Komentarze do notki: Marcin Król: nonsensy maturalne

« Wróć do notki

spinor2 lipca 2009, 15:55
Wolne żarty,drogi panie Filozofie !To ma być jakiś żart,owe określenie " nosensy maturalne"?
Pani minister edukacji powinna stanąc przed Trybunałem Stanu za planowe,świadome i uporczywe niszczenie krajowej oświaty ,a pan tu wyjeżdża z nonsensami.A dokładnie - to obydwie panie ,bo ta od nauki też sobie nieźle poczyna w niszczeniu tego drugiego obszaru życia narodu.
Pan musi być cholernie oderwany od życia kraju opisując żal po kwiatkach, gdy płoną lasy.
tichy2 lipca 2009, 16:00
"Wszystko jest postawione na głowie"To bardzo celna i uniwersalna uwaga.

Tak uniwersalna, że stosuje się również (czy tylko - byc może?) do samego tekstu pana profesora.

Zastanówmy się przez chwilę nad aforyzmem Andrzeja Frycza Modrzewskiego, który oddaje sposób myślenia obywateli zatroskanych zarówno stanem edukacji jak i stanem Rzeczpospolitej:

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

Czy można odmówić temu racji? Nie można. Więc, to prawda?

Nie. Nieprawda. Nie cała, przynajmniej.

Czego zatem brakuje? Brakuje uzupełnienia, a może wręcz postawienia na głowie (dwukrotne postawienie na głowie przywraca wszak naturalny kierunek). Zatem, wytłuszczając odwróconą implikację:

"Jakie są Rzeczypospolite, takie ich młodzieży chowanie"

Innymi słowy, wpływ i efekty znaczące sa dopiero w procesie "z góry w dół" bardziej niż "z dołu w górę".

Nie
"jakie są gimnazja, takie licea" - tylko
"jakie licea, takie są gimnazja".

Nie
"jakie szkoły średnie, takie wyższe" - a raczej "jakie szkoły wyższe, takie i średnie".

Etc.

Jaki jest status, jakie sa możliwości, perspektywy kariery po dyplomie, realizacji marzeń (nie wstydźmy się tego słowa), taka i droga do tego dyplomu.

Paradoksalnie, reformy szkół czy programów wpisują sie w ten schemat "z dołu w górę". Paradoksalnie, bo niby są narzucane z góry. Paradoks jest pozorny, bo próby naprawy dotyczą procesu już postawionego na głowie, bez zdawania sobie sprawy z nienaturalności pozycji.


zzzz2 lipca 2009, 20:02
Po piewszePo piewsze, niepotrzebnie sklania sie wszystkich absolwenow gimnazjum do uczeszczania do szkoly sredniej - nauka trudno to nazwac.

Po drugie, po co gdziekowiek na swiecie 40% ludzi wyksztalconych na "poziomie" wyzszym. Moze w uslugach?

Po trzecie masowe uczesnictwo mlodziech w zajeciach wyzszych uczelni - bo studiowaniem trudno to nazwac, musi obnizac poziom.

Po czwarte, niepotrzebne rozbudzanie aspiracji edukacyjnych powoduje wchodzenie w zycie kolejnych rocznikow sfustrowanych mlodych ludzi.

Pozdrawiam
Grim Sfirkow3 lipca 2009, 08:09
Nareszcie ktoś to napisałMatura to egzamin kompletnie niepotrzebny. Potrzebne są egzaminy na studia. Potrzebne jest nie "wyrównywanie szans" głąba z człowiekiem wybitnym, tylko inwestowanie w zdolnych i pracowitych. A szkoły zawodowe turystyki i biznesu powinny być dodatkiem do szkoły średniej, dla każdego chętnego, a nie "po maturze". Matura do likwidacji.

Pozdrawiam
Józef K3 lipca 2009, 18:55
Uzasadniona troskaDoskonale ten temat opisał prof. Krzysztof Konsztowicz ► tutaj.

Równość SZANS na podjęcie studiów wyższych powinna obowiązywać (stypendia), ale liczbę przyjmowanych studentów należy ograniczyć do 20 - 25 % - TYLKO NAJLEPSZYCH (według liczby punktów uzyskanych na maturze, bez oceny z religii). Na drugi stopień - magisterski należy wybierać tylko ok 20 % z absolwentów pierwszego stopnia.

Wtedy wyeliminuje się tę miernotę, która obecnie bezsensownie zamula polskie uczelnie.
tichy3 lipca 2009, 21:37
@Józef K: w linkowanym artykulewystępuje pewne egzotyczne pojęcie - "system północno-amerykański". Taki system, jak autor opisuje, może i w Kanadzie jest. No, nie wiem... kto wie jak naprawdę jest w Kanadzie?

Natomiast u Kanady południowego sąsiada (który wciąż znajduje się w Pólnocej Ameryce)- takiego systemu, jak autor opisuje, nie ma. Nawet szczegóły się różnią... Jeden szczegół - pół biedy, dwa - ujdzie, trzy - niech tam, ale mnóstwo?

A w ogóle, gdy ktokolwiek opisuje jakikolwiek wielki system w terminach ekstremalnych (fatalny! albo - wspaniały!), tego wywody trzeba brać z dużą szczyptą (ba - garścią!) soli.

Albowiem, nolens-volens, zawsze jest spectrum, i nie tylko ma dwa krańce, ale też zawsze potężny liczbowo i znaczeniowo środek, ostoję przeciętności.