I po wyborach.
Pisowski walec zmiażdżył Totalną Opozycję. Polacy z „małych ośrodków” wkurzeni wywodami Jażdżewskiego, paradą dewiantów, profanacją świętości i bredniami o ajatollahah spuścili historyczny łomot europejskiej zbieraninie. Padł rekord frekwencji. Pani Beata Szydło zebrała rekordową ilość głosów (ciekawe swoją drogą jak ten fenomen wytłumaczą bojowe feministki z ideą parytetu wypisaną na sztandarach).
Padła Konfederacja, poległ Kukiz, z trudem przeczołgał się Biedroń od Tęczowego Sztandaru. Przewaga Zjednoczonej Prawicy wyniosła ostatecznie siedem procent czego nikt się nie spodziewał – sondażowa karuzela oscylowała w granicach 2-3 procent jeśli pominąć fantastykę serwowaną przez redaktora Lisa.
Krótko mówiąc ręce same składają się do oklasków - brawo Polacy, brawo, brawo, brawo.
Cieszy niezmiernie klęska tęczowego lewactwa. Polacy wysłali wyraźny sygnał, że jazda po lewej bandzie kończy się katastrofą. Polska to nie Francja gdzie w biały dzień może sobie spłonąć katedra i w sumie jest tak jakby nic się nie stało. Raz jeszcze brawo.
Na forach i portalach wykwit analiz, prognoz, zachwytów i jęków. Rozmiar zwycięstwa uruchomił przewidywania i wróżby – o większości konstytucyjnej, o systemie dwupartyjnym, o anihilacji PSL, o przejęciu „aktywów” Kukiza, o nieuchronnej rozsypce Konfederacji.....
Słucham tego wszystkiego, czytam i jakoś ogarnia mnie dziwny niepokój.
Na pierwszym miejscu obawiam się hurraoptymizmu i uderzenia wody sodowej do gorących głów, lekceważenia przeciwników, zaślepienia sukcesem i zerowej refleksji czy analizy. Boję się, że zaklęcia Jarosława o pokorze i ciężkiej pracy będą puszczone mimo uszu, bo w głowach pisowskich decydentów zapanuje przekonanie, że przecież dobrze jest – jesteśmy piękni, jesteśmy wspaniali, jesteśmy jedyni. Jesień nasza.
Byłby to najgorszy z możliwych błędów, ale jakże częsty, jakże ludzki.
Nie wolno też zapominać, że na „europejczyków” zagłosowało 6 milionów jeśli doliczyć Wiosnę Biedronia. Nie wiem doprawdy i nie potrafię zrozumieć co kierowało tymi ludźmi. Jasne, że można nie lubić PiSu, Kaczyńskiego i „ciemnogrodu”. Ale, żeby wybrać starego komucha Cimoszewicza? Niemożliwe przecież, żeby wszyscy mieli kasę do zrobienia w wypadku ich wygranej. Więc co? Matrix zasilany GWnem i TVNenem?
Tak czy inaczej ci ludzie nie znikną, nie wyjadą( pomimo buńczucznych zapowiedzi), nie wyparują.
Boję się, że klęska zaowocuje dalszą eskalacją, że wściekłość i gorycz porażki wyleje się szambem hejtu we wszystkich mediach, że to co było do tej pory to był mały pikuś. I to pomimo fali przeprosin, a nawet czegoś na kształt refleksji i skruchy w ostatnich dniach objawianej w społecznościówkach. Zobaczymy. „Poznacie ich po ich owocach”
Jaka będzie ta nadchodząca kampania? Jakie asy w rękawie trzyma jeszcze Jarosław?
Oby nie były to tylko kolejne plusy – może się czepiam, ale gdy ogłaszał swą „piątkę” zarzucały mi się akurat na Youtube podcasty z upadającej Wenezueli. Gigantyczny potencjał roztrwoniony przez ojca narodu i socjalistę Hugo Chaveza.
A kto wie jak będzie dalej z gospodarczą koniunkturą. Nic przecież nie jest dane raz na zawsze. Dla kogoś kto był świadkiem upadku w ciągu jednego dnia dwóch wież na Manhattanie, wygranej Trumpa czy wyczynów Widzewa w latach 96-97 nie ma słowa „niemożliwe”.
Czy atmosfera plemiennej wojny osiągnie swe apogeum gdy tylko wrócimy z wakacji?
Czy kampanijny walec zmiażdży i wypluje na margines kolejne ważne tematy?
Zauważmy, że pies z kulawą nogą nie mówi już o nauczycielach, o reformie systemu edukacji.
A problem jest i będzie narastał.
I nawet gdy będziemy mieć jesienią „Budapeszt w Warszawie” i konstytucyjną większość to obawiam się, że polityka Dobrej Zmiany będzie tak samo bez alternatywna i służalcza wobec Stanów, tak samo nieporadna i uległa wobec żydowskich roszczeń, tak samo nieskuteczna i niekonsekwentna w walce z Nową Bolszewią spod tęczowego sztandaru.
Martwi brak normalnej opozycji. Jeśli nie Kukiz, jeśli nie Konfederacja to kto?
Kto będzie recenzentem, krytykiem i inicjatorem MERYTORYCZNEJ dyskusji?
Takie te moje przemyślenia słodko gorzkie po pierwszej odsłonie politycznej wojny.
Inne tematy w dziale Polityka