Cezary Michalski, jeden z najciekawszych polskich publicystów, w swym felietonie otwarcia na portalu „Krytyki Politycznej” wezwał do tworzenia Frontu Ludowego (czytaj: szerokiej koalicji ponad podziałami) na rzecz liberalnej modernizacji.
Cóż oznacza owa liberalna modernizacja? Ano inną nowoczesność. Inną niż lansuje z lewej strony Adam Michnik, modernizator, który w swoim dialogu z polskim Kościołem, dominującą polską świadomością konserwatywną, polskim status quo, przegrał i stał się równie zachowawczy i gnuśny, jak ci, z którymi dialogował. Oświecona, michnikoidalna salonowość imituje więc (świadomie lub nie) polski dyskurs postfeudalny, który przecież sama zwalcza.
Liberalna modernizacja oznacza także inną nowoczesność niż ta, którą lansuje z prawej strony Jarosław Kaczyński. Ów żoliborski inteligent, prawicowy modernizator niczego nie musi imitować. On również poległ w dialogu z Polską tradycyjną, ale jawnie przedzierzgnął się z budowniczego umiarkowanej, centrowej chadecji w sprzymierzeńca ojca Tadeusza Rydzyka.
A zatem inna nowoczesność to nowoczesność nie ulegająca polskiemu status quo. Jakaż więc jest ona? Trop podsuwa nam Michalski w swoim „Dzienniku radykalnego samourzeczowienia” („KP”, nr 19). Chodzi o nowoczesność wedle Waltera Benjamina, Adama Lipszyca i Agaty Bielik-Robson, nowoczesność „filozofów żydowskich” (cudzysłów konieczny, bo nie chodzi o żydowskość w sensie etnicznym, religijnym czy kulturowym, ale o „filozofię żydowską” jako pewien pomyślany projekt).
Nowoczesność ta jest dialektyczna i pełna paradoksów. Polega na pojednaniu w zróżnicowaniu, na godzeniu, a przynajmniej negocjowaniu: tradycji z postępem, religijności ze świeckością, żydowskiego objawienia z greckim logosem. A dalej – jak można się domyślać – czucia i wiary ze szkiełkiem i okiem, Wschodu z Zachodem, Północy z Południem, prawnej ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci z prawem do aborcji i eutanazji, prawicy z lewicą, nazizmu z antynazizmem, komunizmu z antykomunizmem, ciemnogrodu z jasnogrodem, Kościoła toruńskiego z Kościołem łagiewnickim, moralnego absolutyzmu z moralnym relatywizmem, ognia z wodą, ciepła z zimnem, porządku z chaosem, plusa z minusem, życia ze śmiercią, Piękna ze Szpetotą, Prawdy z Kłamstwem, Dobra ze Złem, Chrystusa z Antychrystem, Boga z Szatanem itd.
Wiemy już, że w takiej formule liberalnej modernizacji nie ma miejsca dla Adama Michnika i Jarosława Kaczyńskiego. Nie byli i nie są oni w stanie usiedzieć w gnostyckim szpagacie innej nowoczesności. Chętnie jednak dowiedziałbym się, kto może w takiej pozycji wytrzymać. Zwłaszcza gdy przypominam sobie opinię Nikodema Bończa-Tomaszewskiego, że nowoczesność jako taka to produkt psychopatów i socjopatów.
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura