Fakt - Opinie Fakt - Opinie
141
BLOG

Edward Lucas ("The Economist"): polską gospodarkę czekają dość p

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 21

Edward Lucas, dziennikarz"The Economist"

W czasach, gdy wykładał ekonomię, Jacek Rostowski oblałby prawdopodobnie każdego studenta twierdzącego, że receptą na kryzys jest cięcie wydatków państwa. Dlatego wydaje się przedziwne, że to właśnie robi będąc ministrem finansów.

Polska to kraj wystarczająco duży i wystarczająco prężny, aby przeciwdziałać recesji gospodarczej poprzez obniżanie podatków i zwiększanie wydatków. Pieniądze może pożyczyć za granicą, a nawet je wyprodukować (kiedyś to było tabu; teraz zamawianie druku dodatkowych banknotów przychodzi szefom banków centralnych równie łatwo, jak zamawianie dodatkowej kawy do śniadania).

Pan Rostowski upomniałby surowo owego studenta: taki bodziec nakręca
popyt, a w końcu sam siebie zjada: zwiększona aktywność gospodarcza
oznacza wyższe podatki.

W praktyce jednak lekcje ekonomii kończą się inaczej. Gdyby Polska
poszła teraz tą drogą, doprowadziłoby to do katastrofalnego spadku
wartości złotego i gwałtownego wzrostu kosztów kredytów. Inwestorzy,
brnąc przez olbrzymie bagno toksycznego zadłużenia, są zanadto
zdenerwowani, aby tolerować cokolwiek poza solidnymi oszczędnościami. A
zatem Polska utknęła w bolesnym procederze cięć budżetowych,
dokonywanych w nadziei, że uspokoi to rynki. Oznaczałoby to wzrost
wartości złotego i złagodzenie warunków stawianych kredytobiorcom.

Obawiam się, że i to nie pomoże. To bagno jest zbyt szerokie i zbyt
głębokie. Polska płaci teraz cenę za te wszystkie lata, kiedy rządzący
nie zajmowali się sprawami takimi, jak reforma wydatków publicznych czy
przegrzany rynek kredytów. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby cztery
lata temu Polska gruntownie zreformowała wszystko - od emerytur po
system podatkowy - i wykorzystując lata boomu gospodarczego spłaciła
dużą cześć zadłużenia.

Pomimo straconych okazji, Polska wciąż zasługuje na to, aby patrzeć na
nią inaczej, niż na inne kraje tego regionu. W przeciwieństwie do
Węgier, nie jest tragicznie zadłużona. Nie jest całkowicie uzależniona
od eksportu. Jej gospodarka ma się o wiele lepiej w porównaniu z tak
beznadziejnymi przypadkami, jak Łotwa, gdzie nawet przy międzynarodowym
wsparciu finansowym idącym w miliardy dolarów gospodarka skurczy się w
tym roku o 10 procent. Tych różnic często się jednak nie dostrzega. Dla
świata zewnętrznego cała Europa Wschodnia to jeden region.

Sytuację pogarsza jeszcze bardziej Unia Europejska. Zezwala bogatym
państwom na upolitycznione wykupy w branży motoryzacyjnej pod warunkiem,
że ich beneficjenci utrzymają miejsca pracy u siebie w kraju. To uderza
w kraje postkomunistyczne,  producentów niskokosztowych w łańcuchu
dostaw. Unii nie udało się także doprowadzić do transgranicznej
integracji rynku bankowego. Co się stanie, jeżeli upadnie jakiś duży
bank austriacki?  Czy austriacki podatnik wykupi jego polską filię?
Prawdopodobnie nie. Ale ktoś będzie musiał. Unia upiera się ponadto przy
absurdalnych, przestarzałych kryteriach przyjęć do strefy euro. A
powinna zgodzić się na to, aby kraje dokonywały jednostronnej
euroizacji, a dopiero potem załatwiały sprawy związane z formalnym
członkostwem w Europejskim Banku Centralnym.

Kryzys finansowy stał się kryzysem gospodarczym. Wkrótce będzie kryzysem
społecznym, a potem politycznym. Polski nie czeka najgorsze. Ale będzie
dość paskudnie.

 

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka