Stała się rzecz straszna.
Ten cytat z peerelowskiego serialu, z blondynem odzianym w feldgrau w roli głównej, pasuje jak ulał do opisu wydarzeń z końcówki tego tygodnia.
Ale Okradli, ograbili, ratujcie, ludzie mili! (to akurat próbka twórczości poety, który zapewne w ramach gimnastyki, pisanie wierszyków dla dzieci, przeplatał z pisaniem wierszy o zaletach stalinizmu) też a propos.
Od wczoraj mamy nieustający serial pt "Joanna Kluzik Rostkowska i krzywda, jaka ją za – uwaga! Sukces Prezesa (!) spotkała".
Włączam Zetkę – krzywda, Polsat – krzywdy dwie, TVN24 – krzywda do kwadratu.
Gdzie nie spojrzeć, wszędzie krzywda i (jak to krzywda) – niezasłużona.
Od momentu rozpoczęcia pisowskiej prezydenckiej kampanii komunikacyjnej, konsekwentnie pisałem, że kampania ta jest fatalna i może się źle dla wyniku wyborów skończyć,
co też się stało.
W czasie trwania euforii medialnej (ach, jak elegancko Prezes przegrał!) podsumowałem to tekstem
Bo stosując się do zupełnie podstawowych , podręcznikowych wręcz, reguł komunikacyjnych, tej kampanii nie sposób było przegrać.
No trudno – stało się źle, wnioski (nie konsekwencje - wnioski), każdy normalny człowiek z takiej katastrofy wyciąga.
Prezes wyciągnął – i tyle.
Przy czym wnioski te, nie dotyczą wcale jakichś personalnych reperkusji (chyba, że za taką uznać zaproponowanie stanowiska wiceszefa partii), a przywrócenia PiSowi fundamentów komunikacyjnych: z wyraźnym określeniem podstawowych, komunikowanych wartości i treści i określeniem docelowej grupy komunikacyjnej na czele.
I tylko to jest w całym tym medialnym jazgocie istotne.
Ale słychać nie to, co istotne, a to, co słychać:
chór słychać, że PiS postanowił popełnić seppuku, a przecież już było tak miło, kulturalnie, prawie, jak ….
A jeszcze miesiąc temu, Pani Romaszewska napisała
bardzo sensowny tekst, w którym apelowała o spełnienie przez kampanię komunikacyjną PiSu, takiego elementarnego wręcz warunku jak SPÓJNOŚĆ.
Teraz - pozostaje przy banalnej konstacji, że wygrywają partie centrowe.
Owszem, wygrywają w warunkach STANDARDOWYCH, a nie w sytuacjach nadzwyczajnych zupełnie, z jaką mamy , po Smoleńsku, w Polsce do czynienia.
A Panu Magierowskiemu, który tak się tym nowym kierunkiem komunikacyjnym , podpieczętowanym przez Prezesa osobiście zmartwił, przypomnę jego własne, napisane parę tygodni temu słowa:
nie podzielam zachwytów nad Joanną Kluzik-Rostkowską jako szefową sztabu Kaczyńskiego. U Moniki Olejnik broniła się w miarę skutecznie, a powinna ją roznieść na strzępy.
Jest miła dla dziennikarzy, ale mało przekonująca.
Powtarza się, mówi sloganami („Bronisław Komorowski nie ma charyzmy” – to już wiemy i domyślamy się, że jest to taki fajny, retoryczny gadżecik wymyślony przez spin doktorów PiS, ale wałkowanie tego na okrągło jest już nużące. To samo można powiedzieć wyborcom na tysiąc innych sposobów).
A opowiadanie o przeciwnikach politycznych, że się „ich osobiście lubi” pachnie sztucznością na kilometr.
Wszystkich przelicytował jednak Pan Gowin, który, jak za wszczepionym czipem, zeznał grzecznie do kamery Polsat news, że Pan Bóg postanowił pokarać PiS. I jeszcze, że w PiSie pojawił się gen samozagłady.
Hm, ja tam w geny ludziom nie zaglądam, bo to już przed wojną taki jeden Austriak praktykował, ze skutkiem okropnym, ale z wiarygodnych źródeł słyszałem, że Pan Gowin lustra aż z zagranicy sprowadzać musi, bo ostatnie krakowskie lustro współpracy z nim przy goleniu odmówiło.
A zresztą, – o co chodzi? Przecież jest (w Polsce) dobrze. No to niech się PiS wykopyrtnie – żadna strata. Dla większości, jak wynika ze wszystkich sondaży, Polaków.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka