Sposobów robienia opinii publicznej w - pardon - konia, jest co najmniej kilka.
Poniżej wymienię tylko te, które wprawdzie na mnie nie zadziałały, ale za to rozweseliły:
1. Na Beatę:
Popłakać się i z zasmarkanym nosem wyznać do kamery, że wprawdzie wzięła, ale On za to (prawie) wykorzystał.
2. Na Krzysia:
Napisać: jestem uzależniony od aspiryny i dlatego muszę ją wciągać przez nos w postaci sproszkowanej
3. Na Zbycha wariant a:
Spocić się i z drżącymi rękami pokazywać, że się jest ni czytaty, ni pisaty i w ogóle , niegramotnym, co to nawet Grzecha nie zna.
4. Na Zbycha wariant b:
Zapacykować sobie talkiem wszystkie pory, napaść się relanium i walić prosto z mostu, że to nie moja ręka, a jeśli moja, to i tak wszystko, co ona robiła, to dla dobra Polski.
5. Na Mira:
Zachorować na zapalenie krtani, ozdrowieć nagle i potem twierdzić, że się jest z Kosmosu i dlatego o całej sprawie nie ma się zielonego (mówiłem – z Kosmosu) pojęcia.
6. Na Rycha:
Przyjść z papugą, wydukać jestem uczciwym człowiekiem, przez całe życie zarabiałem na chleb ciężką pracą, a potem, to parę razy puknąć frajerów z buta i zaraz stracić pamięć.
PS. A gdyby ktoś zapytał, dlaczego nie napisałem nic o Grzechu i Donku, to odpowiadam, że dlatego, iż obaj byli po prostu wiarygodni, o!