Media, histerycznie zupełnie, poinformowały, że przyszłoroczny deficyt budżetowy wzrośnie do ponad 50 miliardów złotych, czyli o 100%. I że to niedobrze.
No, może i niedobrze, ale lepiej by było, gdyby te same media łaskawie zauważyły, że deficyt budżetowy, to już od dwóch lat kategoria – nazwijmy to – umowna.
Bo mój ulubiony Pan Profesor tak kreatywnie przesuwa miliardy poza budżet (na przykład do słynnego Funduszu Drogowego), że w rezultacie deficyt budżetowy wygląda znośnie, ale za to deficyt sektora finansów publicznych – uuuuu! – nieznośnie zupełnie. Bo minus 85 miliardów złotych, to jest nieznośnie, prawda?
Troszkę się dziwię, że największy portal twierdzi, iż „nikt się tego nie spodziewał” – o, przepraszam: ja pisałem o tym w grudniu 2008, tylko że wtedy wtedy akurat w modzie był optymizm, no cóż.
Ale to są nudne sprawy i dlatego nie ma co sobie nimi głowy zaprzątać.
W końcu najgorsze mamy już za sobą, choć w wariancie pesymistycznym może to znaczyć, że za chwilę poczujemy gorący oddech tego najgorszego na plecach, o!
I jakbym gdzieś już słyszał, że takie zwiększone zadłużanie się, „odbywa się kosztem przyszłych pokoleń” – ale możliwe, że się przesłyszałem.
To co, może w takim razie jakąś optymistyczną piosenkę, hm? Taką na przykład:
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka
