Filip Memches Filip Memches
38
BLOG

Jeśli PO-PiS to tylko w mediach

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 12

Spóźniłem się jeśli chodzi o salonowy konkurs w sprawie PO-PiS-u. Tym niemniej przemyśleniami, które są aktualne, warto chyba się podzielić niezależnie od okoliczności.

 
Nigdy nie miałem przekonania do PO-PiS-u. Jego entuzjastów traktowałem jako prawicowców bez właściwości, chcących myśleniem życzeniowym i propagandowym oglądem rzeczywistości zagadać sedno sprawy i zasłonić różnice między obydwiema partiami – różnice, która ujawniły z wielką siłą na jesieni 2005 roku. Dziś wprawdzie uważam, że PO i PiS – mimo pewnych elementów realnej konfrontacji politycznej – odgrywają wspólnie postpolityczny spektakl, ale ja nie o tym.
 
Otóż jako przeciwnik u podstaw PO-PiS-u, uważam, że jest jedno miejsce, gdzie taka koalicja by się przydała. Warto byłoby ją zresztą wzmocnić innymi mniejszymi partiami prawicowymi typu LPR, o ile takowa partia jeszcze istnieje. Tym miejscem są media publiczne. Ja rozumiem, dlaczego PiS wszedł w koalicję medialną z SLD – w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich i parlamentarnych lepiej sprzymierzyć się ze kimś od siebie słabszym niż z żelaznym faworytem. Ale co potem?
 
Mnie w tym momencie interesuje przyszłość TVP i PR, a nie doraźne sprawy. Zakładam oczywiście, że całe to gadanie o rozwiązaniu mediów publicznych lub ich przekształceniu w jakąś nową formę własności czy nową strukturę, skończy się jak zwykle na niczym. Skoro więc pozostaną one w rękach polityków, to patrzę na nie w kategoriach walki politycznej. I teraz przechodzę do meritum.
 
Władze TVP i PR od 20 lat się zmieniają. One się zmieniają, ale układów wewnątrz tych firm zmienić nie potrafią. „Złogi PRL” (coś na rzeczy jest w tym określeniu) przetrwały prezesostwo na Woronicza: Walendziaka, Dworaka, Wildsteina, Urbańskiego, Farfała. Jeśli tak dalej pójdzie przetrwają i obecnego prezesa z nominacji PiS-u. Bo na Woronicza (i na Malczewskiego też) kluczową rolę odgrywają biurokraci średniego szczebla. A ci siedzą tam od co najmniej czasów Kwiatkowskiego i są od pilnowania interesów eseldowskich, ordynackich i borysiukowych (czyli wszystkiego, co się wywodzi z PRL, bez znaczenia czy pochodzenia „żydowskiego” czy „chamskiego”). Istotną więc rolę odgrywają nie tylko gabinety prezesowskie, ale mniej znaczące pokoje oraz – i to ważne – korytarze. Na korytarzu można wiele załatwić, komuś przyprawić odpowiednią gębę, kogoś pociągnąć w góre itd. Jednym słowem w TVP i PR lata 90. trwają w najlepsze.
 
Tymczasem media publiczne są miejscem, gdzie rozgrywa się batalia kulturowa. Tu nie chodzi tylko i wyłącznie o to, czy nadawać „Gwiazdy na lodzie” czy ambitne programy misyjne. W przypadku tych drugich pojawia się pytanie o to, jakimi drogowskazami ideowymi i aksjologicznymi ma się kierować owa misja: konserwatywnymi, postmodernistycznymi czy jeszcze jakimiś innymi. Do tego dochodzą filmy i spektakle. W tym kontekście istotne jest, czy „Stawka większa niż życie” będzie równoważona innymi serialami przedstawiającymi odmienną wizję II wojny światowej czy pozostanie głównym serialem na ten temat. Jeśli takich polityków jak Gowin, Grupiński, bracia Kaczyńscy, Legutko, Giertych traktować serio, to chyba nie powinny być im obojętne rezultaty owej batalii. Media to jedyne miejsce, w którym ich koalicja miałaby jakiś sens.
 
Dyktaturę „złogów PRL” może przełamać tylko PO-PiS wraz z mniejszymi prawicowymi partiami. Jedyny sposób na dominację postkomuny w mediach jest co najmniej zrównoważenie jej potęgi, a następnie całkowita jej izolacja i doprowadzenie do tego, że naprzeciw siebie będzie miała całą resztę klasy politycznej (poza rzecz jasna „Gazetą Wyborczą”, które też jest ośrodkiem politycznym). Ale żeby tak się stało trzeba sięgać dalej niż horyzont zbliżających się kampanii wyborczych. A to się wydaje raczej niemożliwe.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka