Śmierć ciężarnej kobiety, czyli gdzie jest Doktor B.?

Wirtualna Polska poinformowała wczoraj, że ciężarna 29-latka zmarła na A/H1N1; trzy poznańskie szpitale odmówiły jej przyjęcia.

(co symptomatyczne, po kilkudziesięciu minutach, tytuł notatki został zmieniony na „Zmarła 29-letnia ciężarna. "Zawiodły wszelkie procedury”. Taka, jakby to określić, anonimizacja: zamiast konkretnych „trzech szpitali” – anonimowe „procedury”.

To często (i chętnie)  stosowany zabieg).

 

Mamy zatem kolejny horror, po zmarłej na A/H1N1 kobiecie z Bartoszyc, do której pogotowie odmówiło przyjazdu, zalecając branie paracetamolu, czy po ludziach zmarłych bez pomocy przed drzwiami szpitali.

Dziś pewnie będą dyskusje o niewydolności systemu i zapewnienia, że przypadek (straszne słowo) zostanie zbadany.

 

Mnie jednak bardziej interesuje coś innego:

Od miesięcy nie słyszałem o doktorze B., przewodniczącym lekarskiego związku zawodowego.

Za poprzedniego reżimu,  doktor B. nie wychodził z telewizora, komentując na gorąco kolejne akcje strajkowe niedopłaconych, umierających z przemęczenia i

a/ terroryzowanych wzięciem w kamasze

b/ szantażowanych ujawnieniem tego, co mają w garażu,

LEKARZY.

 

Upodleni  LEARZE histeryzowali, że takiego traktowania akceptować dłużej nie myślą, i od łóżek pacjentów odchodzą, bo odjechać nie mogą, jako że bryki z powyższych przyczyn, zamelinowane we wspomnianych garażach. A wszystko pod hasłem "dla dobra pacjentów" .Sure.

 

A teraz, jak śpiewa krakowski kabareciarz,  cicho sza!, i nie tylko Miłosza, ale nawet doktora B. nie ma.

Wychodzi na to, że LEKARZOM wreszcie jest dobrze: buty od Polliniego mogą spokojnie nosić, samochodami mogą bez obawy jeździć, kasa (i to bez kasy fiskalnej !) -  jest.

 

A jak jest pacjentom? Wystarczy sobie przypomnieć tłumaczenia ekspertów, że system to naczynia połączone: żeby komuś dodać – komuś innemu trzeba odjąć. Wychodzi na to, że odjęto pacjentom.

 

PS. Skutek wszelkich korporacyjnych dochodzeń jest (dla mnie) z góry wiadomy: