Choć nie mam żadnych rodzinnych związków ze Śląskiem, cholernie lubię Śląsk i Ślązaków – jak to się dawniej mówiło – lubię pasjami.
Jako smarkacz, na podwarszawskim podwórku, które kibicowało Legii (tej z Brychcym, Grotyńskim, Olszewskim, Niedziółką, Trzaskowskim, Małkiewiczem - ksywka Sagan!, czy ktoś pamięta, dlaczego? - Gadochą i młodym Deyną) byłem jedynym kibicem Górnika Zabrze (z dwoma genialnymi bramkarzami Kostką i Gomolą, Oślizłą, Floreńskim, młodziutkim wówczas Gorgoniem, Alfredem Olkiem („człowiekiem o żelaznych płucach”) , Deją, Szołtysikiem (mój idol !) i cudownym napastnikiem Lubańskim).
Ja wiem, że wymieniam nazwiska (i w Legii, i Górniku), które Państwu nic nie mówią, ale to byli PIŁKARZE.
"Będąc młodym naukowcem", zarabiałem na życie jako pilot Orbisu i najciekawsze grupy turystyczne, jakie prowadziłem, to były grupy ze Śląska.
Na rejsie po Wołdze {jeśli ktoś nie przepłynął trasy od Moskwy ( tam jest kanał) po Astrachań, wzdłuż rosyjskiej Rzeki Rzek nie wie, co to Rosja i Rosjanie} moja śląska grupa... prześpiewała Rosjan. Śpiewali śląskie piosenki tak, że żadne czastuszki przebić ich nie były w stanie! Proszę mi wierzyć, że prześpiewać Rosjan, to naprawdę jest sztuka!
A Pan Krosny, kiedy się już przekonał, że nie jestem z resortu, powiedział mi przy kielichu, że jako dziecko, to po polsku umiał tylko Ojcze Nasz i Zdrowaś Maria.
A jak w połowie lat 80tych, w środku tęgiej zimy, pojechaliśmy z kolegą do Gliwic po odczynniki dla Instytutu, to panie z budynku, na którym zamiast K+M+B, było napisane C+M+B, najpierw, mówiąc śląską gwarą, bardzo się zdziwiły, żeśmy się do tych Gliwic z Warszawy dowlekli, a potem napoiły nas gorącą herbatą i zaopatrzyły w tyle butli z odczynnikami, że ledwieśmy te torby udźwignęli.
No dobrze, koniec retrospekcyj: Panie Franciszku, od kibica REPREZENTACJI POLSKI, dla twardego Ślązaka – powodzenia !