Jeśli ktoś myśli, że opisuję kolejny numer w wykonaniu Kazimierza, to uprzedzam, że tekst jest o unikalnym rosyjskim gatunku muzycznym. Taką mam fanaberię.
Romans jest obrazem (dawnej) Rosji w soczewce. Gdybym miał najkrócej go zdefiniować, powiedziałbym, że określają go (i ją) dwa słowa: bezmiar i ogrom.
I pewnie z tego powodu, często spotykanym motywem jest droga. Z nią wiążą się - rozstanie, przywitanie, tęsknota, łzy, śmiech, trojka i ямщик – no, takie tam starocie.
I stąd też trudna do wyśpiewania skala i dźwięków i emocji.
Szczerze mówiąc, romans rosyjski może być śpiewany tylko przez Rosjan, w wykonaniu innych nacji brzmi okrrrropnie, a różnica jest mniej więcej taka, jak pomiędzy колокольчик a little bell. Niby to samo, ale...
W 21 wieku, najwspanialej opanował ten gatunek Dymitr Hworostowski – baryton barytonów, ulubieniec ulubieńców największych scen operowych świata.
Kiedy śpiewa daliekooo, daliekooo - można mu wierzyć, bo urodził się w Krasnojarsku na dalekiej Syberii, skąd bliżej do Mongolii, niż do Moskwy.
A jak śpiewa razgariełosia (stara forma gramatyczna) serce ogniom, to tylko panie mogą ocenić.
No dobrze – dość dydaktyki: wszystkich zainteresowanych odsyłam do linków, a nie zainteresowanych – po prostu odsyłam.
Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą.
Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura