Ja z natury nie jestem tolerancyjny, ale z praktyki – już jak najbardziej.
Lata pracy w agencjach reklamowych tego uczą:
Tolerancja, tolerancja i jeszcze raz tolerancja!
Ktoś lubi wypić do śniadania? Proszę bardzo!
Zapalić zioło podczas „zmóżdżania się” ( głupi Amerykańcy brain storming to nazywają) – ależ jak najbardziej!
Z kolegą do toalety – Yes, Yes! Yes!
Z koleżanką? – no cóż, dziwak, ale proszę uprzejmie.
Grunt, żeby klient produkt finalny zaakceptował, czyli kasa, kasa i jeszcze raz kasa jest najważniejsza.
Taka, kwintesencja gospodarki rynkowej.
Ale przyznam, że o włamywaniu się po nocach do cudzych sypialni, w moim środowisku – nie słyszałem, nawet do sypialni w wersji homo, o hetero nie wspominając.
No, bo po cholerę się włamywać, skoro można swoje potrzeby, że tak to ujmę, poznawcze, zaspokajać bez żadnego wysiłku?
Chyba, że dzisiejsi naukowcy (bo ja, to jestem naukowiec były – z komunistycznej, uczelnianej rzeczywistości, do wolnorynkowej gospodarki, w jej reklamowej odmianie raptownie przeniesiony) są jeszcze bardziej , jakby to nazwać, wyzwoleni, niż reklamiarze.
Ale kiedy tak sobie na Pana Doktora popatrzę, na te jego krawaciki powiązane jak na klamce, na tę wąsiko-bródkę a la Pan Michałowski, to chyba jednak nie.
Zachowawczość widzę, zachowawczość...
Ja tak sobie myślę, że kłopot tego Pana, który takie, przepraszam, bzdety, w ramach posługi europoselskiej, na blogu wypisuje, jest natury głębszej, niż jakaś zwykła prowokacyjka czy prywatna wendetka.
Wg mnie, ten Pan kiedyś coś zgubił i lunatykuje po nocach, w płonnej nadziei, że to coś, w cudzej sypialni znajdzie.
Tak mi coś wygląda, że transfer z prowincjonalnego adiunkta , na prowincjonalnej uczelni (to nie epitet, to stwierdzenie faktu) do, było nie było, europejskiej polityki, wywołał reakcję wstrząsową.
A jak wiadomo, kiedy trzęsie – to zawsze cos wypaść może.
I Panu Doktorowi wypadł charakter. Potoczył się gdzieś, i – nie ma!
A na koniec uwaga natury technicznej: z całym szacunkiem, ale na konstruowaniu kampanii komunikacyjnych, to się Pan, podobnie, jak przywołani przez Pana koledzy g... znacie.
Co można było na przykładzie ostatniej kampanii sobie obejrzeć, posłuchać a nawet poczytać.
I bardzo proszę się na to „g” z kropkami nie obrażać, bo biorąc od uwagę skale Państwa (wspólnej) niekompetencji, i tak jestem uprzejmy.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka