Raport MAK w tej wersji jest nie do przyjęcia, powiedział Premier.
I do tego bezdyskusyjnie.
Ostro. Bardzo ostro. Jak Macierewicz zupełnie.
Aż się Rosjanie przejęli:
Rosyjskie media: Tusk wściekły na rosyjski raport,
alarmuje Onet.
I polactwo, zamiast o budżecie, który się właśnie uchwalił – o raporcie MAKu dyskutuje, i odważnym a wściekłym Premierze.
Jedna rzecz mi się tylko (ale troszkę, nie bardzo) nie podoba: że bezdyskusyjnie, bo to brzmi nie tylko niekonstruktywnie, ale wręcz – pisowsko.
Ja jestem człowiek dorosły i reklamiarz do tego, więc wiem, o co tak naprawdę w tym całym teatrum (to makaronizm, czyli prawie po łacinie) chodzi.
Otóż raport MAK jest nie do przyjęcia w wersji TEJ, ale już w NASTĘPNEJ – jak najbardziej (i też bezdyskusyjnie).
A jaka będzie ta następna wersja?
Po pierwsze, nie będzie, a JEST. Przecież nikt przytomny nie będzie twierdził, że takie raporty przygotowuje się w jednej wersji.
To najmarniejsza agencja reklamowa, gdy ma dla klienta prezentację, przygotowuje przynajmniej dwie wersje kampanii. Żeby klient alternatywę miał.
Po drugie, jest PRAWIDŁOWA.
Ktoś zapyta: po co więc ta cała maskarada?
Przecież tłumaczyłem, że to dla komfortu publiczności:
Pierwsza wersja jest (bezdyskusyjnie) nie do przyjęcia.
Druga – jest do przyjęcia (też bezdyskusyjnie) i publiczność się czuje potraktowana ten, no – poważnie (przepraszam, przerwa na chwilę, bo mi się monitor w twarz zaśmiał)
(...)
Ufff , już o przerwie, a więc do puenty:
Co ma do tego wszystkiego koza?
A to ma, co w tym słynnym (ostatnio na Salonie też), dowcipie o biednym Żydzie, który skarżył się mądremu rabinowi, na ciasnotę w mieszkaniu i któremu, ten mądry rabin, poradził kupić kozę właśnie.
I ta pierwsza wersja raportu MAK, to jest właśnie ta koza z żydowskiego dowcipu.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka