Trudno było nie poddać się silnemu wrażeniu - i ja pod nim pozostaję od wczorajszego popołudnia, kiedy to włączywszy telewizor trafiłem na przemawiającego do entuzjastycznie reagującego tłumu Roberta Biedronia; był najwyraźniej zaskoczony frekwencją, czemu dał wyraz mówiąc: - gdybym wiedział, że tylu was przyjdzie, to bym nie oszczędzał i wynajął Stadion Narodowy! To mnie utwierdziło w przeświadczeniu, iż rzecz nie jest ustawiona - skądże, sam spontan i świeżość reakcji; tylko przez całkowity przypadek żywiołowy odzew pozostawał w idealnej synchronizacji z pauzami w przemówieniu. Do tego muzyka - czy ksiądz Antonio mógłby przypuszczać, do czego może posłużyć jedna z jego Pór Roku? Na deklaracje, co je pan Robert wygłaszał, odpowiadano burzliwie. Przyznaję, że nie wszystko z tego budziło mój entuzjazm - ot, choćby zapowiedź podwyższenia najniższych emerytur czy czegoś tam; to mnie nieszczególnie interesuje - zresztą wyglądało na to, że i przemawiający tego specjalnie nie akcentuje. Może zresztą lepiej byłoby zapowiedzieć podniesienie emerytur nie najniższych, ale tych ostatnio obniżonych? To by nieźle korespondowało z obietnicą posadzenia do kicia lub oddania pod TS PiS-u czy choćby jego górnej części; to się im w końcu należy za krzywdę, jaką obecnej opozycji zrobili jesienią 2015. Ale reszta, którą streściłbym następująco, była już całkiem niezła: będziemy niebawem oddychali świeżym powietrzem, bo Rzecznik Przyrody (powołamy taki urząd!) nakaże wyrzucenie pieców węglowych i nie zezwoli na kopanie węgla; on też pewnie zabroni prześladowania dzików, a może nawet zapewni pokarm kornikom - kto zaś by się temu sprzeciwiał, zostanie w obronie Konstytucji poddany aborcji po dwunastym tygodniu albo zesłany na 30 dni do lekarza specjalisty. Wszyscy natomiast szanujący Konstytucję będą mogli zawrzeć związek małżeński z osobnikiem tej samej płci - z tym, że ślubu nie udzieli ksiądz, bo nowa wersja konkordatu odsunie czarnych od takich czynności - od innych zresztą też.
Tak to z grubsza zapamiętałem - może nie całkiem dokładnie, ale wyżej wymienione problemy w przemówieniu się pojawiły; być może w nieco innej konfiguracji - jeśli jednak coś tam przez zagapienie poprzestawiałem, to bez większej dla tych spraw szkody. Myślę też, że mogą mnie usprawiedliwiać silne emocje. Mniejsza zresztą o to - ważniejsza jest przyszłość podjętej przez pana Roberta inicjatywy. Wiosna! - zabrzmiało to miło i zachęcająco, a nawet świeżo - tak, jak świeżo a może i apetycznie wyglądał inicjator imprezy; zabrzmiało też optymistycznie - szczególnie, że ostatnio amerykański świstak ogłosił rychłe nadejście tej pory roku. Ale spojrzawszy na terminarz polityczny trudno nie zauważyć, że ta zapowiadana Wiosna może nadejść dopiero jesienią i ani ciut wcześniej. I tu pierwsza niepewność: jakże to tak - wiosna jesienią?! Była co prawda taka piosenka: - trochę wiosny jesienią tobie, miły, dać chcę... - ale my tu nie zabieramy się do śpiewania. A po drugie: klimatolodzy twierdzą, że globalne ocieplenie ograniczy pory roku do lata i zimy; gdzież więc pan Robert ze swoją Wiosną? Trochę niewyraźnie to widzę.
Inne tematy w dziale Polityka