Wczoraj przejeżdżałem przez Meadows - duży park praktycznie w samym środku miasta - słońce, temperatura 16 stopi na plusie, tłumy ludzi. Pięknie, pomyślałem, natury nie da się oszukać, ludzie jako zbiorowość są normalni, chcą żyć normalnie. W poniedziałek wszystkie klasy podstawówek wróciły do szkoły, licea ruszyły w systemie rotacyjnym, będzie dobrze, wiosna nasza. Już włączały mi się przepiękne wizualizacje normalnego życia - w wakacje, na jesień, na zimę....A potem zobaczyłem te kilkanaście w sumie osób zakutanych w zimowe kurtki, w czapkach, zamaskowanych szczelnie, trzymających dystans, mierzących ostrożnie każdy krok, bo przecież w przeciwnym razie złapią wirusa i będzie katastrofa. A po powrocie do domu, gdy usiadłem z kubkiem herbaty przed komputerem przywitał mnie gąszcz alarmistycznych nagłówków z Polski - znów krzywa rośnie, znów apokalipsa, znów zaraza puka do bram, trzecia fala i zamykamy, zamykamy i zamykamy...Wszelkie optymistyczne rojenia ulotniły się jak sen złoty. Zrozumiałem, że człowiek lubi się sam oszukiwać. Tak już chyba jesteśmy skonstruowani i trzeba naprawdę chłodnej głowy i rzetelnej analizy aby tego uniknąć. Przypomniały mi się rozmowy o urlopach i wakacyjnych planach jakie przeprowadzałem rok temu - "no, jest lokdałn, ale do maja to już się uspokoi", "teraz, to zamknęli, ale do września to już chyba będzie luz", "no teraz to nie otworzą bo jest sezon grypowy, ale na Wielkanoc to zobaczysz, ja tam jestem optymistą..." Naprawdę tak było. Sam też snułem takie wizje. Litania zaklęć i pobożnych życzeń. Wiecie Państwo z czym mi się skojarzył ten mechanizm? Z losem Żydów w drugiej wojnie. Wiem, nie ta skala, nie ten ciężar gatunkowy, ale sam mechanizm wmawiania sobie, że jakoś to będzie. Najpierw szykany i obostrzenia, potem żółte gwiazdy noszone na ubraniu, no ale przecież w sumie można żyć, jest trudniej, ale żyjemy. Potem getto - głód i chłód, choroby i upodlenie, ale jeszcze tli się życie. Potem wywózki, no tak w końcu wywiozą na Madagaskar lub do roboty, ale będzie można żyć. I potem etap ostatni - trzeba zrzucić ubrania i wejść pod prysznic i racja bo przecież getto, bydlęce wagony, wiadomo brud, smród i choroby, a Niemcy to taki czysty naród. I wkracza pokornie pod "prysznic" Naród Wybrany i ginie...
Strasznie mnie to rozmyślanie zdołowało. Władza pogrywa sobie nami dokręcając i odkręcając śrubeczkę i to już rok takiej "zabawy". A w kalendarzu nie mamy żadnych wyborów więc nie róbmy sobie zbyt wielkich nadziei na "wirusa w odwrocie". Grudziński w "Innym świecie" napisał jedno zdanie, które zapadło mi w pamięć i z pamięci je cytuję - "Dla rządzących ludźmi taką mam radę - zabierzcie im wszystko, a cokolwiek później im rzucicie jak ochłap, będzie dla nich wielkim szczęściem, które przyjmą z wielką wdzięcznością".
Pisarz trafił w samo sedno. "Walka z pandemią" zabrała przynależne nam od zawsze prawa i wolności. Zabrano nam rzeczy najbardziej podstawowe i oczywiste. Wolność podróżowania, prawo do pracy i zarabiania, prawo do nauki, do kontaktów towarzyskich, do sportu, do kultury....A gdy zdejmują trochę obostrzenia cieszymy się jak dzieci zapominając jak wygląda normalność.
Najsmutniejsze, że jako społeczeństwa daliśmy się zastraszyć, spacyfikować, podzielić i ograbić. Sami się pilnujemy w pandemicznym reżimie. W pracy wielki plakat przypomina mi - noś maskę w miejscu pracy. Noszę więc... chustę po brodą. Na szczęście kierownictwo też dość luźno podchodzi do sprawy. Mam wrażenie, że "luzaków" jest większość. Ale...Ale gdy z naprzeciwka nadchodzi zamaskowany szczelnie fanatyk to dla świętego spokoju ja też się maskuję bo wiem dobrze, że w przeciwnym razie skończy się to wielką awanturą. A dlaczego zwykle nie noszę maski? Bo nie mogę normalnie oddychać, a co najważniejsze zauważyłem, że gdy idę w masce INNI zakładają swoje na mój widok. Taki głupi mechanizm, sami staliśmy się dla siebie strażnikami co jest po prostu chore.
Nie da się też ukryć, że zamykanie poszczególnych sektorów złamało poczucie wspólnoty - kto może pracować ten szczęśliwy i ani nie pomyśli o tych, którzy szczęścia tego nie mają. Wiadomo, czasy ciężkie i niepewne więc zamiast protestować z restauratorami każdy dłubie swoje grosiki, bo kto wie czy jutro będzie do tego okazja, a przecież kredyt, a rachunki, a dzieci, a czynsz i tak dalej i tym podobne.
A najgorsze, że jako społeczeństwo zostaliśmy sami. Sami kompletnie. Wybrani przez nas politycy stali się okupantami. Nie mamy elit, przez trzydzieści lat nie zbudowaliśmy normalnego państwa, nie stworzyliśmy żadnych kryteriów merytorycznych w doborze kadr. Skompromitowali się kolejno: sędziowie, nauczyciele, profesura (patrz Środa, Hartman, Grabowski) a teraz kompromitują się lekarze. Nieliczni dzielni poszukujący światła prawdy narażeni są na stygmatyzację jako płaskoziemcy, negacjoniści i foliarze. Feudalne kasty uwieszone koryta eliminują niepokornych i zbuntowanych odbierając prawo do wykonywania zawodu albo skazując na marginalizację i zamilczenie co i tak jest łagodnym wymiarem kary.
Jak to możliwe, że przez rok nie odbyła się na żywo poważna, merytoryczna debata na temat pandemii? Nikt nie pokusił się o zbadanie skutków społecznych? Nikt nie zastanowił się nad tymi tysiącami dzieciaków, którym przetrącono tok nauczania?
We wtorek na antenie radia Wnet poseł Piecha zgodził się, że zamieszanie ze szczepionką Astra Zeneca to możne być czarny PR i walka o rynek. Co ciekawe według pana posła podobny mechanizm nie ma zastosowania jeśli chodzi o sprawę leków np. amantadyny. Najwyraźniej nadal mają nas za idiotów i ciemny lud, który wszystko kupi.
Trafiają się jednostki, publicyści, dziennikarze, eksperci w swoich dziedzinach, którzy zadają niewygodne pytania, którym leży na sercu dobro i powodzenie naszej pięknej ojczyzny. Problem w tym, że wypchnięci są poza główny nurt. Nie mają wpływu na bieg spraw. Wszystko co możemy od nich otrzymać to informacje i rzeczowe analizy, ale w wykonaniu prawdziwej pracy nikt nas nie zastąpi. Gdzie zacząć? Co zrobić?
Mówią: "budujcie wspólnotę", powiadają "cała Polska musi się stać Wielkopolską z XIX wieku" mówią "...nieść przed narodem oświaty kaganiec....". Ile jeszcze czasu zostało? Czy już nie za późno? Już w sobotę premier przedstawi Nowy Ład i nie potrafię myśleć o tym spokojnie. Głupie przeczucia i czarne scenariusze. Czy każą nam jeść trawę jak Grekom? Czy spacyfikują nas jak Francuzów? Czy może upodlą jak Hiszpanów? Czy może pogrążymy się w marazmie i niemożności jak Włosi?
"...uwaga
apeluję do was
przedmioty dzieł zakazanych
rzeczowniki zawieszone w próżni
na litość boską
się zróbmy coś
po nas już tylko partykuła"
Jacek Dukaj "Szkoła"
Inne tematy w dziale Społeczeństwo