Modne powiedzenie, że historia jest nauczycielką życia, co i raz zderza się z prozą naszych zachowań. Stąd od zarania dziejów historię piszą zwycięzcy.
A kimże dziś oni są? Zwykle nie są zdolni do umoszczenia się na długo w fotelach władzy. Przypomnę, że nieomal wczoraj rodziła się IV RP, a dzisiaj żyjemy znowu w III RP bądź co najwyżej w III i pół. Stąd spór o IPN nabiera zasadniczego znaczenia. Aby zrozumieć o co chodzi przypomnę główne jego tezy. Z jednej strony słyszymy, że IPN dzisiaj sprzyja pisaniu historii Polski pod gust braci Kaczyńskich. Z drugiej towarzyszą temu gorące zaprzeczenia. Dotyczą to zwłaszcza prac o podziemiu akowskim, postakowskim, a także opozycji peeselowskiej.
Pisanie pod gust braci ma dotyczyć, w pierwszym rzędzie, prób zmierzenia się z biografią i mitem Lecha Wałęsy. A mit ten, jak twierdzi IPN, nie jest zbudowany z brązu. Jego tworzywo - tak jak życie - ma być w tonacji jasno - szarej. Mimo to, o paradoksie, ten mit wcale nie wyblakł, a przeciwnie jest bliższy przeciętnym Kowalskim niż poprzednio. Okazuje się, że dla większości Polaków ewentualny epizod współpracy Wałęsy z bezpieką, wobec późniejszych jego dokonań, nie ma znaczenia. Dowodzi tego jego tryumfalny powrót w rankingach na miejsce zarezerwowane dla najpopularniejszego polityka. Natomiast sam spór nie jest błahy dla pojmowania naszej przeszłości i budowania tożsamości narodowej. Jest to, w gruncie rzeczy, dyskurs o autorstwie przemian i ich charakterze.
Jest jasne, że jeśli ojcem zwycięstwa nad komunizmem nie zostanie uznany Wałęsa i wszyscy ci, którzy z nim i jego drogą życiową się identyfikują, to nasunie się pytanie: o imię sprawiedliwych, którzy w sposób pryncypialny niepodległość wywalczyli. Takie spory i kłótnie, dodajmy, nie są niczym nowym. W Polsce pamiętamy spór z przed wojny o to kto był ojcem II RP? Wygrał go jednoznacznie Józef Piłsudski. Z tym, że w pognębieniu adwersarzy pomogło mu zdobycie władzy w roku 1926. Podobnie jest dziś, gdyby nie błyskotliwe zwycięstwo wyborcze braci Kaczyńskich, w roku 2005, nie byłoby całej sprawy. To wtedy przypomnijmy powróciło w Polsce na poczesne miejsce pojęcie polityki historycznej. Odgórnie miała ona kształtować nasze pojmowanie historii. Być może ten spór byłby już rozstrzygniety gdyby na firmamencie znalazł się ktoś o kryształowych dłoniach, kto mógłby wiarygodnie przejąć sztandar zwycięstwa z rąk Wałęsy. Takiego ktosia jednak do dziś nie ma, chociaż były próby. Okazało się bowiem, że do tej roli nie pasuje ani pani Walentynowicz ani pan Gwiazda ani Lech Kaczyński. Stąd ci, którzy tak obruszają się na przeszłość Bolka zaraz, póki co, półgębkiem dodają , że Wałęsa ma też niewątpliwe zasługi tyle , że po drodze popełnił liczne grzechy.
Ostatnio jego grzechy z młodości zostały dźwignięte na antywałęsowskie sztandary przez Pawła Zyzaka. Nie wziął się on znikąd. Pisząc swą biografię pełnymi garściami korzystał on z owego nieuchwytnego geniusu loci jaki narodził się dzięki polityce historycznej braci i pryncypialnej linii IPN. Z tym , że dzieło nowego magistra przekroczyło ramy dobrego smaku.
W rewanżu bojownicy o IV RP zarzucają rządowi, że prowadzi politykę antydemokratyczną i ogranicza swobody badań naukowych. Sądzę, że dopóki na czele rządu jest pan Donald Tusk antywałęsowskim bojownikom włos z głowy nie spadnie. Jego gabinet nigdy bowiem nie przejdzie od słów do czynów. Tak więc w wymiarze praktycznym Wałęsa pozostanie na scenie z podbitym okiem. Wątpiącym w powyższe słowa przypomnę, że liderzy IPN byli ostatnio na pokojach prezydenckich i po otrzymaniu najwyższych odznaczeń państwowych zostali prezydenckimi słowami jednoznacznie zagrzani do dalszej nieustępliwej walki o prawdę i wolność.
W tej sytuacji odpowiedź na pytanie: kto kogo czyli o wykładnię w sprawie biografii Wałęsy, a więc oficjalny kształt historii Polski ma kluczowe znaczenie nie tylko dla historii ale także naszej przyszłości. Od jego wyniku zależy w gruncie rzeczy los IV RP, a z jej wizją ludziom zdrowo rozsądkowym trudno jest się pogodzić. Jedno jest pewne - czego nie chce zrozumieć pan Łukasz Warzecha, którego tezy skłoniły mnie do napisania powyższych uwag - na tej zawierusze ideologicznej przegramy wszyscy. Świat przypomni sobie znów opowieść o Polakach, których kotła w piekle nie musi pilnować najmarniejszy nawet diabeł bo oni, jak zwykle, zamęczą się sami.
2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka