Pan Igor jest nie tylko publicystą, ale i biznesmenem, czego wypada i pogratulować i pozazdrościć.
Jeśli wierzyć Onetowi (a nie wierzyć Onetowi, przynajmniej nie wypada), Pan Igor zna się też na strategiach kampanii komunikacyjnych.
Publicysta Igor Janke, oceniając kampanię w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości, powiedział, że "każda agresywna kampania będzie źle przedstawiania w mediach, tego typu strategia nie przyniesie dobrych skutków PiS-owi". - Znacznie lepszą i bardziej skuteczną strategią była kampania prowadzona w wyborach prezydenckich – podkreślił Janke.
Ponieważ ja, reklamowy wyjadacz, mam zdanie dokładnie odmienne i wielokroć (także już w czasie trwania kampanii, a nie tylko po jej, niechlubnym, zakończeniu) zdanie to (i na łamach Salonu i w mediach branżowych) wyrażałem*, wychodzi na to, że się na uprawianej od prawie 20 lat dziedzinie – nie znam.
Wcale mi nie poprawia nastroju fakt, że podczas rozmów z kolegami z (mojej) branży, opinia o jakości komunikacji kampanii prezydenckiej Kaczyńskiego jest jednolita:
nielogiczna, niespójna i mająca u swej podstawy zupełnie elementarne błędy.
A źle (czyli, jako agresywna), przedstawiona w mediach może być każda pisowska kampania i jeśli ktoś uważa inaczej, to obraża inteligencję czytelników Salonu.
Można sobie wytłumaczyć tę fundamentalną różnicę w ocenie pomiędzy mną a Panem Igorem, choćby i tak, że obaj żyjemy w kraju, w którym każdy osobnik płci męskiej w wieku powyżej lat 15 (a teraz, to już chyba i młodsi) wie najlepiej, jaki powinien być skład reprezentacji Polski w piłce nożnej, a ostatnio – także i w siatkowej, i to zarówno w wersji męskiej, jak i damskiej.
Choć z drugiej strony, przypominam sobie, że nazwa sztandarowego produktu biznesu Pana Igora („Lub czasopisma”) jest , najdelikatniej to ujmując, niezbyt trafiona, co oczywiście nie zmienia faktu, że produkt, znajdujący się w fazie, w której wystarczają tzw. rezerwy proste, może cieszyć się sporym popytem.
Może więc nie jest tak, że się na tej strategii komunikacyjnej nie znam?
No nic – wypada spokojnie poczekać na moment, kiedy życie zweryfikuje, kto z nas dwóch ma, w ocenie strategii komunikacyjnej PiSu, rację.
Szkoda tylko, że czołowi, pisowscy liberałowie, nie skorzystali z mojej propozycji, sprawdzenia się w najbliższych wyborach.**
Mogliby swoje komunikacyjne patenty stosować ad libitum, ale – na własny, a nie cudzy, rachunek.
Widocznie oni sami, pochlebnych opinii Pana Igora nie podzielają.
Hm, może zastanowię się nad zorganizowaniem panelu reklamiarzy, którzy podjęliby się oceny komunikacji kampanii i wyniki opublikujemy w mediach branżowych.
Jest tylko jedna słaba strona tego pomysłu: niektórzy koledzy, stanowczo wolą się wypowiadać na ten temat tylko off the record – epidemia jakaś, czy co?
*
**