Na początku lat 90., wraz z krachem realnego socjalizmu i rozpadem bloku wschodniego, zaczęliśmy być straszeni przez światowy mainstream polityczny nowymi zagrożeniami. Wśród nich szczególnie wymieniane były: nacjonalizm, ksenofobia, antysemityzm, rasizm. Narody doświadczone przez komunizm zmuszone zostały nagle do konfrontowania się ze swoją przeszłością obejmującą okres międzywojenny i II wojnę światową – do rozliczenia się ze swoich grzechów chociażby wobec społeczności żydowskiej.
Z kolei, gdzieś daleko, na krańcu półkuli południowej, dochodziło do wielkiego przełomu – w RPA kończył się apartheid, a władzę przejmowała czarna ludność zrzeszona w Afrykańskim Kongresie Narodowym. W Europie tę zmianę traktowano jako analogiczną do „obalenia komunizmu”, tylko jakoś pomijano fakt, iż partia Nelsona Mandeli to socjalistyczne ugrupowanie popierane przez Moskwę.
Ideologia „antyrasizmu” (
zjawisko interesująco scharakteryzowane przez Alaina Finkielkrauta) wszędzie święciła wówczas wielkie triumfy. Karierę robił termin „koniec historii”, który można było – bardziej w duchu Alexandre'a Kojeve'a niż Francisa Fukuyamy – interpretować też jako kres wszelkich narodowościowych i rasowych partykularyzmów, zwiastujący narodziny zjednoczonej, kochającej się ludzkości.
Stało się jednak inaczej. I co dziś widzimy? Partykularyzmy są nieśmiertelne. Mogą się jedynie lepiej lub gorzej kamuflować. Prezydent Izraela, Szimon Peres, nie jest już w stanie ukryć nacjonalistycznego stosunku swojego państwa do największych koszmarów XX wieku.
Jego poparcie dla polityki historycznej Kremla, a więc do traktowania Związku Sowieckiego nie jako agresora, ale wyzwoliciela, mówi wszystko. W przeprowadzonej przeze mnie rozmowie z rosyjskim filozofem Aleksandrem Duginem, ten ideolog neoeurazjanizmu przedstawia całą sprawę bez owijania w bawełnę:
Dla Rosjan, podobnie jak dla Żydów, utożsamianie komunizmu z faszyzmem to po prostu potwarz. [...]Ponadto zrównywanie komunizmu z faszyzmem uderza w tych Żydów, którzy związali się z komunizmem, aby stawić czoło faszyzmowi. To było zjawisko masowe(„Europa” - Magazyn Idei „Newsweeka”, nr 1).
Możemy więc obserwować kompromitację ideologii „antyrasizmu”. Miała ona służyć jednym grupom narodowościowym i rasowym do pogrążania innych, a nie zwalczaniu realnego rasizmu, którego przejawy można spotkać wśród wszystkich. Równouprawnienia w pałowaniu „antyrasizmem” nie było, o czym mogli się nieraz przekonać Polacy. Teraz już wszystko widać gołym okiem, a mainstream może już tylko udawać ślepotę. Ciekawe w jakim kierunku to wszystko pójdzie...
Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka