Trudno cokolwiek wiążącego w tej sprawie powiedzieć, bo z jednej strony - sondaże niemało mówią, ale z drugiej - jak słusznie zauważył Prezes - one nie wygrywają i dopiero urna powie, co i jak. Ale coś tam suponować na podstawie tego, co ten i ów spośród startujących powiada i jak się zachowuje - oczywiście można. Z tym, że bywa trudno, bo co da się wywnioskować z tego, iż pani Nowacka nie dopuszcza trzymania ludzi za gardło, Kosiniak Kamysz ni w pięć, ni w dziewięć przypomina, że nie ma wolności bez solidarności a Katarzyna Lubnauer przypomina tym, co nie wiedzą, że jest z zawodu matematyczką; co niby miałoby z tego wynikać? Swego czasu redaktor Janecki udzielił jej z tego powodu czegoś w rodzaju ostrożnego kredytu zaufania, ale szybko mu przeszło.
Są jednak tacy, dla których wynik wyborów nie jest tajemnicą. Już jakiś czas temu Włodzimierz Czarzasty, któremu - nawiasem mówiąc - nie wyszło na dobre przejście od barwnych sweterków do poważnego garnituru ogłosił, że wygra lewica - z takim jednakowoż zastrzeżeniem, iż nie wiadomo - kiedy; jeśli nie teraz, to pewnie za cztery lata. Czy to, co on robi dla osiągnięcia tego celu, może budzić nadzieję na sukces? Bo ja wiem... ostatnio zdecydował się przypomnieć i pochwalić niegdysiejsze osiągnięcia komuny; przyznał wprawdzie, że w sowieckiej strefie wpływów znaleźliśmy się wskutek zdrady zachodnich aliantów, ale w sumie wyszło to na dobre, bo komuniści zbudowali Hutę Katowice i zlikwidowali analfabetyzm. Co do likwidacji - to mieli osiągnięcia w znacznie szerszym zakresie, ale o tym przez zapewne skromność nie zdecydował się wspominać. Kładł za to silny nacisk na osiągnięcia gospodarcze tamtego czasu - i pewnie zgodziłby się z nim profesor Dariusz Filar, który w ostatnim "Przeglądzie Politycznym dowodzi, że Stocznia Gdańska była w rozkwicie, kiedy z jej pochylni spływały statki dla ZSRR. Trochę inaczej ten rozkwit widzieli stoczniowcy - szczególnie w 1970 i 80, ale kto może mieć rację - oni, czy profesor? Co do mnie - mógłbym do tego wszystkiego dodać, że dzięki wprowadzonemu przez komunę obowiązkowi uczenia się rosyjskiego opanowałem ten język w stopniu wystarczającym, aby w sytuacji czasowego braku dostępu do literatury w języku ojczystym móc przeczytać takie dzieła, jak "Kapitan Staroj Czerepachi" oraz "Miatioż korabla Bounty". Jestem wdzięczny, ale na mojej kartce wyborczej towarzysz Czarzasty się nie pożywi. Czy jednak można wykluczyć, że jakiś młody człowiek urodzony np. w 2019 roku, nie wyobrażający sobie życia bez smartfona - poruszony informacją, że dzięki komunistom mniej więcej siedemdziesiąt lat temu ostatni Polak przestał podpisywać się krzyżykiem, wrzuci kartkę za SLD? Absolutnie nie - poczynania ludzkie lubią przecież chadzać drogami nieprzewidywalnie krętymi.
Wszystko to dość niepewne, a czy w sytuacji, w której zawodzą dociekania racjonalne - nie byłoby dobrze sięgnąć do czynnika nadprzyrodzonego? Zaglądam ci ja więc do proroctw Izajasza, a tam jak byk stoi o królestwie, które będzie utwierdzone i umocnione przez prawo i sprawiedliwość - odtąd i na wieki. Prawo i sprawiedliwość - czy trzeba wyraźniej?! To królestwo może trochę tu nie pasuje, ale wtedy nie znano innej formy państwowości; teraz bym to czytał - państwo. Jak o mnie idzie - mógłbym się tego trzymać, ale rozumiem niedowiarków; proroctwo - też mi coś! No, to spójrzmy na rzecz inaczej: w Piśmie, gdzie by się nie obrócić, ta zbitka słowna - prawo i sprawiedliwość - trafia się co rusz. Znaczy to chyba tyle, że określane przez nią wartości były ważne dla człowieka od czasów najdawniejszych - a nie wydaje się też, aby tę wagę utraciły dzisiaj. Prawo i Sprawiedliwość! - ta nazwa nie pojawiła się znikąd i przez przypadek - może została zainspirowana przez Pismo, a może nie; nie mam pojęcia. Najprościej chyba będzie uznać, że ją przyjęto - bo mówi o najbardziej podstawowych potrzebach człowieka. To chyba oczywiste, że przy pomocy nazwy chce się zwięźle poinformować o charakterze partii - o jej celach i zamierzeniach, a także wzbudzić zainteresowanie i może sympatię. Jak przemawiają i jakie skojarzenia budzą takie nazwy, jak Koalicja Obywatelska czy Koalicja Polska? Pewnie ta pierwsza skupia obywateli, a druga - w odróżnieniu od niej - Polaków. Czy wynika z tego, że obywatel, to nie koniecznie Polak - i odwrotnie? Pewnie daleko można by zajść w tego rodzaju rozważaniach oddalając się tym samym od kwestii zasadniczej, czyli pytania - kto wygra? Ja trzymam z Izajaszem.
Inne tematy w dziale Polityka