Fakt - Opinie Fakt - Opinie
75
BLOG

Ryszard Bugaj: „Rząd bezradny w obliczu kryzysu”

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 38

Postawa rządu wobec kryzysu daje powody, by domagać się natychmiastowej dymisji dogmatycznie liberalnego ministra Rostowskiego. Widać też, że premierowi brakuje  kompetencji, by nad ministrem sprawować pieczę. Niestety, nie widzę w tym rządzie człowieka, który mógłby być dla ludzi źródłem nadziei w trudnych czasach.
Bardzo się obawiam, że 20-miliardowe cięcia budżetowe będą sprzyjać co najmniej spadkowi dynamiki PKB, a jak źle pójdzie, to może nawet recesji. Niestety, należy się też spodziewać w tym roku gwałtownego wzrostu bezrobocia. Przyczyni się do tego wypieranie Polaków z Europy. W efekcie pogłębi się tendencja wyrzucania za burtę ogromnych rzesz polskiego społeczeństwa. Nie widać bowiem żadnych zabezpieczeń dla ludzi tracących pracę.
Bulwersuje, że w tej sytuacji nie robi się nic, by pasa zacisnęły grupy najbardziej uprzywilejowane. W USA i Europie Zachodniej głośno postuluje się, by coś zrobić ze skandalicznie wysokimi dochodami menedżerskimi. W Polsce one też są wygórowane, ale nie słychać o tym ani słowa. Przeciwnie, u nas od tego roku najlepiej zarabiający dostali duże obniżki podatków przygotowane jeszcze przez PiS z entuzjastycznym poparciem PO (podobnie jak obniżka składki rentowej).
Teraz PiS próbuje przekonywać, że za to, iż przyszły ciężkie czasy, odpowiada Platforma. Niestety, PiS swymi regulacjami z przeszłości przyczynił się do obecnej kiepskiej kondycji budżetu. Nie obwiniam więc rządu o kryzys, ale uważam, że brakuje mu jakiegokolwiek pomysłu na kryzysowe czasy. Wskutek podjętych przez niego działań na krótką metę zyskają najbogatsi, ale na dłuższą stracimy wszyscy.
Ministrowi Rostowskiemu można postawić wiele zarzutów. Wśród nich rażący brak  profesjonalizmu. Budżet skonstruowano, przekonując, że sytuacja nie jest wcale zła. Przepchnięto go przez Sejm przy założeniu, że tegoroczny wzrost wyniesie 3,7 proc. Krytykowali to właściwie wszyscy komentatorzy i eksperci. Po miesiącu ten budżet próbuje się przewrócić. I to nie jest jakaś marginalna sprawa, bo blisko 20 mld zł cięć to ok. 7 proc. wydatków! To musi wywołać ogromne zamieszanie w całym aparacie państwowym.
Są też poważne przesłanki do twierdzenia, że dokonując w taki sposób cięć wydatków, rząd prezentuje pogardę dla prawa. Powstaje tu pytanie o odpowiedzialność prawną, przede wszystkim ministra finansów.
Czyniąc 20 mld oszczędności, minister finansów jawi się jako iluzjonista. Kwotę tę w połowie uzyskano bowiem z ograniczenia wydatków, a w połowie dzięki swoistej „inżynierii finansowej” – np. wydatki na drogi wypchnięto poza budżet, ale państwowy fundusz drogowy będzie musiał zaciągać na to kredyty. Ogłaszanie więc, że udało się oszczędzić 20 mld zł jest zwykłą próbą oszukania opinii publicznej.
Do iście iluzjonistycznych zabiegów należą też zapewnienia ministra Rostowskiego, że na tych cięciach nie stracą ludzie. Co to znaczy, nie stracą? Nie stracą w tym rozumieniu, że wedle deklaracji ministra będą chronione wypłaty emerytur czy wynagrodzeń w sferze budżetowej. Należy jednak przypomnieć, że sytuacji obywateli nie określają tylko ich wynagrodzenia. Jeżeli wprowadza się ograniczenia wydatków w służbie zdrowia czy edukacji, to oczywiście społeczeństwo na tym traci. Nie można więc mówić, że ludzi nie dotkną te oszczędności.
Jednak kluczowy zarzut wobec antykryzysowej polityki tego rządu jest taki, że jest ona ekonomicznie fałszywa. Prawie wszystkie rządy na świecie, zarówno  prawicowe, jak lewicowe, w obliczu kryzysu przyjmują diagnozę, że jego przyczyną nie jest pogorszenie po stronie podaży, tylko wielki problem ograniczenia popytu wskutek impulsu z rynków finansowych. Dlatego niemal wszystkie rządy decydują się na zwiększenie deficytu. Tymczasem nasz rząd przeciwnie. Uzasadnia to tym, że nie można zwiększyć deficytu, bo Polska będzie niewiarygodna w sfinansowaniu go. Nie odrzucam tego totalnie, ale w tym roku Polska musi uzyskać z rynku 155 mld na szeroko rozumianą obsługę długów. Upieram się, że jeżeli zamiast 155 mld, byłoby to 165 mld, to prawdopodobieństwo, że wpłynie to na wysokość oprocentowania obligacji państwowych, jest zupełnie śladowe. Jeżeli natomiast będziemy ciąć wydatki, tak jak to robi rząd, czy dalej ograniczać deficyt, to z dużym prawdopodobieństwem sami przyśpieszamy zwijanie się gospodarki. W efekcie niższa będzie produkcja, dochody budżetu, a przez to jeszcze wyższy deficyt.
Rząd przekonuje też, że ograniczenie deficytu umożliwi nam wejście do strefy euro w 2012 r. Jeśli ktoś wierzy, że ta data jest realna, to albo stracił kompletnie poczucie rzeczywistości, albo cynicznie gra argumentem, o którym wie, że jest nieprawdziwy.  
Sytuację komplikuje brak jakiejkolwiek debaty w rządzie na temat postępowania wobec kryzysu. Minister Rostowski zdaje się mieć tam niemal dyktatorską pozycję. Zaczynam więc z sentymentem wspominać czasy, gdy w rządzie AWS–UW Kropiwnicki sprzeciwiał się Balcerowiczowi, choć formie tego sprzeciwu można wiele zarzucić.         

Ryszard Bugaj, lewicowy ekonomista

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka