Fakt - Opinie Fakt - Opinie
178
BLOG

Sierakowski: to co robi rząd to anty-solidarność

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 5

Z redaktorem naczelnym Krytyki Politycznej, Sławomirem Sierakowskim rozmawia Sonia Termion

 

Mamy światowy kryzys, jakie może on mieć konsekwencje dla polskiej sceny politycznej?
- Straci PO, bo konsekwentnie zachowuje się, jakby nie zauważyła kryzysu. Tusk i Rostowski uparcie trwają przy ideologii, która właśnie na świecie zbankrutowała. Zamiast interweniować, inteligentnie zwiększyć deficyt o takie wydatki, które mogą podtrzymać koniunkturę, „wepchnąć” inwestycje prywatne i zahamować wzrost bezrobocia, rząd wybrał duszenie koniunktury cięciami wydatków publicznych. Zaraz i tak będzie miał większy deficyt, bo gorsza koniunktura to spadek wpływów do budżetu i wzrost wydatków na zasiłki dla bezrobotnych. Rząd nigdy nie wykazał czarno na białym, że rozsądne zwiększenie wydatków państwa i pobudzenie gospodarki nie pozwoli sfinansować większego długu i wzrostu kosztów jego obsługi. A taką strategię stosuje cały świat, nie tylko państwa najbogatsze. Zamiast skorzystać ze spadku cen i budować infrastrukturę publiczną, rząd chce tracić na spadku cen i prywatyzować. Zamiast podnieść podatki dla najbogatszej grupy, rząd rozważa podniesienie składki rentowej, która obciąży wszystkich, a do tego najgorzej sytuowani mogą stracić pracę w wyniku podniesienia kosztów pracy. To jest anty-solidarność.

Mocne słowa. Pomysł pomocy w spłacie kredytów tym, którzy stracą pracę też jest zły?

- Ten akurat jest dobry, ale co z tego, skoro do dziś nie znamy szczegółów. 

Póki co jednak PO trzyma się mocno...
- Źródłem wysokiego poparcia dla PO i nadziei na przetrwanie kryzysu jest dramatyczna wprost słabość opozycji. Tusk świetnie wie, że miałby znacznie trudniejszą sytuację, gdyby tylko jego wyborcy mogli bez wstydu oddać głos na kogoś innego. Ale pozostaje im jedynie Kaczyński albo Napieralski. Jeśli chodzi o PiS, to zwrot tej partii w stronę centrum może odtworzyć skrajną prawicę. Bo PiS był partią rozładowywania frustracji, a nie uprawiania polityki pokoju.

A jakie jeszcze ten kryzys może mieć skutki dla polskiej rzeczywistości?

- Wszędzie na świecie zwycięża przekonanie, że nie da się na dłuższą metę prowadzić polityki gospodarczej, która lekceważy spójność społeczną. Miejmy nadzieję, że zrozumieją to także polskie elity.

Co to znaczy?
- To znaczy, że coraz większe nierówności gospodarcze muszą skończyć się kłopotami dla wszystkich. Państwo nie może abdykować ze swojej roli w gospodarce. Wcześniej pokonaliśmy fundamentalizm komunistyczny, dzisiaj pokonujemy fundamentalizm rynkowy. Wreszcie pojawia się szansa racjonalnej polityki gospodarczej.

Czym miałaby się przejawiać taka polityka? Podniesieniem podatków dla zamożnych?
- Podatki dla najbogatszych są w Polsce zdecydowanie za niskie. Świat powinien skończyć z rajami podatkowymi, a my z wewnętrznym rajem podatkowym, jakim jest nadużywana możliwość samozatrudnienia, dzięki której najlepiej zarabiający płacą najniższe podatki.

Życzycie sobie krachu kapitalizmu?

- Jesteśmy socjaldemokratami i z różnych wersji kapitalizmu wybieramy ten możliwie najbardziej sprawiedliwy społecznie.

Chcielibyście zrobić z Polski drugą Szwecję?
- Gdy mieliśmy budować drugą Japonię, a później drugą Irlandię, to każde z tych państw wpadało w poważny kryzys. Więc ja bym proponował pierwszą sprawiedliwą społecznie Polskę, zamiast drugiej Szwecji czy innego kraju.

Kryzys może więc, pana zdaniem, przynieść też dobre - z waszego punktu widzenia - efekty, zgodnie z zasadą: nie ma tego złego...
- Nikt się nie powinien cieszyć z kryzysu, bo oznacza on straszne konsekwencje dla setek tysięcy ludzi. Niestety, kryzysy wywołują najbogatsi, a cenę płacą najbiedniejsi.

A jakie mogą być jego skutki dla Unii Europejskiej? Dotychczas pana środowisko obwiniało Polskę o działanie na szkodę Unii. Teraz, jak się zdaje, więcej na sumieniu ma np. Francja. Nadal Polska jest winna?

- Jeśli Europa jest niedostatecznie zintegrowana, żeby móc skoordynować działania państw narodowych wobec kryzysu i powstrzymać protekcjonizm, to trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że przyczyniliśmy się do tego. Przez lata byliśmy hamulcowymi integracji. Blokowaliśmy kolejne próby stworzenia eurokonstytucji, rozbijaliśmy solidarność europejską, gdy Miller podpisywał listy poparcia dla Busha i wysyłał wojska do Iraku.

Czyli mszczą się na nas dawne błędy?

- Także obecnie odcinanie się od innych państw naszego regionu także nie sprzyja budowie przyszłej solidarności europejskiej. Nie bądźmy zdziwieni, gdy bogatsze państwa podobnie postąpią wobec nas, skoro my postępujemy tak wobec innych.

Jaki może być tego efekt? Europa dwóch prędkości?
- Słaba Unia może nie wytrzymać kryzysu i się zdezintegrować. Ale niemoc poszczególnych państw w walce z recesją może też zmobilizować wszystkich do przyspieszenia procesu integracji.

Platforma skręca w lewo. Popiera Cimoszewicza, przygarnia Huebner, otwiera się na debatę o eutanazji itd. Cieszy się pan?

- Platforma wykonuje rozmaite ruchy, żeby pozostać superpartią reprezentującą rozmaite elektoraty. Dla każdego coś miłego: Gowin dla konserwatystów, Palikot dla liberałów. Platforma pozoruje gotowość podjęcia decyzji w sprawie uregulowania kwestii in vitro, ale będzie odkładać to najdłużej jak tylko się da, bo ryzykuje utratą któregoś ze skrzydeł.

I skręt w lewo ma zapobiec odpływowi elektoratu?
- Badania pokazują, że około 40 proc. ludzi dziś popierających Platformę, poparłoby jakąś lewicę, gdyby to nie był Napieralski. Każde działanie psujące szyki lewicy jest wobec tego korzystne dla Tuska.

Czyli proponując Cimoszewiczowi kandydowanie na sekretarza generalnego RE Tusk chce się go pozbyć?
- Tak, to próba wyeksportowania za granicę jednego z największych konkurentów politycznych. Trzeba jednak pamiętać, że to SLD wyeliminowało wcześniej Cimoszewicza z życia politycznego. Zatem dzisiejsze pretensje do niego są śmieszne.

Ale jakie to ma konsekwencje dla Platformy?
- Rząd i premier mają coraz niższe notowania, a PO utrzymuje wysokie poparcie. Czyli Platforma jest dziś silna głównie brakiem alternatywy. Stąd wysiłki w celu podtrzymania słabości konkurencji i rzekome otwarcie na lewo.

Wydaje się, że powinniście być zadowoleni z takiej metamorfozy PO.

- Nie jesteśmy ciemnym ludem z wyobrażeń marketingowców Donalda Tuska. Świetnie wiemy, że takie postaci, jak Gowin czy Palikot funkcjonują jako atrapy pluralizmu w tej partii. One pozwalają temu samodzierżawiu, jakim jest PO symulować pluralizm w partii, merytoryczną debatę i ideowość.

Nie wierzy pan w szczerość deklaracji PO o otwarciu się na debatę w kwestiach światopoglądowych?
- Tusk dał się poznać jako wyjątkowy konformista w sprawach obyczajowych. Gdy trzeba odebrać elektorat PiS-owi wykona szopkę ze słubem kościelnym na miesiąc przed wyborami, opowie, że na starość został konserwatystą, pomodli się przed kamerami w Kościele. Taki sam zwrot potrafi wykonać w drugą stronę. Tusk robił sobie już tyle operacji plastycznych na poglądach, że trudno rozpoznać jakąś prawdziwą twarz.

A może otwierając debatę o kwestiach bioetycznych, Platforma chce odwrócić uwagę ludzi od kryzysu?
- To wyjątkowo niemoralny argument. Proszę powiedzieć pani Barbarze Jackiewicz - jest kryzys, więc nie będziemy rozmawiać o pani synu. Nie można i nie trzeba wybierać między walką z kryzysem i regulowaniem kwestii bioetycznych.

A jakich rozwiązań w tym obszarze byście sobie życzyli?
- W kwestiach światopoglądowych istnieją na Zachodzie sprawdzone rozwiązania. Legalizacja związków partnerskich; prawa do adopcji dzieci przez homoseksualistów; aborcji legalnej np. do 24 tygodnia, do kiedy płód nie odczuwa cierpienia. Bo dla nas znacznie istotniejszym punktem odniesienia jest ograniczenie cierpienia, a nie jakaś abstrakcyjna definicja życia. Współczujemy bardziej kobiecie niż zarodkowi. Nie widzimy powodów, dla których należy zmuszać nieuleczalnie chorego, żeby w nieskończoność przedłużać jego cierpienia w imię jakiejś nieludzkiej etyki preferującej teologiczną abstrakcję wobec realnego bólu.

Myślicie, że nie dochodzi na Zachodzie do nadużyć w sprawie eutanazji?

- Nadużycia są w każdej dziedzinie prawa, a mimo to nie rezygnujemy przecież z regulacji prawnych.

Mówi pan, że aż się prosi, by powstała nowa lewica. Wejdziecie do polityki?

- Kontekst dla podjęcia nowej lewicowej inicjatywy robi się coraz bardziej zachęcający. Zarazem polskie życie polityczne zamieniło się w kartel i droga do polityki jest szczelnie zamknięta przez pieniądze partyjne.

Kiedy moglibyście podjąć próbę wejścia na scenę polityczną?
- Którędy biegnie droga do polityki widać po Pawle Piskorskim. Tu nie chodzi o organizowanie ludzi wokół jakiegoś programu, idei, myśli politycznej, ale o poszukiwanie kasy i wejście do kartelu. Polska demokracja jest dziś fikcją i skłania do zachowań niemoralnych. My szczęśliwie stworzyliśmy sobie cały szereg sposobów oddziaływania na życie publiczne w sposób uczciwy i skuteczny. Wracając do kalendarza wyborczego to najkorzystniejszy moment dla stworzenia nowej formacji na lewicy będzie w trakcie wyborów prezydenckich. SLD po rozstaniu z Cimoszewiczem i Borowskim nie będzie miało dobrego kandydata. A dobry wynik kogoś spoza SLD, komu uda się zebrać lewicowych wyborców, doprowadzić może do długo oczekiwanego przesilenia na lewicy.

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka