Świat jest mały, to prawda.
A ponieważ jest mały, to naturalne, ze ludzie mają często ze sobą coś wspólnego.
O, taka Pani Kluzik Rostkowska i Pan Palikot, mają ze sobą coś wspólnego ewidentnie. I ja mogę to i potwierdzić i jeśli zajdzie taka potrzeba – zaświadczyć.
Bo oboje byli swego czasu moimi klientami.
Najpierw Pan Palikot; dawno temu, gdy jeszcze miał winny biznes pod nazwą Ambra.
Bardzo przyjemnie wspominam ten czas, szczególnie wspólny wyjazd do Moskwy, na zwiedzanie tamtejszych rynków hurtowego handlu alkoholem.
Dla Pani Kluzik Rostkowskiej z kolei zrobiliśmy dwie śliczne kampanie społeczne i to dość niedawno – gdy była wiceministrem.
Toteż nie było dla mnie niczym dziwnym potwierdzenie przez Pana Palikota, że ze sobą we wrześniu, oboje gwarzyli. I to o współpracy, a nie o żadnych tam jakichś przepisach kulinarnych.
Ja, kiedy byłem małym dzieckiem, to nie mogłem zrozumieć określenia, że ktoś się stowarzyszył.
Po latach okazało się, że był to ekwiwalent słowa ześwinił, używany na określenie osób, które zapisały się (z ideowych przyczyn, oczywiście) do partii, czyli do PZPR.
Co ciekawe, ta ideowość nie przeszkadzała ideowcom, w poprawieniu sobie, jak to się teraz mówi, standardu życia, choćby to poprawienie miało się przejawiać w załatwieniu sobie za półdarmo mieszkania, fiata 126p czy kartek do sklepu , w którym szynka, herbata i papier toaletowy były w ciągłej sprzedaży (to taki marketingowy termin z czasów PRLu).
Kiedy tak patrzę na ten ideowy zapał zespołu Pani Joanny (największy dostrzegam u posła Mojzesowicza), rozumiem, że skoro jednak nie partia polityczna (ech, te restrykcyjne zasady finansowania partii politycznych…) a stowarzyszenie, to wychodzi na to, że jednak czegoś w czasie tych spotkań, Palikot Joannę Nauczył.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka