Motto:
"Prokuratorzy tak układają sobie pracę, żeby postępowanie prowadzić zgodnie z założeniami, z planem śledztwa" - mówi "Newsweekowi" płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
--------------
- Witam panie majorze, co tam nowego?
- Witam panie pułkowniku, w zasadzie to nic nowego. Chociaż nie … wczoraj trochę dłużej siedziałem w robocie i przeglądałem te papiery, które ostatnio przesłali nam Rosjanie.
- I co pan tam znalazł?
- No… okazuje się, że oni przesłuchali jakiegoś Griszę, który był tam w pobliżu i słyszał jakiś wybuch. Znaczy się, on szedł przez ten lasek i nagle tak huknęło, że mu kredki z tornistra wypadły.
- Jakie kredki? Co mi pan tu opowiada panie majorze.
- To znaczy, on szedł przez ten lasek, bo szedł do babci, która mieszka po drugiej stronie lotniska. Chłopak lubi rysować, to wziął blok rysunkowy i te kredki do tornistra i poszedł na skróty przez ten lasek. Po tym wybuchu tak się przestraszył, że pobiegł z powrotem do domu i tam zauważył, że nie ma kredek.
- No ale skąd Rosjanie wiedzieli, że to jego kredki.
- Nie wiedzieli, ale Grisza z ojcem sami do nich przyszli, bo usłyszeli, że ziemia była przekopywana na metr w głąb, to pomyśleli, że te kredki pewnie znaleźli. A Rosjanie też się ucieszyli, bo nie wiedzieli skąd się one tam wzięły. Sami ich tam nie podrzucali, więc nie pasowało im to do śledztwa.
- I co, oddali mu te kredki?
- Nie chcieli, ale jak powiedział, że opowie wszystkim o tym wybuchu, to mu jeszcze drugie dołożyli.
- Panie majorze, na drugi raz niech pan idzie normalnie do domu, a nie czyta tych papierów, bo jak sam pan widzi nie wnoszą one do śledztwa niczego nowego. Przecież zajmujemy się katastrofą naszego samolotu, a nie kredkami jakiegoś Griszy.
Inne tematy w dziale Polityka