20 lat temu, 4 czerwca spędziłem w Komisji Wyborczej na mojej macierzystej Uczelni. Najmilsze było nocne liczenie głosów i widok rzednących z godziny na godzinę min funkcjonariuszy z PZPRu.
Potem, pewna egzaltowana aktorka obwieściła, że w Polsce skończył się komunizm.
Biorąc pod uwagę, że wybory do Sejmu były wolne tylko w 1/3, a prezydentem został Nasz Generał, komunizm skończył się, jakby to powiedzieć - częściowo. A w zasadzie nie komunizm, bo w PRLu dopiero budowano ten, no - socjalizm. Nawet w Związku Sowieckim do komunizmu dopiero dążono.
Co to komunizm, można się nauczyć w tempie przyśpieszonym z czarnohumorowej pieśni Juza Aleszkowskiego, poety – łagiernika, który gorzko wykpił stalinowską jego odmianę.
Jak to w życiu bywa, balladę rozsławił ktoś inny, a mianowicie Włodzimierz Wysocki. Brakuje wprawdzie
w jego wersji strasznej zupełnie zwrotki: „
w ciużych griechach my schodu soznawalis’, etapom szli, na wstrieczu złoj sud’bie”, ale choćby ta –
„za szto siżu? – po sowiesti nie znaju, no prokurory widimo prawy” też odsłania prawdziwą twarz, przepraszam -
mordę, systemu.
A do wspomnianej aktorki pretensji nie mam – po prostu w szkole teatralnej ani Aleszkowskiego, ani Wysockiego „nie przerabiali”. Zdarza się.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura