Sytuacja z ustawą IPN niczym w soczewce skupiła problem w relacjach Polska-Izrael-USA. Tym problemem jest asymetria postrzegana przez partnerów Polski jako spłata długu.Premier Izraela, ministrowie jego rządu oraz ambasador w Polsce w sposób bezprecedensowy ingerowali w wewnętrzne sprawy Polski. Gdy B.Natanjahu nakazuje ambasador Azari natychmiast spotkać się z premierem Polski w oczywisty sposób narusza dyplomatyczną zasadę precedencji. Do izraelskiego MSZ został wezwany najwyższy rangą polski przedstawiciel dyplomatyczny w Izraelu. Polski MSZ nie odpowiedział analogicznym krokiem mimo aroganckiej i nie mającej nic wspólnego z dyplomacją postawy ambasador Azari. Minister Finansów Izraela zarzucił Polsce uczestnictwo w eksterminacji Żydów. Strona polska tonując emocje zaproponowała dialog. "Dobrze, uderzacie nas i pomawiacie ale porozmawiajmy o tym, rozmawiajmy nawet jeśli uderzanie w nas uznajecie jako formę dialogu" zdaje się się mówić niewerbalnie polski rząd. Problem w tym że dialog rozpoczął się już na samym początku czyli etapie pisania ustawy. Strona izraelska miała od początku wpływ na treść ustawy o IPN którą teraz neguje.
Ministerstwo Sprawiedliwości wydało komunikat w którym stwierdza: "ustawa była konsultowana ze stroną izraelską". Resort podkreśla w nim, że nowelizacja ustawy o IPN została upubliczniona już 17 lutego 2016 r., a w 2017 i 2018 roku odbyto cztery spotkania. Padają przykłady: 30 sierpnia 2016 r. wiceminister Marcin Warchoł i dyr. Tomasz Darkowski widzieli się z ambasador Izraela Anną Azari oraz zastępcą ambasadora Ruth Cohen-Dar. 6 lipca 2017 roku zaś, z ambasador spotkał się wiceminister Patryk Jaki. Zgłoszone na początku uwagi strony izraelskiej zostały uwzględnione. Podkreślono tylko "wyłączenie z penalizacji badań naukowych". Strona izraelska nie powiedziała, że coś jest nie tak - zaznaczył Jaki. Przez rok nie było z ich strony żadnych uwag. Strona izraelska nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń. Skoro więc sami nie zgłaszali zastrzeżeń, to skąd my mieliśmy wiedzieć, że coś jest nie tak? - pytał z rozbrajającą szczerością wiceminister Jaki.
Co się zatem stało że ustawa napisana z udziałem ambasador Azari została w sposób bezczelny zanegowana przez współautorkę a co najmniej konsultantkę ? Wszystko wskazuje na prowokację strony izraelskiej mającą na celu uruchomienie kryzysu w celu zdyskontowania go.
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, w kontekście nowelizacji ustawy o IPN przyznał, że strona izraelska od dłuższego czasu interweniuje u polskich władz ws. ustawy reprywatyzacyjnej. Izrael nie chce, żeby weszła ona w życie, albo żeby umożliwiała zwrot nieruchomości lub wypłatę 100 proc. rekompensaty. We wtorek wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki na antenie Radia Plus przyznał, że Izrael od dłuższego czasu interweniuje u polskich władz ws. ustawy reprywatyzacyjnej. Działania w tej kwestii podejmowała m.in. ambasador Izraela w Polsce, Anna Azari.
Czy Izrael od początku udawał dialog czerpiąc korzyści z asymetrii w relacjach z Polską by w krytycznym momencie sprowokować zerwanie go mając przygotowany "background" w postaci ustawy 447 ? Jest to bardzo prawdopodobne zważywszy na to że projekt ustawy reprywatyzacyjnej zakładał uwzględnienie umowy indemnizacyjnej Polski z USA przenoszącej ciężar roszczeń spadkobierców na stronę umowy która otrzymała stosowną rekompensatę. Perspektywa braku wypłat dla obywateli USA (lub wręcz przeniesienie ciężaru wypłat na stronę amerykańską) musiała zirytować administrację Trumpa skoro w Kongresie i Izbie Reprezentantów pojawił się Act 447 poruszający kwestię kompensacji dla spadkobierców ofiar Holokaustu czekających na odszkodowania. Departament Stanu wydał oświadczenie w którym uzależnił efektywność polsko-amerykańskich relacji od jakości dialogu z Izraelem.
Izrael umiędzynarodowił sprowokowany konflikt wokół postrzegania kwestii Holokaustu i zapewne będzie eskalował go dalej. Następnym etapem walki z "negowaniem" przez Polskę Holokaustu będzie oczekiwanie stosownego zadośćuczynienia. Wkraczamy w decydującą fazę rozgrywki o naprawdę duże pieniądze.
Post Scriptum:
1. Polska nie ma najlepszego PR-u za granicą ale jest w 100% zabezpieczona prawnie. Umowy indemnizacyjne zawarte z kilkunastoma państwami oddalają roszczenia obywateli tych państw względem Polski. Wg polskiego prawa opartego na kodeksie Napoleona mienie bezspadkowe pozostawione przez obywateli 2RP (Izrael w czasie 2WŚ nie istniał) przechodzi na skarb państwa. Solidarność plemienna, klanowa, religijna nie jest podstawą prawną do dziedziczenia majątku. Gdyby było inaczej Kuria Rzymska zostałaby spadkobiercą kilkunastu mln katolików którzy zginęli w czasie wojny. Wg prawa odszkodowanie należy się spadkobiercom posiadającym polskie obywatelstwo w momencie podpisania umowy przez państwo stronę. Średnia wysokość odszkodowania powinna wynieść do kilkunastu % wartości nieruchomości przed wojną - tyle wypłacały kraje będące po wschodniej stronie żelaznej kurtyny. Pierwszą czynnością jaką powinno przeprowadzić państwo to rejestracja osób mających roszczenia z zastrzeżeniem iż fakt rejestracji jest warunkiem koniecznym ale niedostatecznym do otrzymania rekompensaty. Rejestracja sprawi wrażenie uruchomienia procesu restytucji nie niosąc za sobą żadnych skutków finansowych pozwalając przy tym na ocenę skali roszczeń.
2. Istnieje problem immunitetu państw który został potwierdzony na zasadzie precedensu przed sądami USA. Sąd na bodajże nowojorskim Brooklynie przyznał rację państwu polskiemu reprezentowanemu przez sowicie opłaconą żydowską kancelarię prawną stwierdzając iż państwa nie mogą być stroną pozwów cywilnych bądź zbiorowych. USA może wywierać presję pośrednio - pełna zgoda z blogerem Tiger77 który napisał iż wejście polskiej ustawy o IPN w życie przed ustawą nr 447 jest formą zabezpieczenia co najmniej przed stosowaniem argumentacji "historycznej". Osoba cywilna bądź prawna popełniając przestępstwo zniesławienia państwa polskiego w momencie złożenia pozwu np. oczekując kompensacji z tytułu nieprzedawnionego wg polskiego prawa "ludobójstwa" automatycznie wyłączy uznanie wyroku obcego sądu przez sąd polski. Inną sprawą jest kto miałby być beneficjentem roszczeń za mienie bezspadkowe, Światowy Kongres Żydów, Żydowska Komisja Roszczeniowa, gmina wyznaniowa, fundacja, Muzeum Holokaustu, YadVashem a może Teatr Żydowski ? Polska może być teoretycznie sądzona przed arbitrażem międzynarodowym, komisją ONZ, sądami innych krajów, międzynarodowymi trybunałami.
Podsumowując i łącząc moje wnioski i z tym co napisał Tiger77
Zachowanie ambasador Azari mogło być rozpaczliwą próbą zerwania ustawy która utrudni organizacjom żydowskim wysuwanie roszczeń cywilnych wobec polskich osób fizycznych i prawnych przed amerykańskimi sądami na podstawie Act 447 przy użyciu narracji "humanitarno-historycznej". Ze względu na umowę indemnizacyjną Polska-USA odpowiedzialność z tytułu roszczeń spadkowych została przeniesiona na USA dlatego podstawą roszczeń cywilnych ze strony żydów amerykańskich mogłyby być zarzuty zbliżone do tych wysuwanych np. wobec banków szwajcarskich, IG Farben itp. Udowodnienie w jakikolwiek sposób, np. na podstawie zeznań "biegłego" z Princeton J.T.Grossa: systemowego udziału Polski, Polaków, polskich instytucji i firm w zagładzie Żydów w celu osiągania korzyści majątkowych; bezumownego korzystania z własności ofiar Holokaustu przez "polskich beneficjentów zbrodni" lub jakiegokolwiek innego świadomego, celowego, przestępczego, niezrekompensowanego działania na niekorzyść amerykańskich spadkobierców ofiar mogłoby uruchomić lawinę pozwów do późniejszej egzekucji przed polskimi sądami. Możliwe że strona izraelska chciała grać na czas do momentu wejścia w życie ustawy nr 447. Kontr-ustawa Knesetu o negowaniu Holokaustu jest śmiesznym, nic nieznaczącym aktem odwetu i nie przejmowałbym się nią zbytnio.
http://www.rp.pl/artykul/1184593-Odszkodowanie-z-USA--polski-sad-uznal-amerykanski-wyrok.html
Inne tematy w dziale Polityka