał zanim na dobre zaczął?Równie dobrze mógłbym się zapytać: skoro więcej Putina jest w Jarosławie Kaczyńskim, to dlaczego tak łatwo oddał władzę dwa i pół roku temu?
Dla mnie w ogóle wszystkie te opowieści o „strasznych bliźniakach” czyhających na swobody obywatelskie, to jakaś piramidalna bzdura, spreparowana na użytek obrony interesów grup pasożytujących na społeczeństwie, a które za rządów PiS poczuły się zagrożone. Jarosław Kaczyński okazał się niedostatecznie silnym politykiem. Nikomu tak naprawdę nie zrobił krzywdy. Wzięła w nim górę taka polska poczciwość, która powstrzymuje polskich polityków przed czynami bolesnymi, lecz koniecznymi dla przeprowadzenia koniecznych zmian. Ale taka jest właśnie Polska – kiedy w całej Europie szalały autorytaryzmy i faszyzmy (o nazizmie nie wspominając), w kraju Józefa Piłsudskiego panowała poczciwa łagodna dyktatura.
Tymczasem, wracając do meritum, przypomnę co
pisałem późną zimą roku 2007:
Krytyka przebiegu transformacji ustrojowej lat 90., hasła patriotyczne, nieufność wobec formułowania dla wszystkich państw świata jednolitego systemu norm politycznych, gospodarczych i kulturowych, używanie takich pojęć jak „łże-elity” itd. – to rzeczywiście pojawia się w retoryce zarówno „putinistów”, jak i „kaczystów”. Ale na tym się podobieństwa kończą. A to oznacza, że w szczegółach i konkretnych działaniach mogą występować różnice. I występują, w dodatku bardzo istotne i poważne. Dzisiaj podobnie mógłbym napisać o PO, z tym że podobieństwa dotyczą czego innego. Ale z tego przecież nie wynika, iż ktokolwiek z polskich polityków „jest jak Putin”.
Swoją drogą traktowanie Rosji jako punktu odniesienia jeśli chodzi o polskie sprawy – przypominam, że zaczęli to krytycy PiS – też o czymś świadczy. A jeśli chodzi o Putina i jego obóz polityczny, to znacznie większa korzyść byłaby z porzucenia rozmaitych kalk historycznych i propagandowych.
Putinowskie ugrupowanie Jedna Rosja to partia konserwatywno-narodowa. Nie przypadkiem – jak można przypuszczać – należy ona w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy do tej samej frakcji, co... PiS. Rozumiem, że RE jawi się jako mało znacząca instytucja, ale jednak...
Kłopot w tym, że cała ta ideologia, włącznie z tak źle bądź z mieszanymi uczuciami przyjmowanymi w Polsce sprawami jak tendencje neoimperialne czy uznanie Cerkwi prawosławnej za niemal główną instytucją wychowawczą jeśli chodzi o morale Rosjan, to właśnie zabieg polittechnologiczny. Ów narodowy konserwatyzm Jednej Rosji służy tak naprawdę umacnianiu władzy oligarchów nad skołowanym, zatomizowanym społeczeństwem.
Tak jak w Polsce opowieści o proprzedsiębiorczym nastawieniu PO służą tak naprawdę liberalnemu wizerunkowi tej partii. Ale poza wizerunkiem niczego takiego tam jednak nie ma. Chyba, że ojciec Mądel coś w tej kwestii mi podpowie.
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka