Za oknem naszego domu puszyste warstwy świeżego śniegu. Pokrył grubą pokrywą już wszystko wokoło. Padał nieprzerwanie przez całą noc. Dzisiejsze prognozy zapowiadają dalsze opady. Odwołano zajęcia w szkołach, bo niektóre drogi stały się ponoć nieprzejezdne. Uznałem dlatego, że nie ma sensu w taki dzień przedzierać się przez zaśnieżone drogi, skoro, większość pracowników będących bardzo młodymi ludźmi, zapewne i tak musiałoby pozostać z młodszymi dziećmi w sytuacji zamknięcia szkół w domu. Informując uradowanych pracowników, że nie muszą jechać do pracy, nagle uświadomiłem sobie, że niespodziewanie stałem się posiadaczem wielu godzin wolnego czasu. Wspaniałe uczucie, dawno przeze mnie nie zaznane.
Cały dzień będzie tylko dla mnie, momentalnie postanowiłem. Nie minęła jednak minuta i cała moja radość i entuzjazm zniknął tak nagle, jak się pojawiły. Pamięć, jej najbardziej bolesna część przypomniała mi o tym, że jutro jest nie tylko sobota ale i dziesiątego. Jak właściwie się to piekło zaczęło, wiedząc doskonale jak, zastanawiam się setny raz.
Już od pierwszego momentu, kiedy z niedowierzaniem, przerażony - odsłuchałem szokujących wiadomości o rozbiciu się polskiego rządowego samolotu, na pokładzie którego mógł być tak bliski mi człowiek i niedługa chwila potem, kiedy po raz pierwszy, przeprowadziłem najboleśniejszą z możliwych rozmowę telefoniczną z żoną mojego kuzyna. Był mi zawsze jak bratem, Tak, tak to się właśnie zaczęło. Tak zaczęło się dla mnie i całej naszej rodziny to piekło. Tkwimy w tym piekle wszyscy nadal. Wypełnieni wspomnieniami i zanurzeni w bólu praktycznie nieprzerwanie. Tak tkwimy, cała nasza rodzina tak tkwi. Tak tkwi w bólu od prawie już 8 długich lat. A może innym jest lepiej, może jest łatwiej.
Może innych rodzinom Smoleńskich Ofiar ból stał się łagodniejszym. Może tak jest, chociaż w to wątpię.
Jakżeby bowiem mogło innym być łatwiej, skoro, nikt za Smoleńsk nadal nie poniósł żadnej odpowiedzialności.
Nic, kompletnie nic nie zostało wyjaśnione, Nic nadal nie jest tak naprawdę badane.
Nie chcąc pisać zbyt wiele o ogromie naszego bólu, uważam jednocześnie, że włączenie w treść tej publikacji, dokonanego wcześniej opisu moich kontaktów i relacji z wdową po moim kuzynie, może okazać się pomocne. Aby uświadomić być może wielu czytelnikom, jakim piekłem, był, jest i prawdopodobnie na zawsze już pozostanie dla członków rodzin ofiar, ogrom i istota Zbrodni Smoleńska. Kolejna cześć, to zapis, który być może wielu z was po raz pierwszy teraz odczyta.
Każdy dziesiąty, każdego kolejnego miesiąca i każdego roku, od 8 już prawie lat, bolesnym wspomnieniem przypomina o Smoleńsku. Wiem już, jak wykorzystam ten darowany dzisiejszą śnieżną aurą czas. Odkładałem długo napisanie kolejnej notki o Smoleńsku. Dzisiaj odkładać dłużej już nie chcę. Nie mogę, bo posiadam ten przeklęty - wolny czas. Jeśli dziesiąty wypada w sobotę, to będzie też i długa telefoniczna rozmowa z Polską.
***
( Opublikowane org. 23.10.2016 jako: https://www.salon24.pl/u/fatamorgan/733011,czwarty-wymiar-smolenska)
Sobota, to szczególny dzień tygodnia dla pewnej tradycji. Rozłączeni, oddzieleni oceanem, rozmawiamy z sobą w ten dzień zazwyczaj przez telefon. Wypełniając pewien stały element, wieloletniego rodzinnego rytuału.
Zawsze tak było, niezmiennie - już od wielu lat. Od czasu, kiedy wrócił na stałe do Polski. Jedyne co się zmieniło, to że Jego - już wśród rozmówców po tamtej stronie nie ma. Od ponad 6 lat - nie uczestniczy już w tym naszym rytuale.
Nawyk przetrwał, zmieniony okolicznościami i trwa niezmiennie. Będąc elementem pamięci. Jego pamięci, co trwa i będzie na zawsze świadomie trwała w nas. Zakończywszy wczoraj późnym wieczorem kolejną sobotnią rozmowę telefoniczną z Polską, uświadomiłem sobie po raz kolejny,że ujawnienie i odkrycie Smoleńska, wbrew pozorom, nie posunęło się wymiernie do przodu. Tematem rozmowy jak zwykle - był Smoleńsk.
Tak bardzo się starałem, aby wyjść choćby na moment z tego zaklętego od lat kręgu tematycznego. Iście diabelskiego kręgu, stworzonego nieludzkim mordem, dokonanym po raz kolejny z udziałem Rosjan - na tej przeklętej - nieludzkiej dla Polaków ziemi. Który to już raz, nie sposób było zmienić tematu. Kiedy i czy - nadejdzie dla nas czas, kiedy będziemy mogli z sobą porozmawiać przez chwile tak "normalnie". Tak pogawędzić sobie o czymś innym. Czymś mniej istotnym, niechby i błahym, byłoby wspaniale. Czy dane nam będzie, aby znów móc żartować i śmiać się? Tak beztrosko, tak jak bywało dawniej. Choćby i krótko, choć przez chwilę o koszmarze Smoleńska zapomnieć.
Płonne pragnienie, prostego marzenia, w zderzeniu z trwającym bólem - znowu się nam nie udało odejść od tematu Smoleńska. Nie potrafimy już o niczym innym rozmawiać. Ona nie chce - może chcąc - po prostu nie może. Wybiera niezmiennie, zatapiać siebie i mnie w otchłaniach wspomnień. Tych wypowiedzianych już setki razy słów, sentencji, tworzących ciąg opowiadań o Nim. Tak trudno jest Jej czasem zaczerpnąć tchu i utrzymać normalne tempo oddechu, kiedy opowiadając o Nim - zagłębia się i zatapia w otchłaniach oceanu wspomnień i bólu. Prawo wdowy, powiedziała kiedyś moja żona. Powiedziała tak 6 lat temu. Od tego momentu minęły lata, a wdowa pozostaje w swym bólu niezmienną. Prawo wdowy, prawo do bólu, jakże różne posiada zakresy czasu.
Ponad 6 lat minęło, a Ona znowu - tak bardzo i długo płakała. Potem był czas na nowości - odczytała powoli pismo o planowanych ekshumacjach jakie dostała. Momentami chaotycznie czytała, pomijając z jakiegoś tylko Jej znanego powodu, kolejność poszczególnych zdań. Dusząc się i łkając to pismo odczytała. Mam już tego wszystkiego po prostu dość nagle powiedziała.
Nie tylko o tym wczoraj mówiła. Chciała i wyżaliła się z wszystkiego raz jeszcze. Ponownie opowiadając wszystkie bolesne szczegóły. Szczególnie o tym, jak potraktowano ich w Rosji wtedy kiedy było Jej najtrudniej. Jak traktowano rodziny ofiar potem, już po powrocie do kraju. Nie oszczędziła sobie szczegółów, dotyczących tego wszystkiego - co jest teraz.
Koszmar, powolnych szczegółowych rozważań wszystkiego - od samego początku, do chwili obecnej. Wie, że nie będę przerywał. Posiada świadomość, że jak zawsze - pozwolę wyżalić się Jej do końca. Który to już raz, słyszałem od niej te słowa. Który to już raz, opowiadała o tym - jak widzieli się po raz ostatni. Szukając ukojenia bólu, znowu poprosiła cicho, abym opowiedział moją z Nim ostatnią rozmowę. Wsłuchując się w moją relacje, przerywała jednak, prosząc, abym powtórzył niektóre Jego słowa. Bo każde jest tak ważne, powiedziała.
Potem, jak w zamkniętej pętli czasu, powrót do tego - jak bardzo się kochali, jak im było dobrze o tym - jaką tworzyli rodzinę. Tak, tak, pamiętam, tak było - potwierdzałem jak zawsze każde jej słowo. Wiedząc, że chce usłyszeć po raz kolejny, że byli stworzeni dla siebie.
Zaskoczyła mnie zupełnie w pewnym momencie, mówiąc nagle o tym, jak ciężka staje się atmosfera w jej domu. Nigdy wcześniej o tym nie mówiła. Powiedziała, że dzieci za szybko dorastają. Wiesz, internet robi swoje, powiedziała zmienionym głosem, w którym brzmiała rozpacz i przerażenie. Dzieciom coraz bardziej brakuje Ojca, a ja nie mogę im pomóc - powiedziała.
Zaraz potem, wpadła prawie w histerie. Byłem zupełnie bezradnym. Co powinienem mówić, jak się zachować, jakich używać jeszcze argumentów. Ten koszmar trwa już tak długo. To musi się kiedyś przecież skończyć. Niespodziewanie poprosiła - abym im pomógł. Jak jednak mógłbym, nie powiedziała.
Potem mówiła takie rzeczy, że serce od jej słów się tylko łamało. Opowiedziała mi o tym, jak stali dzień wcześniej - modląc się przy grobie, który być może, nawet nie jest grobem jej męża - ich ojca. Kiedy doszła do momentu, kiedy Jej syn zapytał w pewnej chwili głośno, czy warto - aby się tu modlili, wiedziałem instynktownie, że szczyt bólu został właśnie osiągnięty. Poprosiłem, abyśmy zakończyli rozmowę, tłumacząc się tym, że zrobiło się już późno. Nie oponowała zupełnie. Kilka pospiesznie wypowiedzianych słów pożegnania i zakończenie kolejnej naszej rozmowy.
Nie ostatniej naszej rozmowy o Smoleńsku. To jedno - jedynie jest pewnym.
***
10 Luty 2018 rok
Niewiele zmian. Kolejny polski rząd, tak samo jak poprzednie - pospiesznie chowa Smoleńsk pod rządowe dywany.
Nikt nic nie chce wyjaśniać. Nikt nie chce prawdy. Nie chce - nawet i wiedzieć. Nikt za nic nie jest winnym.
Nie ma winnych, po prostu nie ma!
Pomniki jedynie, kpiąc jakby z naszego bólu w żywe oczy, znowu, i to z jakim gestem Polakom obiecali.
Komu potrzebne są Smoleńskie pomniki bez Smoleńskiej prawdy?
Mnie o to nie pytajcie, bo ja i moi bliscy tego nie wiemy. Zdradzieckie mordy, jeśli chcecie, to może ich o to zapytajcie.
Gdzie ich szukać?
Co za pytanie. Są w polskiej polityce tak bardzo widoczni i wyeksponowani. Ludzie podli i źli do szpiku kości. Zaprzedani polskiej po-komunistycznej mafii od pierwszej chwili, od praktycznie samego początku. Ci wszyscy, co najgłośniej po Smoleńsku płakali i nadal udają, że ponoć plączą. Mordy zdradzieckie, co głosiły i głoszą, jakie to dobre posiadali i posiadają w odniesieniu do Smoleńska ---> "dobre chęci".
Niewiele zmian. Kiedyś, twierdzili, że nie mogli powołać Sejmowej Komisji Śledczej - co by polityczną odpowiedzialność za Smoleńsk badała, bo odpowiedniej ilości głosów w parlamencie nie mieli.
Teraz, kiedy od dwóch lat głosy bezprzecznie mają, nadal Smoleńskiej Sejmowej Komisji Śledczej powoływać ani myślą.
Woli politycznej i odwagi po prostu nie-mają. Tchórzliwe, zdradzieckie mordy.
Pomnik Smoleński w kształcie schodów. Świetny pomysł w tej zaiste kuriozalnej sytuacji.
Pomysł w sam raz - na podwójną miarę, jednego, w ostatecznym rozrachunku za Smoleńsk bardzo małego człowieka.
Jarosław Kaczyński w czasie uroczystości odsłonięcia tego pomnika, powinien wejść na samą górę pomnika, osiągając jednoczesnie szczyt popularności i szczyt hipokryzji!
Oświadczenie : Autor notek i komentarzy oświadcza publicznie i stanowczo, że nie jest Fatamorganem. Autora. własne opinie, nie są wyrażane na tym blogu. Wszystkie notki i komentarze są tylko i wyłącznie opiniami fikcyjnej postaci literackiej, zwanej fatamorgan. Jedynie tak zatem, mogą być odbierane.Osoba, pisząca notki i komentarze, nie wyraża żadnych swoich prywatnych opinii, ani nie bierze odpowiedzialności pod żadną postacią, za teksty pisane przez nią w formie jedynie fikcji literackiej. Jako, ze osoba pisząca, jest osobą fizyczną a fatamorgan jest fikcyjną postacią stworzona jedynie w celu przekazu literackiego. Zatem Fatamorgan, to fikcyjna postać, której istnienia nie ma w rzeczywistym, fizycznym, dotykalnym świecie. Wszelkie podobieństwa do faktów, zdarzeń, lub osób nawet w przypadku pozornej zgodności z faktami lub osobami rzeczywistymi, są jedynie przypadkowe.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka