Filip Memches Filip Memches
116
BLOG

Wczesny Dmowski i piekło postczłowieczeństwa

Filip Memches Filip Memches Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Z polskich periodyków prawicowych czy konserwatywnych coraz bardziej wieje nudą. Stają się one biuletynami środowiskowymi, czy to wyborców PiS, czy to działaczy pro life, czy też miłośników rytu trydenckiego i tradycji monarchistycznej. W ten sposób powstają swoiste getta, w ramach których nie ma komunikacji ze światem, mierzenia się z realnymi wyzwaniami, uprawia się natomiast politykę przekonywania przekonanych. Pewien wyjątek stanowi tu dwumiesięcznik „Arcana”. Między innymi dlatego, że na jego łamach stale publikują Tomasz Gabiś, Jacek Bartyzel i Szczepan Twardoch – autorzy nieraz idący pod prąd prawicowej poprawności. A w ramach tej poprawności mamy i czołobitny stosunek do formuły państwa narodowego, i postrzeganie współczesnych Niemców jako potencjalnych neonazistów, i traktowanie Unii Europejskiej jako polakożerczej organizacji będącej powieleniem Związku Sowieckiego, i bezkrytyczny stosunek do amerykańskich konserwatystów (zwłaszcza chodzi o neokonów).

Zostawmy prawicę i chodźmy dalej. Rozczarowuje mnie ostatnio „Obywatel”, który z dwumiesięcznika stał się kwartalnikiem. To jeszcze jakiś czas temu znakomite czasopismo miało dla mnie formacyjny charakter (miałem zresztą przyjemność publikować na jego łamach). Lektura „Obywatela” stanowiła element leczenia choroby utopijnego liberalizmu gospodarczego, w który przez wiele lat wierzyłem, a zarazem uczyła patrzenia na rzeczywistość w poprzek utrwalonych podziałów. Czytanie felietonów Olafa Swolkienia, Joanny Dudy-Gwiazdy, Jacka Zychowicza było prawdziwą przyjemnością. Od jakiegoś czasu jednak tych felietonów nie ma. Dominuje tematyka społeczna, mnóstwo jest materiałów o charakterze interwencyjnym, z których wynika, że w Polsce historia się nie skończyła, bowiem podział na panów i niewolników (by użyć terminologii heglowskiej) pozostaje w postkomunistycznym kapitalizmie nadal istotny. Oprócz tego mamy sylwetki zapomnianych działaczy społecznych przełomu wieków XIX i XX oraz okresu międzywojennego. Ale to wszystko stało się jakieś takie przyciężkawe. Remiku, skąd te zmiany? Wróćcie do poprzedniej, bardziej „rockandrollowej” formuły.
 
Obywatel” to prawdziwy, autentyczny głos wykluczonych, wyzyskiwanych, dyskryminowanych. Może zdarzają się tu przypadki demagogii, upraszczania problemów, ale na pewno kwartalnik ten zajmuje się rzeczywistością. W nieco innym świecie żyją redaktorzy„Krytyki Politycznej”. Rzeczywistość zlewa się im z przestrzenią wirtualną. Bezrobotni po zamknięciu zakładów gdzieś na prowincji mają tworzyć wspólny pejzaż z drag queens i generalnie warszawką. Tym niemniej najnowszy numer „KP” czyta się znakomicie. Polecam zwłaszcza rozmowę z byłym naczelnym „Dziennika” Robertem Krasowskim. Wywiad ów utwierdza mnie w przekonaniu, że Krasowski wyzywany na prawicy od zdrajców, liberałów i pachołków niemieckiego kapitału, nawiązuje tak naprawdę do wczesnego Dmowskiego (co w moich ustach jest wyłącznie stwierdzeniem faktu, lecz bynajmniej nie komplementem). Odwołuje się on bowiem wprost do kategorii interesu narodowego. Ta cała jego wyśmiewana przez „teologów politycznych” ciepła woda w kranie to element programu nacjonalistycznego. W tym kontekście modernizacja pojmowana jest jako wdrażanie partykularnych wartości narodowych zamiast uniwersalnych wartości ideowych. Z punktu widzenia Krasowskiego polska prawica jest niepatriotyczna, gdyż zamiast zajmować się tym, czego od niej oczekuje polski lud (podnosić stopę życiową) zajmuje się wojnami kulturowymi, które społeczeństwo ma w nosie. I jeszcze jedna rzecz dotycząca tego numeru „KP”. Maćku, rozumiem kpinę z polityki historycznej uprawianej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Tym niemniej wykorzystanie w tym celu bazgrołów 6-letniego dziecka to może i efektowny zabieg transgresyjny, ale przy okazji też zwyczajne s...syństwo.
 
Na koniec zostawiłem sobie przestrzeń poza prawicą i lewicą - kwartalnik„Kronos”. To bardzo ciekawy periodyk filozoficzny, ale daleki od akademickiej nudy. „Kronos” zaznajamia polskiego czytelnikami z myślicielami, którzy są w naszym kraju bądź zapomniani bądź w ogóle nieznani. Bohaterem poprzedniego numeru był niemiecki romantyk i mesjanista Friedrich Schelling. W najnowszym numerze bohaterami są Nikołaj Fiodorow i Alexandre Kojeve. Pierwszy – żyjący w XIX wieku filozof rosyjski – wierzył, że ludzkość za sprawą duchowego samodoskonalenia oraz dzięki rozwojowi nauki dojdzie do momentu, w którym będzie można wskrzeszać zmarłych. Ten moment to – wbrew Fiodorowowi – obraz piekła (wskrzeszanie zmarłych ma zastąpić prokreację). Z kolei Kojeve – rosyjski emigrant, po drugiej wojnie światowej prominentny urzędnik państwa francuskiego – głosił nadejście „końca człowieka”. Według niego ludzkość przechodzi z fazy historycznej do biologicznej (człowiek, a raczej postczłowiek, będzie raczej istotą na podobieństwo beztroskiego zwierzęcia aniżeli Boga). Zacieranie się różnic społecznych i politycznych prowadzi do powstania powszechnego państwa homogenicznego, w którym króluje konsumpcja i rozrywka. Kojeve to jednak nie tylko prekursor ideologii „końca dziejów”, tak eksploatowanej po roku 1989. To także doradca generała de Gaulla. W „Kronosie” mamy tekst pod wymownym tytułem „Imperium Łacińskie. Zarys doktryny polityki francuskiej”. Warto to przeczytać. A lekturę potraktować jako studium pewnego przypadku. Antyamerykańskie i prorosyjskie (prosowieckie) wektory geopolityki gaullistowskiej mogły być bowiem także konsekwencją przyjęcia swoistej optyki cywilizacyjnej. Fiodorowa i Kojeve'a traktujmy jednak razem. Wymownie bowiem brzmią słowa Nikodema Bończa Tomaszewskiego, który w prywatnej korespondencji napisał mi, iż lektura "Kronosa" skłania do wniosku, że nowoczesność jest dziełem psychopatów i socjopatów.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości