Wreszcie po szaleństwach pandemii udało się pojechać na wymarzony urlop. Nie na Kanary jednak i nie na Seszele. Po raz pierwszy od roku 2019 spędziliśmy rodzinnie lato w ojczyźnie. Poniżej w telegraficznym skrócie garść obserwacji i wrażeń. Niech czyta kto ciekawy.
Egzotyka
Polska jest krajem egzotycznym. Zaraz po otwarciu samolotowych drzwi uderzyła w nas fala gorąca, lekki wiatr przyniósł zapach lasu i skoszonych łąk. Przydrożne knajpy oferujące swojskie jedzenie są radością i wytchnieniem dla udręczonych pandemią przybyszów. Gdzie na "cywilizowanym Zachodzie" zaoferują wam do picia kompot zamiast standardowej coli lub innej Fanty?
Osobnym rozdziałem są maleńkie sklepy w małych wsiach i miasteczkach, które heroicznym wysiłkiem przetrwały (na jak długo?) czasy pandemicznego zamordyzmu. Przybysza z zagranicy uderza różnorodność i bogactwo oferowanych produktów, zniewala zapach świeżych warzyw leżących swobodnie w skrzynkach. W UK supermarkety oferują produkty jak odbite od jednej sztancy. Do tego warzywa i owoce zamknięte szczelnie w foliowych opakowaniach. Cebula która nie pachnie, truskawki które tylko ładnie wyglądają....Gdzie im do polskiej egzotyki smaków i zapachów.
Polak na zagrodzie
Wieś polska jeszcze się trzyma. Przestrzeń, ziemia i poczucie "bycia na swoim". Choćby w wielkiej polityce wrzało, choćby media wieściły apokalipsę i piętnaste nadejście faszyzmu ostoją pozostaje własny dom, ogród i spłachetek ziemi gdzie zawsze coś rośnie, bo ziemia nie może przecież leżeć odłogiem. Nade wszystko zaś przetrwała sieć powiązań rodzinnych i towarzyskich, przetrwały okruchy wspólnoty opartej na wzajemnej pomocy i wymianie. Na wsi każdy wie kto robi najlepszy bimber, kto miód, a kto kiełbasę. Wiadomo kto potrafi postawić bańki, kto najlepiej kładzie gładź i komu najlepiej podrzucić samochód do naprawy. Co ciekawe wykształcona młodzież, która uciekła na korporacyjne posady pokłada większe zaufanie w to co oferuje rodzinna wieś niż "większe ośrodki".
Turbulencje
Gospodarcze. Widać i słychać, że coś się dzieje i coś "nie styka".
Pierwsza rzecz to braki w sile roboczej. Czy to na lotnisku, czy na stacji benzynowej, czy w restauracji obrazek jest podobny. Młodzież uwijająca się jak w ukropie przy obsłudze klientów; kolejki do jedynej działającej kasy podczas gdy dwie kolejne bez obsady.
Rzecz druga to dramat ludzi, którzy zaciągnąwszy kredyt rozpoczęli budowę domu. Szczerze im współczuję - raty do spłacenia wystrzeliły w górę, a otrzymane kiedyś z banku pieniądze nie są w stanie nadążyć za szalejącymi cenami materiałów. Niektórzy kosztem zdrowia i wkładem własnej pracy walczą na działkach, dachach i rusztowaniach. Niektórzy się poddali i transparent "SPRZEDAM" obwieszcza światu ich porażkę.
Amerykańskie przedmieście
Tak sobie pomyślałem podczas rowerowej wycieczki. Trafiliśmy w miejsce gdzie przytłaczająca większość zabudowy to nowiuteńkie domy ludzi przybyłych z miasta. Co uderzyło mnie najbardziej to minimalizm - mała działka, wygodny dom, garaż i kawałek ogrodu w sam raz na dmuchany basen lub trampolinę. Najwyraźniej pragnienie posiadania własnego domu zderzyło się z realiami rynku. Niemniej właściciele mogą sobie pogratulować. Ciekawe czy trend "amerykanizacji" (wymarzony dom kosztem mniejszej działki) jeszcze się nasili.
Częstochowa
Zajechaliśmy w środku tygodnia, w straszny skwar. Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości co do kondycji Kościoła i wiary w Polsce niech się wybierze na Jasną Górę. Pielgrzymi, wycieczki, dzieciarnia w komunijnych strojach, Droga Krzyżowa na wałach. Klasztor Jasnogórski tętnił życiem. Przeszedłem z dzieciakami na kolanach wokół ołtarza, śladem tysięcy żywotów wyżłobionych w posadzce, widziałem wota składane Matce Bożej. Moc, wiara, nadzieja, tożsamość, ciągłość - oto czym emanuje dla mnie TO miejsce.
Dziś w Kłamstwach
Może obrażę niektórych, ale conajmniej od czasu "wafelkowych nazistów" nie potrafię inaczej patrzeć na serwis informacyjny wiadomej stacji. Według mnie powinni zaczynać właśnie tak, "Dobry wieczór państwu, dziś w Kłamstwach...". Niezmiennie przekaz głównych mediów to trucizna dla duszy i ciała. Można tam znaleźć niezdrową podnietę, ale na pewno nie "wiadomości", ani "fakty". Dlaczego się rozpisuję? Otóż niespodziewanie TVN pomógł mi wybrać słowo wakacji. And the winner is, TA-DAM:
"chirurżka"
Materiał poruszał rzekome nierówności płacowe w chirurgii ze względu na płeć. Piszę "rzekome" bo nie zgłębiłem tematu, a wraz z "chirurżką" odeszła mnie ochota na sprawdzanie. Tak to poważny być może problem odarto z resztek powagi. Brawo i jeszcze raz brawo postępowi i politpoprawni.
Znaki plemienne
Jakie to ciekawe czasy - powiedział mój znajomy. Łatwiej dziś rozpoznać z kim się ma do czynienia. Widzisz człowieka w masce na powietrzu i już wiesz. Słuchasz co mówi, jeśli zgodnie z nowomową "w Ukrainie" to już wiadomo, że "wzmożony" i nie wdajesz się w dyskusje tracąc czas i nerwy. Znaki plemienne, znaki czasów.
Pocztówka z UK
Dzieciarnia została u dziadków a my z małżonką wróciliśmy do pracy na obczyźnie. Pierwsze co uderzyło po oczach to śmieci. Czy to na skutek wiatrów od morza czy przez te cholerne mewy, które zapuszczają się aż do centrum miasta, czy tez po prostu brak kultury i wychowania, w każdym razie Polskie miasta wypadają o niebo lepiej pod tym względem. Nie zrażeni tym nadal "bawiliśmy się w wakacje" tym bardziej, że pogoda naprawdę dopisała. Podczas jednej z wycieczek rowerowych natrafiliśmy w parku na policjanta pochylonego nad tlącym się jeszcze wrakiem motocykla. W jego oczach rozpacz i rezygnacja. Piętnaście lat w policji, wrak znaleźli tylko dlatego, że niemiecki turysta zgłosił kradzież, sprawcy pozostaną zapewne bezkarni. Policja nie może ich bowiem ścigać gdy szaleją na motorach i rowerach elektrycznych. Smarkateria świadoma tego faktu bezczelnie zygzakiem i na jednym kole "piratuje" w biały dzień na drogach szczególnie przed policyjnymi radiowozami. Ale cóż, tłumacz, że socjalizm - kasa, mieszkania za frajer tylko rozzuchwalają "biednych ludzi" to spoglądają na ciebie jak na wariata. I ratunku raczej nie widać - znajomy opowiadał o plakatach w "ciekawych" dzielnicach - na plakacie las uniesionych pięści i wezwanie - NIE dla obowiązkowego stawiennictwa w urzędzie pracy. Skurczysynki, nawet tego im się nie chce.
A co powiada pani premier? Pani premier oświadczyła, że niezależnie od tego kto będzie nowym premierem UK (trwa wyścig o schedę po Borisie Johnsonie) jego skrajnie prawicowe poglądy nie odzwierciedlają punktu widzenia większości Szkotów i ona nie ma wyjścia i poprowadzi kraj na niepodległość. Pięknie.....
W mediach natomiast "living cost crisis" odmieniany przez wszystkie przypadki. Te same media, które nakręcały covidową panikę teraz młócą polityków za inflację i niespotykane podwyżki cen energii. Ale ponieważ logiczne myślenie jest w odwrocie nie poniosą nawet moralnej odpowiedzialności. I tak to.
Mój kraj
W końcu musiałem skoczyć do Polski po dzieciaki. Opalone, wypoczęte, podrosły na wiejskim powietrzu. Patrzyłem uważnie na krajobrazy, uważnie słuchałem ludzi. Bo któż to wie kiedy znowu zawitam do kraju? Nastrój udzielił się chyba nie tylko mnie. Rodzina i znajomi również cieszyli się każdą chwilą. W rozmowach świadomość, że oto dobre się kończy i nadchodzi ciężka zima. Inflacja, węgiel, rachunki, raty kredytów, drożyzna i kto wie jaki jeszcze nowe egzotyczne choroby. Ale to za chwilę, a teraz zdrówko i cieszmy się jeszcze. Czy tak wyglądało lato 1939 roku? Taki nastrój?
Wracałem roztrząsając to wszystko i cholera mnie brała na myśl ile czasu zostało zmarnowane, jaka koniunktura, jakie okazje i biznesy. Przecież taki nawet Orban dysponując polskim potencjałem dawno wyprowadziły nas na wielkość. Ale nie. Prezes wymyślił sobie Morawieckiego, naszą cudowną, unijną wudrewaffe. To miała być recepta na poprawę stosunków z Brukselą. No to poprawił, skubany. Tak działał, że założył pętlę na szyję swojemu rządowi i przy okazji nam wszystkim.
Niezależnie jak będzie Polacy przetrwają. Oby Polska też.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo