Bogusław Chrabota Bogusław Chrabota
96
BLOG

Czeska lekcja politycznego realizmu

Bogusław Chrabota Bogusław Chrabota Polityka Obserwuj notkę 26

Jaka jest przepaść między postawami uchodzącymi za romantyczną i realistyczną, mieliśmy szansę stwierdzić po reakcjach na najazd Gruzji polskich polityków i prezydenta Czech – Vaclava Klausa. Kaczyński popędził do Tbilisi zabierając pod pachę kilku kolegów po fachu i ministra Sikorskiego na dokładkę. W Tbilisi powiedział, co powiedział (może w istocie za mocno), ale jego postawa nie różniła się z gruntu od postawy i poglądów równie pro-gruzińskiego Donalda Tuska.

Vaclav Klaus najpierw milczał, a potem zabrał głos na łamach Mlada Fronta Dnes, gdzie nie tylko jednoznacznie zrzucił winę za rozpętanie konfliktu na Saakaszwilego i Gruzinów, ale dokonał jeszcze wyjątkowo stanowczego moralnie osądu konfliktu na Kaukazie: "…Rozpocząć wojenną awanturę, w której w wielkiej liczbie umierają cywile, to rzecz zła i w każdym przypadku nie do przyjęcia, ale wywołać coś takiego właśnie teraz na skraju Europy, w dniu otwarcia olimpiady, jest podwójnie nie do przyjęcia, nawet jeśli chodzi o konflikt, którego korzenie sięgają na setki lat wstecz.”  

Wypowiedź Klausa rozpętała dyskusję o mądrości polityków i narodów, pragmatyzmie, rozsądku i zdrowiu psychicznym. Posłużono się – rzecz jasna –  nieśmiertelną opozycją romantyzm versus realizm. Ten pierwszy skłania niby do pustych gestów i rządzi się beznadziejnymi emocjami, drugi jest emanacją rozumu i dyktuje chłodną kalkulację.

Piszę ten tekst w dzień czterdziestej rocznicy sowieckiego najazdu na Czechosłowację. W jednym z programów telewizyjnych zobaczyłem wykonaną na praskich ulicach sondę uliczną, w której (zwykle) młodzi ludzie mówili o skojarzeniach jakie budzi u nich „praska wiosna”. Jakieś urocze dziewczę zająknąwszy się nieśmiało powiedziało, że było to chyba: „wyzwolenie przez amerykańskie czołgi Czech od Rosjan”. To rzecz jasna skrajny dowód kompletnej ignorancji i lekceważenia własnej historii. Nie mniej powszechne, a może wyłączne były komentarze typu: „co nas to obchodzi, to przeszłość; my patrzymy w przyszłość, historia nie ma znaczenia…”

Natychmiast stanęły mi przed oczami obrazki z niedawnych obchodów sześćdziesiątej czwartej rocznicy pamiętnego pierwszego sierpnia; syreny na ulicach Warszawy, zatrzymujących się ludzi i samochody… Tłumy w muzeum Powstania i młodzież palącą świeczki pod tablicami pamiątkowymi. Niemal automatycznie przywołały ową opozycję postaw: romantycznej i realistycznej, a tak po prawdzie, postaw uchodzących za „romantyczną” i „realistyczną”.

Cóż innego mógł powiedzieć biednym Czechom Vaclav Klaus? Jeśli się nie szanuje własnej historii sprzed lat czterdziestu, to trudno rozumieć konflikt toczący się od lat setek. Jeśli edukację młodych opiera się na całkowitej indyferencji historycznej, to jak można przywołać elementarną wrażliwość na imperialną pychę i niesprawiedliwość wojny przeciwko małym narodom.

Mam wrażenie, że Czesi wychowują pokolenie ludzi kompletnie wyobcowanych historycznie. Pragmatycznych do szpiku kości. My - chwalić Boga - mieszkamy w „romantycznej” Polsce, gdzie historia ma też swoje miejsce w ludzkich głowach. Dzięki temu może, gdy kiedyś historia postawi nas wobec prawdziwego wyzwania, nie będziemy otwierać szlabanów.       

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka