- Przestała mi działać karta do bankomatu - dzwonię na infolinię: zanim będe mógł z kimkolwiek porozmawiać muszę podać numer klienta.
- Chcę dowiedzieć się o płatność za kablówkę i internet - dzwonię do operatora: zanim będe mógł z kimkolwiek porozmawiać muszę podać numer klienta.
- Proszę o fakturę na poczcie: "A czy ma Pan u nas numer klienta ?"
- Ostatnio po zakupach w markecie, kiedy poprosiłem o fakturę, pani oprócz faktury wręczyła mi karteczkę...no z czym ? Z numerem klienta !
Gdybym chciał je wszystkie zapisać, musiałbym kupić osobny notatnik.
Pominę już wysiłki moich rodziców, którzy zorganizowali chrzciny, abym mógł posługiwać się imieniem i nazwiskiem, ale do cholery - przecież podpisuję z tymi ludźmi umowy, maja mój PESEL, NIP, nr dowodu, i w cholerę innych danych, po których przecież można mnie zidentyfikować !
Zastanawiam się czy ta mania numerów klienta, którymi jestem ostatnio atakowany bierze się po prostu z niedbalstwa informatyków projektujących systemy, czy stoi za tym jakaś głębsza idea. Bo przecież informatyzacja nie jest już w powijakach, a ten wysyp numerów klienta obserwuję od niedawna.
Czy może to mieć jakiś związek z systemem PESEL2 ? Bo przecież sam system, (odrobinę Orwellowski), mógłby mi się nie spodobać, ale jeśli zamiast tych wszystkich numerów będę miał posługiwać się tylko jednym ? Taka perspektywa może nieco zmniejszyć mój opór i ułatwić zakolczykowanie.
Inne tematy w dziale Polityka