Fakt - Opinie Fakt - Opinie
219
BLOG

Debata "Faktu" o stosunkach polsko-niemieckich, Ralph Giordano:

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 21

 

Niezapomniany obraz: ciężka pokrywa ulicznej studzienki ściekowej otwiera się od środka, z niej wyczołguje się całkowicie wyczerpany człowiek – i widzi obok siebie but niemieckiego żołnierza… Ta scena o zapierającej dech w piersiach symbolice pochodzi z filmowego klasyku Andrzeja Wajdy „Kanału”: po 63 dniach niebywale zaciętego oporu, 2 października 1944 roku, upadło Powstanie Warszawskie przeciw niemieckiej okupacji. Ten obraz staje mi przed oczami od półwiecza, gdy wraz ze zmieniającymi się kolejami historii myślę o Polsce: to pokonany Dawid, który ostatecznie triumfuje przecież nad Goliatami hitlerowskich Niemiec i Związku Sowieckiego! Inaczej dzisiejszej Polski, tej niezłomnej części demokratycznej Europy, nie potrafię określić.

I także tu, w moim kraju, nawet jeśli z powolnością zmieniających się epok lodowcowych, to jednak narasta przekonanie, że korzeni niemieckiego zjednoczenia należy szukać również w nieprzezwyciężonym polskim oporze przeciw wschodniemu mocarstwu. To było jedno z głównych zarzewi, które doprowadziło do upadku poststalinowskiego moskiewskiego despotyzmu.
 
„Polska zasłużyła się Europie”. Powiedziałem to 19 czerwca 2004 roku w berlińskim
Französischer Friedrichstadtkirche, zaproszony przez Związek Wypędzonych na uroczystość ku czci krwawo stłumionego Powstania Warszawskiego z sierpnia 1944 roku. To był hołd, podziękowanie ocalałego z Holokaustu dla walczących z nazistowskimi Niemcami. Dla tych, którym ten ocalały zawdzięcza swoje wyzwolenie i który przy tej okazji jasno i zdecydowanie podkreślił, że odpowiedzialność za wypędzenie Niemców ponoszą w pierwszym
rzędzie Hitler i jego zwolennicy.
 
Wygłosiłem tego dnia główną mowę, ale mówili też inni - kardynał Lehmann, bawarski politolog Hans Maier, polski politolog Bogdan Musiał oraz przewodnicząca Związku Wypędzonych i Centrum przeciw Wypędzeniom Erika Steinach. Zwołała ona konferencję pod tytułem „Empatia drogą do wspólnoty". Gdyby padły na niej w najmniejszym chociaż stopniu rewizjonistyczne albo rewanżystowskie wypowiedzi, natychmiast opuściłbym to spotkanie.
 
Tak się nie stało. Z tego, co zostało tam powiedziane, powstała broszura, pod którą mógłby podpisać się każdy polski patriota.
 
Jednak dokładnie z tych właśnie kręgów od ponad 50 lat, pod hasłem „historia wypędzenia”, dobiegają całkiem inne tony – notorycznie pomijające jej praprzyczynę. Kto w publikacjach Związku Wypędzonych szukałby takich nazwisk, jak Hitler, Himmler, Heydrich czy chociażby nazwy Auschwitz, kto szukałby choćby jednego przykładu na to, czym dla Polaków była niemiecka okupacja z lat 1939-1945, nie znalazłby nic. A kto na dorocznych spotkaniach ziomkostw doszukiwałby się oznak empatii wobec wymordowanych narodów, trafiłby na hasło „Niemcy prawdziwą ofiarą historii”. Gdyby politycy podczas takich spotkań zwrócili uwagę na genezę wypędzenia, zostaliby wygwizdani. Do tego deficytu empatii przyznał się na początku lat 90-tych zeszłego stulecia i ubolewał nad nim jeden z głównych, długoletnich funkcjonariuszy Związku Wypędzonych, Herbert Czaja.
 
Źródłem takiej postawy jest „Karta niemieckich wypędzonych ze stron ojczystych”, ogłoszona 5 sierpnia 1950 roku, a więc wtedy, gdy parowały jeszcze otwarte groby drugiej wojny światowej. Nie ma w niej żadnego odniesienia do historycznych przyczyn wypędzenia.
 
Zamiast tego pada kluczowe zdanie: „My, wypędzeni ze stron ojczystych, rezygnujemy z zemsty i odwetu”. Czytając je, można przetrzeć oczy ze zdumienia – co za wspaniałomyślny gest. Czyżby Niemcy wierzyli w to, że udręczone narody Europy Wschodniej są ich dłużnikami? W moich oczach ta zdolność do przeinaczania historii czyni z „Karty wypędzonych” majstersztyk niemieckiej sztuki wypierania się winy.Dopiero po długim czasie, wraz z początkiem 21. wieku, pojawiły się nagle głosy, których z tych właśnie kręgów bym się nie spodziewał: „Wypędzeni są ofiarami polityki Hitlera. To on otworzył puszkę Pandory. Holokaust był bezprzykładną zbrodnią i każde zrównywanie wypędzenia z ludobójstwem na Żydach jest fałszem. Związek Wypędzonych nie zgłasza już żadnych roszczeń wobec Polski, odpowiada za pierwszą wystawę o losie polskich wypędzonych i odcina się od (rewanżystowskiej) firmy doradztwa prawnego Powiernictwo Pruskie”. To cytaty z wypowiedzi Eriki Steinach, która jeszcze 10 lat wcześniej negatywnie wypowiadała się o układzie granicznym z Polską i o jej wstąpieniu do UE.
 
To była ta zmiana kursu, która – wraz z wieloma wystąpieniami w duchu mojej własnej „Karty”, którą proklamowałem w mowie z okazji 60. rocznicy Powstania Warszawskiego – skłoniła mnie do tego, by począwszy od 2003 roku z zaciekawieniem zbliżyć się do Centrum przeciw Wypędzeniom i jego inicjatorki. We wspomnianej mowie stwierdziłem: „Odpowiedzialność za każdego cywila i żołnierza zabitego podczas drugiej wojny światowej spada najpierw na tych, którzy ją wywołali: Hitlera i jego zwolenników. To oni w pierwszym rzędzie ponoszą odpowiedzialność za ofiary bombardowań i ucieczki, jak też za wypędzenie. Bez genezy wypędzenia nie ma jego historii. Ale bez historii wypędzenia nie ma też jego genezy – człowieczeństwo jest niepodzielne”.
 
Wszędzie, gdzie łamane są prawa człowieka, potrzebna jest prawda i jawność. Opowiadam się za pojednaniem w duchu prawdy i apeluję do polityków i mężów stanu z krajów okupowanych niegdyś przez Niemcy, by ze swojej strony dokonali szczerego rozrachunku tam, gdzie w ich historii po 1945 roku kryje się bolesna prawda. W pamięci o niej tkwi tajemnica zbawienia.
 
Jako ten, który tylko dzięki przypadkowi i szczęściu przeżył państwo komór gazowych, wiem, jak dużo uzasadnionego gniewu nagromadziło się wobec niemieckich okupantów i tych, którzy czerpali profity z ich zbrodni. Chcę jednak, by wolno mi było płakać na wspomnienie wypędzonych Niemców, bitych i gnębionych, z zakrwawionymi głowami pędzonych na mrozie do odkrytych wagonów. Chcę bowiem, bym - bez poczucia wstydu i bez umniejszania tego strumienia łez, które wylałem, wylewam i będę nad nimi wylewać – mógł potem zapłakać nad żydowskimi ofiarami Holokaustu oraz nad milionami zamordowanych Polaków, Sintich i Romów.
 
Wiem, że zaryzykuję tym całą polską sympatię wobec siebie, ale wyznam, że prowadziłem długoletnią korespondencję z Eriką Steinach, czasem się z nią zgadzając, a czasem nie.
 
Nie była to jednak wymiana listów z rewanżystką. Fakt, że znów nabrałem dystansu, bierze się z mojej niezgody na to, że w swojej publicznej działalności Związek Wypędzonych wciąż pomija genezę wypędzenia, a „Karta niemieckich wypędzonych ze stron ojczystych” nadal uchodzi za „konstytucję” Związku. Przy czym władze Związku Wypędzonych tak naprawdę od dawna nie ulegają historycznemu zaślepieniem tej „Karty”. A to, co jestem efektem „nowych
tonów” w Związku, przypada na erę Steinbach. Musiałbym być analfabetą albo oderwać się od rzeczywistości, żeby temu zaprzeczyć. Dlatego też twierdzenie, że „nie zrobiono w ogóle nic”, trafia na mój zdecydowany sprzeciw.

Postscriptum: Szanowny Władysławie Bartoszewski, kochany towarzyszu broni i pionierze dobrych niemiecko-polskich stosunków! Był Pan pierwszym Polakiem, który w 1999 roku w swojej mowie w Bundestagu z okazji 50-lecia Republiki Federalnej przywołał cierpienie niemieckich wypędzonych. Proszę, niech Pan, ze swoim podziwu godnym temperamentem i autorytetem, wyprowadzi niemiecko-polskie stosunki z turbulencji sporów w atmosferę zgodnych z zasadami i rzeczowych dyskusji. Prosi o to, łącząc serdeczne pozdrowienia, Pański Ralph Giordano.

Ralph Giordano, niemiecki pisarz żydowsko-włoskiego pochodzenia

 

 

 

Dotychczas w ramach naszej debaty o stosunkach polsko-niemieckich ukazały się następujące teksty:

Klaus Bachmann: Nasze stosunki nie są złe, są zaściankowe

Marek Cichocki: Konflikt polsko-nimiecki jest wielu na rękę

Adam Daniel Rotfeld: Główny wróg - ignorancja

Piotr Bugajski: Niemcy nie mają prawa nas pouczać

Konrad Schuller: Niemcy nie powinni zapominać o wypędzeniach, jednak zarazem należy pokazywać ich prawdziwe przyczyny

Lukasz Warzecha publicysta „Faktu”, „Dość hipokryzji i banałów!”

Paweł Lisicki redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”: „Polska-Niemcy wyzwania suwerenności”

Thomas Schmid, redaktor naczelny „Die Welt”: „Naszym problemem jest przeszłość”

Adam Krzemiński „Polityka”: „Od stosunków Polski i Niemiec zależy przyszłość Europy”

 

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka