Nie będę pisał, co czuję po śmierci ppor. Łukasza Kurowskiego. Każda nienaturalna śmierć jest tragedią, zwłaszcza każda ofiara wojny, którą nie wszyscy uważają za swoją i potrzebną, a szczególnie, gdy ginie człowiek młody, mający rodzinę. Trudno jednak było liczyć, że afgańska misja obędzie się bez ofiar.
Parę zdań poświęcić chcę postawie polskich mediów, które najwyraźniej umiały stanąć na wysokości zadania. Nie badałem sprawy szczegółowo, ale wedługg dostępnych mi informacji, wieść o śmierci w zasadzce znana była w newsroomach głównych mediów już około południa - objęta jednak embargiem. MON szukało rodziny poległego, która była od rana w podróży i dotarcie do niej przedłużało się.
Choć pokusa była spora pierwsza ofiara śmiertelna nowej misji - nikt, jak się zdaje, nie nadużył zaufania resortu. Ponura wieść została upubliczniona po upoważnieniu MONu, nieco przed szóstą po południu, gdy rodzina była już powiadomiona i objęta opieką.
Chwilami waham się, czy w obliczu tej śmierci dzisiejsze defilady są całkiem na miejscu. Zarazem sam się sobie dziwię, bo zazwyczaj jestem przeciwny wszelkiej przesadzie - także żałobnej. Czy jednak defilada nie ma w sobie elementu triumfalizmu?
Inne tematy w dziale Polityka