W styczniowym numerze „Europy”, Slavoj Zizek powiedział: (…) w erze komunizmu próbowano nam wmówić, że realny socjalizm to tylko jakaś wypaczona wersja idealnego prototypu. Ideologowie neoliberalizmu, którzy wykpiwali tę obronę socjalizmu jako idiotyczną – podkreślając, że całe zło kryje się w samej idei komunizmu – sięgają dziś po taką samą argumentację: to nie kapitalizm jest zły, mieliśmy jedynie do czynienia z jego wypaczoną wersją. Cieszy mnie, że Zizek mówi niemal dokładnie to samo, o czym pisałem ponad rok temu.
A teraz do rzeczy. W Polsce definitywnie skończyła się epoka ideologii, tożsamości ideowych itp. Pewien były prominentny polityk postkomunistyczny powiedział mi jakiś czas temu, że teraz na polskiej scenie politycznej możliwe są już wszelkie sojusze i koalicje: PO-SLD, PiS-SLD, PO-PiS (może takie porozumienie jest dziś mniej prawdopodobne, ale też wchodzi w rachubę) itd.
Liczą się więc tylko interesy: polityczne, ekonomiczne, środowiskowe. Poszczególne partie realizują te interesy, a nie głoszone oficjalnie programy.
I tak, jakaś partia może szermować liberalnymi hasłami, opowiadać, że jest bardzo proprzedsiębiorcza i wyraża interesy polskiej klasy średniej, a tak naprawdę jej czołowi politycy jedyne, co mają na koncie, jeśli chodzi o zasługi dla polskiego small-businessu, to udział w rządach, które w latach 90., za sprawą brutalnego fiskalizmu, doprowadzały handlarzy ze szczęk do bankructwa.
Podobnie inna partia, postrzegana jako etatystyczna, socjalna, może obniżyć składkę rentową, skasować podatek spadkowy, zamienić dla osób fizycznych trzy progi podatkowe na dwa - w konsekwencji pozwolić złapać oddech zarówno kapitalistom (co prawda raczej drobniejszym), jak i pracownikom budżetówki o niskich dochodach.
Wreszcie może być partia deklarująca się jako jednoznacznie lewicowa, a piętnowana jako postkomunistyczna, która wprowadza dla firm podatek liniowy.
Wszystko więc zależy od tego, kto czyje interesy reprezentuje. To nie podział „prawica – lewica”, lecz chyba podział „oligarchia – demokracja” bardziej oddaje linie zasadniczych sporów politycznych. I nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Konflikt między kapitałem a pracą – umownie rzecz biorąc między neoliberalizmem a rozmaitymi formami socjalizmu – to anachronizm. Jednocześnie dawne formuły ideologiczne nie opisują aktualnych konfliktów, takich jak ten między wielkim kapitałem (np. ponadnarodowym, koczowniczym, pomnażającym bogactwo na spekulacjach finansowych) a małymi i średnimi (osiadłymi) przedsiębiorcami.
Realny więc wydaje się wybór między interesem oligopolu a interesem demosu. Podobnie jest z wyborem między interesem własnego kraju, a interesami innych krajów. Czy są idee, ideologie, koncepcje polityczne, które adekwatnie oddają te różne stanowiska? I których głoszenie nie budzi zażenowania oraz nie hańbi?
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka