Dzisiaj, w nieszczęsnym i Bogu ducha winnym Morągu, dzięki pośrednictwu wszelkich telewizyj, byłem widzem surrealistycznego spektaklu.
Minister wojny kraju bez armii, sam o klatce prawidłowo zapadniętej, wygłosił do 100 napakowanych na siłowni amerykańskich żołnierzy, przemowę wychowawczo-terapeutyczną. O gościnności i dobrym zachowaniu się.
300 tys. amerykańskich żołnierzy na świecie, wyposażonych w masy najnowocześniejszego sprzętu - u nas 100 marines z pustą wyrzutnią bez rakiet.
Jak to nie jest surrealizm, to ja jestem psychiatra.
Pasów, jak zauważyłem, ci przysłani do nas marines też nie noszą, bo to taki amerykański luz.
To w sumie na to samo wychodzi, co u szeryfa puste kabury po rewolwerach przy pasie, ale wygląda lepiej, bo wygląda cool.
A ta wyrzutnia bez rakiet, to taka ichnia katiusza, co przed Muzeum Wojska Polskiego stoi i z której , choćby nie wiem jak bardzo by chciał – nie wystrzeli.
Redaktorzy tefałenów, polsatów i publicznej, zgodnie maślą się z wdzięczności przed Rosjanami, że ci się zbytnio na nas nie obrazili.
A o co, przepraszam, mieliby się obrazić?
O 100 facetów, którym z braku pasów, portki zaraz opaść mogą i o jedną, dużą cysternę na burbona, pomalowaną dla niepoznaki w kamuflażowe plamy?
Jedynym, namacalnym dowodem tego amerykańsko-polskiego strategicznego partnerstwa, będą już niedługo, biegające po Morągu śliczne, czekoladowe dzieciaki, mówiące po polsku bez obcego akcentu i w przyszłości stanowiące trzon naszej narodowej drużyny koszykówki.
I to jest bardzo słuszna, nomen omen, koncepcja.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka