Szef TVN Religia, Ksiądz Zbigniew Sowa,
w rozmowie z Panią Moniką Olejnik, odważył się na nazwanie po imieniu faktu, który denerwuje zdecydowaną większość mieszkańców stolicy:
Samowolnego ustawienia przez fanatycznych zwolenników PiSu na wprost Pałacu Prezydenckiego drewnianego krzyża.
Ksiądz Sowa, formalnie kapłan archidiecezji krakowskiej, kompetentnie stwierdził, że „krzyż przy Krakowskim Przedmieściu nie jest dobrym pomysłem”.
Ja, tę krakowską wrażliwość księdza Sowy rozumiem – jest on w końcu eksponowanym przedstawicielem kościoła otwartego, nowoczesnego i wyzwolonego z balastu tradycyjnej, katolickiej obrzędowości.
A cała ta sprawa ma dwa aspekty: jawnie prowokacyjny i artystyczny.
Najpierw proszę sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ktoś z Państwa chciałby mieszkać w domu, przed którym ustawiony zostałby krzyż ku pamięci poprzedniego lokatora, niechby i zabitego w jakimś wypadku?
Zapewne nie.
A nowy Prezydent jest już na dzień dobry wmanewrowywany w tę ambarasującą i konfliktogenną sytuację.
Wchodzi do Pałacu – napotyka na krzyż. Wychodzi – to samo. I tak codziennie i za każdym razem.
Osobną kwestią jest ewidentny dysonans estetyczny, jaki powoduje ustawienie w miejscu, które jest Salonem Warszawy, zwykłego krzyża.
O ile instalacja plastykowej palmy na rondzie De Gaulle’a (skrzyżowanie Nowego Światu i Alej Jerozolimskich) znakomicie wpisuje się w koncepcję uczynienia z Traktu Królewskiego, interesującej plastycznie całości, to drewniany krzyż, ustawiony na dopiero co wyremontowanej staraniem Władz Miasta, granitowej nawierzchni ulicy, jest ewidentnym plastycznym woluntaryzmem.
Ten krzyż jest klasycznym przykładem, na bezmyślne psucie przestrzeni plastycznej, o zaściankowej i zakompleksionej jej sakralizacji nie wspominając.
Sama sprawa jest niestety delikatna, bo choć Warszawa jest miastem liberalnym i europejskim, usunięcie krzyża odbiłoby się echem w reszcie Polski, która, jak wiadomo, jeszcze i niestety liberalna i europejska nie jest, a na wschód od Wisły – to już z pewnością nie.
I choć echo, jak to echo - z czasem cichnie, jego pogłos mógłby być jeszcze słyszalny na jesieni, a jesień, jak także wiadomo, to czas nie tylko wykopków ziemniaków, ale i wyborów samorządowych.
W słusznej diagnozie ks. Sowy brakuje mi zatem tylko jednego: odpowiedzi na pytanie co z tym (fantem) zrobić?
Ponieważ jestem reklamiarzem, a więc człowiekiem wrażliwością (także i artystyczną) obdarzonym, mam propozycję rozwiązania tej patowej sytuacji.
Propozycję, która spowoduje, że o Warszawie będzie w Europie głośno, i która, jak mam nadzieję, ks. Sowie i jemu podobnym, może by odpowiadała?
Skoro ten krzyż już tam jest, a usunąć go nie bardzo można, to może go przynajmniej, przestawić – to znaczy, przestawić do góry nogami? Co ksiądz na to?
No, to z Panem Bogiem!
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka