Sklepik osiedlowy w mojej okolicy to nie tylko miejsce,gdzie kupuję świetne pieczywo,nabiał i inne potrzebne rzeczy.To także życzliwy i bardzo miły sprzedawca i jego żona,z którymi czsem ucinam pogawędkę o wszyskim i o niczym.
Oboje od lat prowadzą ten mały,rodzinny biznes,który w tych trudnych czasach przetrwał tylko dzięki bliskości szkoły podstawowej, jakości towarów i usług,oraz swoistej klienteli składającej się głównie z mieszkających w pobliżu właścicieli domków jednorodzinnych.Są tutaj też i bloki,ale tam mieszkają głównie nowocześni Polacy,którzy wolą po gorsze bułki iść do marketu,który leży dalej,niż wspomniany osiedlowy sklepik.
Cóż, takie czasy,mentalność i moda.
Ponieważ mieszkam tu jak daleko pamięć sięga (jakieś 1,5 roku) i z racji odziedziczonego w spadku psa,z którym wychodzę na długie spacery,znam sporo okolicznych mieszkańców,co sprawia że chcąc nie chcąc znam pobieżnie,ale zawsze ich problemy i troski.
Do nich należy też pewna młoda kobieta,która każdego ranka odprowadza dwoje swoich dzieci do pobliskiej podstawówki,a trzecie na przystanek autobusowy.Rytuał ten sprawia,że rzuca się w oczy i trudno o niej nie myśleć zwłaszcza wtedy,gdzy widzi się zadbane dzieci i nigdy żadnego mężczyzny w jej pobliżu.
Ta dumna,ale skromna kobieta,jak się dowiedziałem samotnie wychowuje dzieci i w ostatnich czasach było widać w jej twarzy egzystencjalny niepokój,więc z tym większą radością zobaczyłem ją pewnego poranka stojącą za ladą mojego osiedlowego sklepiku.
Czy to dziwne,nie.Właściciele mają umysłowo upośledzonego syna,który czasem w kitlu pomaga w sklepie,więc ich empatia nie pozwalaa im przejść obojętnie obok trudnej sytuacj innych.Zatrudnienie tej młodej matki,wychowującej trókę dzieci jest jakby kontynuacją ich filozofii życia.
Od owego poranka w twarzy tej kobiety nie ma już wpisanej troski,a powrócił rzadko obserwowany uśmiech z którym wita każdego,wchodzącego do sklepiku klienta.
Czy ten fakt wpłynął na moje postrzeganie świata,chyba tak,bowiem jeszcze mniej kupuję w sieciówkach,a wszystko co oferuje osiedlowy sklepik kupuję w nim,licząc na to że właścicielom,którym przecież się nie przelewa,wystarczy na utrzymanie siebie i dalsze zatrudnianie tej młodej kobiety.
Pomyślcie o tym,na przykłąd stojąc w kolejce do kasy w supermarkecie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości