Od jakości sąsiedztwa polsko-niemieckiego w ogromnej mierze zależy przyszłość Europy. To nie regionalna megalomania, lecz doświadczenie ostatnich dwustu lat.
Historyk niemiecki Heinrich August Winkler uważa, że od likwidacji Polski przez zaborców w 1795 r. i likwidacji Rzeszy przez Napoleona w 1806 r. do roku 1989, zwycięstwa „Solidarności” i upadku muru berlińskiego, „kwestia niemiecka” – dążenie do zjednoczenia – była organicznie związana z „kwestią polską” – dążeniem do odzyskania suwerenności.
Przez 150 lat oba te dążenia to konflikt interesów. Niemcy rosły w siłę kosztem Polski i innych sąsiadów. Z kolei Polska wracała na mapę Europy, zawsze, gdy Niemcy ponosiły klęskę z ręki Napoleona, Ententy czy aliantów.
Jednak w ciągu ostatnich 50 lat – od Października ’56 i budowy muru berlińskiego w 1961 r. po upadek komunizmu w 1989 r. i wejście Polski do NATO i UE – konflikt polsko-niemiecki stopniowo przeradzał się we wspólnotę interesów. Elity i autorytety moralne w obu krajach zdały sobie sprawę, że bez pojednania Niemców i Polaków ani Niemcy się nie zjednoczą, ani Polska nie odzyska suwerenności. Warunkiem jest uznanie przez Niemcy granicy na Odrze i Nysie oraz przezwyciężenie wzajemnej niechęci, uprzedzeń i zwykłej niewiedzy.
Kamieniami milowymi na drodze polsko-niemieckiej wspólnoty był list polskich biskupów z 1965 r. ze słowami „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, uklęknięcie Willy’ego Brandta w Warszawie w 1970 r., liczne prywatne kontakty Gierek–Schmidt, solidarność Niemców z Polakami w czasie stanu wojennego, i wreszcie porzucenie w latach 80. przez strategów „Solidarności” przekonania, że podział Niemiec leży w polskim interesie.
Gdy zjednoczeniowa lawina ruszyła, Polska nie mogła jej zatrzymać, ale mogła protestować i przeszkadzać, tak jak próbowały Paryż i Londyn. Gdyby w okresie 89–90 podobnie postępowała Warszawa, stosunki polsko-niemieckie na długo byłyby zatrute. Nic podobnego nie miało miejsca.
Polska – poprzez Okrągły Stół i wybory 4 czerwca – nie tylko była detonatorem zmian ustrojowych. W sierpniu ’89 r. przyznała też w Sejmie – poprzez posłów „S” – Niemcom prawo do zjednoczenia. W zamian stały się one po 1989 r. skutecznym rzecznikiem polskich interesów na Zachodzie.
Polsko-niemiecka wspólnota interesów nie skończyła się – wbrew przekonaniu polskiej prawicy – ani gdy Polska weszła do NATO, ani gdy stała się członkiem UE. Nadal w interesie obu państw i narodów jest umacnianie Unii, pogłębianie jej struktur i wypracowywanie wspólnej polityki atlantyckiej, energetycznej, wschodniej…
Oceniane z takiej perspektywy wszelkie nieporozumienia i wzajemne pretensje powinny nabierać dużo mniejszej wagi, niż nadają im ci politycy i te media, które żerują na podsycaniu wojennych emocji, sięgają do absurdalnych analogii historycznych i obrazu sąsiada jako wiecznego wroga.
Kto gazociąg bałtycki uważa za nowe wydanie paktu Ribbentrop-Mołotow, ten odbiera sobie możliwość znalezienia racjonalnego rozwiązania lokalnej sprzeczności interesów. Kto nie dostrzega zmiany filozofii planowanej w Berlinie wystawy „Widocznego Znaku”, która jest wynikiem nie tylko polsko-niemieckiej, ale też niemiecko-niemieckiej debaty wokół projektu Eriki Steinbach, ten sam sobie szkodzi. Odmawiając dialogu, tupiąc i obrażając się można niekiedy odnieść sukces – ale tylko na krótką metę, zwłaszcza gdy ma się do czynienia z silniejszym partnerem, który może obejść kłopotliwego partnera.
Zapomniany dziś pisarz wrocławski Henryk Worcell nazwał w latach 60. język polsko-niemieckiego dialogu najtrudniejszym językiem świata. Dziś, gdy jesteśmy sojusznikami i sąsiadami, nie jest on już taki trudny. Wymaga jednak dobrej woli i empatii, bez notorycznego domniemania złej woli.
Tymczasem nasza prawica okopała się w twierdzy niezmiennych formuł. Dowodem choćby nowy program PiS, który w sprawach niemieckich powtarza stare zarzuty: rura bałtycka, Centrum przeciwko Wypędzeniom, polityka wschodnia, oraz kwestionowanie „przez niektóre środowiska” polskiej własności na ziemiach zachodnich. Dla PiS czas stoi w miejscu: jakby „Widoczny Znak” nie był kompromisowym odejściem od idei Centrum. Jakby Warszawa i Berlin nie współpracowały ze sobą – mimo różnego rozkładania akcentów – zarówno w czasie pomarańczowej rewolucji, jak i kryzysu gruzińskiego. I jakby odrzucenie roszczeń Powiernictwa Pruskiego przez trybunału strasburski nie potwierdził wspólnej polsko-niemieckiej wykładni prawnej z września 2004 r. o bezzasadności roszczeń.
Nasza prawica mając problemy z odnalezieniem się w dzisiejszym świecie ucieka w przeszłość i zamyka się w twierdzy historycznych żalów i kompleksów. W 2007 r. wyborca odrzucił to autystyczne spojrzenie na sąsiada i wybrał sobie premiera bardziej otwartego i przyjaznego w kontaktach zarówno z własnym społeczeństwem jak i zagranicą.
Na dobrą sprawę polska formuła na obecne czasy – światowego kryzysu, ale i euroatlantyckich struktur, w których Polska jest solidnie umocowana – powinna być dokładnie odwrotna niż głoszą prawicowe jeremiady.
Oto ona: W XX w. Polska kosztem ogromnych ofiar odniosła historyczny sukces. Odrodziła się niczym feniks, przetrzymała ludobójczą wojnę i powojenne zniewolenie, znalazła skuteczną metodę zrzucania stalinowskich struktur. W 1989 r. wniosła kluczowy wkład do kultury politycznej „jesieni ludów”, potrafiła się pojednać z „dziedzicznymi wrogami” i znalazła miejsce w jednoczącej się Europie. Jest co prawda krajem biednym, zna swoje zapóźnienia cywilizacyjne, ale potrafi je rozwiązywać. Tym bardziej że może liczyć na europejską zasadę współpomocniczości. Zna blaski i cienie własnej przeszłości, ale nie obnosi się ze swymi ranami i potrafi wczuć się w traumatyczne doświadczenia sąsiadów.
Luksemburg i Holandia pokazują, że harmonijne sąsiedztwo z partnerem wielokrotnie silniejszym jest możliwe, gdy punktem odniesienia jest zjednoczona Europa, a nie tylko wyścig narodowych interesów. Stosunki polsko-niemieckie są wprawdzie bardziej obciążone. Z drugiej jednak strony nasze sąsiedztwo ma niesłychaną dynamikę – sieć powiązań międzypaństwowych, komunalnych (600 partnerstw miast), młodzieżowych, aż 150 tys. polsko-niemieckich małżeństw. Nie dzieli nas już granica, skoro Polacy osiedlają się w Meklemburgii.
Wbrew prawicowej mitologii Niemcy i Polacy nie spotykali się w ciągu minionego tysiąclecia jedynie na polach Grunwaldu, na Westerplatte i w powstaniu warszawskim, lecz przez stulecia byli także sąsiadami dom w dom. Z pożytkiem dla jednych i drugich. I dobrze, że znów zaczynają się przenikać we współpracy. Nie ma lepszej drogi do wypełnienia luki w znajomości sąsiada. Zwłaszcza po stronie niemieckiej.
Polska potrzebuje zwiększonej niemieckiej uwagi i niezmniejszonego zaangażowania – również finansowego – w Europę. Niemcy z kolei potrzebują polskiego wsparcia w UE w formułowaniu wspólnych polityk europejskich.
Z jednej strony ta współpraca jest dziś trudniejsza, bo odchodzi pokolenie wojenne, które chciało przezwyciężyć własną przeszłość. Młodzi natomiast niekiedy odkrywają pokusy narodowego egoizmu. Z drugiej jednak jest o wiele łatwiejsza, bo UE daje narzędzia do zmniejszania przepaści cywilizacyjnej, do lepszego uczenia języka i historii sąsiadów. Wbrew obawom prawicy decentralizacja oświaty, tworzenie dwujęzycznych szkół w strefie przygranicznej i rozbudowa współpracy uniwersyteckiej, czego przykładem jest frankfurcka Viadrina, leży w polskim interesie. „Germanizując” polskie i „polonizując” niemieckie młode pokolenie, tworzymy warunki do współpracy i zrozumienia na przyszłość.
Czas na generację polskich i niemieckich polityków, którzy nie będą obwiniać sąsiadów, przywoływać do stołu obrad cieni pomordowanych przodków, lecz powiedzą obu narodom jak niegdyś Kennedy: Nie pytaj, co Europa robi dla ciebie, tylko co ty robisz dla Europy...
Adam Krzemiński, specjalista od spraw polsko-niemieckich, publicysta „Polityki”
W o stosunkach polsko-niemieckich na łamach opinii Faktu pisali:
Paweł Lisicki redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”: „Polska-Niemcy wyzwania suwerenności”
Thomas Schmid, redaktor naczelny „Die Welt”: „Naszym problemem jest przeszłość”
2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka