Zastanawiam się, jak to jest, że wiadomości zupełne fundamentalne, nie pojawiają się natychmiast na czołówkach mediów elektronicznych, nie mówiąc już o tym, że nie są wałkowane non stop, przez dyżurnych (w sensie – mających akurat dyżur, a nie ciągle tych samych Pań i Panów), by potem stanowić główną pożywkę programów informacyjnych w prime time’ie.
Ale ponieważ w wyniku tego zastanawiania się, przychodzą mi do głowy wyłącznie absurdalne odpowiedzi, z czego część – niecenzuralnych, ograniczę się do suchej relacji:
Dziś, o 11.40, w programie niewiodącej (acz czyniącej – przyznaję, postępy) , stacji informacyjnej, Pan Janusz Durlik, przedstawiony jako prezes Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku (i pracownik CBOS) , przyznał oficjalnie to, co jeszcze kilkanaście dni temu, było podawane zaufanym dziennikarzom, jako wiadomość ujawniana z zastrzeżeniem najściślejszej anonimowości informatora.
A oficjalnie dementowane zaciekle.
Pan Durlik potwierdził, że z 10 wylosowanych do badania respondentów, 5 odmawia odpowiedzi.
Opatrzył tę rewelację całym kokonem wytłumaczeń, że to nie jest tak istotne, bo firmy dysponują szeregiem wyrafinowanych narzędzi, niwelujących skutki wywalenia ankietera na drzewo, ale to akurat rozumiem, bo cóż ma człowiek powiedzieć, skoro swoją kwestię zaczął od deklaracji, że sondaże wiarygodne są i basta.
Morał jest jakby z zupełnie innej bajki, acz bardzo (niestety) na czasie będącej:
Nie ma możliwości, żeby przeciek nie nastąpił, jeśli ma co przeciekać.
Ale można tego przecieku skutki minimalizować, pokazując za parę godzin w prime time’ie, nie tego newsa, a na przykład bobra, albo jakieś inne, za przeproszeniem, bydlę.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka