Młodzi mężczyźni (albo niemłodzi, ale za to niedojrzali) zwracają najczęściej uwagę na takie elementy kobiecego, przepraszam, wyposażenia, jak biust czy nogi albo nawet pupa.
Starsi i bardziej (przez życie) doświadczeni, wiedzą, że tak naprawdę kluczowa jest długość kobiecego języka.
Im dłuższy - tym...gorzej.
I zanim mnie Administracja posądzi o naśladowanie Pana Wojewódzkiego, już śpieszę z dokładnym wyjaśnieniem:
Język długi, do tego na wodzy nie trzymany i znajdujący ukontentowanie w mieleniu, to jest (dla mężczyzny) koszmar.
Taki język, po krótkim czasie zauroczenia, przesłania walory niebotycznych nóg, czy oszałamiających biustów. Odwraca uwagę od najapetyczniejszej pupy i zamienia życie w piekło, udrękę, rozpacz i wszystko, co najgorsze.
Z upływem czasu jest coraz (choć trudno w to uwierzyć) gorzej:
Nos i uszy się wydłużają (ech, ta przeklęta tkanka chrzęstna), kręgosłup się kurczy (te magiczne krążki między kręgami wysychają...) , haluksy w zamian rosną, biust obwisa...no dobrze, nie będę tego smutnego opisu kontynuował.
Za to jęzor – nie zmienia się nic a nic: jak był długi – tak i jest.
I dlatego, jako że średniowiecze już szczęśliwie za nami, nie trzeba takiego języka ucinać, a wystarczy jego właścicielkę od siebie odseparować. Najlepiej – trwale.
Bo choć dalej językiem mleć będzie, to już nie nad naszym uchem.
A jak ktoś jest, przepraszam – masochista, to niech sobie tego mielenia słucha. Bądźmy tolerancyjni!
I empatyczni.
Najbardziej, w stosunku do dziennikarzy TVN24 i Polsat News.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka