Jestem skłonny udzielić twierdzącej odpowiedzi na tak postawione, tytułowe pytanie. Kwestię tę zresztą
drążyłem niedawno na łamach Plusa-Minusa. Pisałem tam m.in. że nawet jeśli do władzy w Rosji dojdą kiedyś tak zwani liberałowie, którzy dziś krytykują putinowską „suwerenną demokrację” z „prozachodnich” pozycji, to i tak Polska i Rosja pozostaną geopolitycznymi wrogami (ową wrogość należy rozumieć w sensie niewartościującym, schmittiańskim – taka wrogość nie wyklucza pokojowego współistnienia, wymiany handlowej, kulturalnej, edukacyjnej, wreszcie zwykłej międzyludzkiej przyjaźni).
Przesłanie Jerofiejewa jest jasne i czytelne: bezbronną ofiarą byliście w Katyniu, ale nie dzisiaj. Dzisiaj występujecie jako równoprawny gracz, który nie powinien się mazgaić, bo twardo upomina się o swoje interesy. I nie oczekujcie w tej sprawie taryfy ulgowej od „przyjaciół Moskali”. Więcej w najnowszym Newsweeku.
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka