Tak,tak - długo nurzaliśmy się we mgle zakłamania, ale wreszcie stało się - mleko się rozlało, pękła bańka mydlana, król jest nagi - a koń, jaki jest - każdy widzi. Bo jak długo można ulegać pozorom? Kiedy parę dni temu w TVN Wojciech Maziarski wieszczył koniec PiS-u - przyznaję, że nie dowierzałem; odtąd będę miał tego redaktora za bystrego analityka politycznego - niezwykle trafnego w swoich opiniach i przewidywaniach. Ale na dobrą sprawę, to i bez takich objaśniaczy sceny politycznej należało przewidywać to, co się właśnie stało. Równia pochyła ma, jak wiadomo, swoje prawa i wspinać się po niej bez końca - nie da rady; kiedyś można zacząć zjeżdżać - i ostatni sondaż Millward Brown pokazuje, że to się właśnie zaczęło.
Po prawdzie - to i tak długo, bo aż dwa lata wytrzymywaliśmy to, co PiS z nami wyprawiał. W końcu - jak długo można było znosić to poniżające człowieka wciskanie mu pięciu stów, albo i czasem dwóch tysięcy? Człek się czuje z tym, jakby pobierał jakiś Kindergeld - a przecie żeśmy Sarmaci! Odcięcie od należnych korzyści z VAT-u też trudno przyjąć bez sprzeciwu; wiadomo przecież, że co drugi, jak nie każdy bez mała Polak się na tych karuzelach kręcił i tuczył - a jeżeli nie na tym, to mógł niezłe parę złotych trafić na odzyskiwaniu kamienic na kuratora. Niełatwo też przywyknąć do tego, co nam co rusz ogłaszają - że PKB rośnie, a bezrobocie - przeciwnie; normalne było, że się działo odwrotnie - i jak człowiek do normalności przywykł, to potem bywa ciężko odwyknąć. W dodatku, ówczesny premier umiał zgrabnie wyjaśnić, że czegoś tam nie możemy, bo nie jesteśmy sami i zależymy od sąsiadów, a coś tam znowu musimy - i to z tego samego powodu. Teraz się okazuje, że to i owo jednak możemy - ale trzeba się trochę wysilić, żeby to wykorzystać; kto taki trud na dłużej zdolny będzie udźwignąć? Do tego te premie: prawda, że legalne - ale przecież rozsądna władza potrafi sobie znacznie więcej wygrzebać koło śmietnika czy na cmentarzu - i git. A z sądami - to kto powie, że nie jest dobrze tak, jak dotąd - że, mianowicie, wyrozumiały i przychylny człowiekowi Sąd Najwyższy potrafi uznać za istotne takie powody ludzkich poczynań i takie słabości, jak choćby roztargnienie?
Krótko więc mówiąc - powody obecnego odwrotu elektoratu od PiS są jasne i zrozumiałe. No, może nie całkiem - na przykład z sądami: wspomniany redaktor Maziarski orzekł, że skoro PiS cofa się w sprawie sądów - to już kropka, będzie się cofać aż - jak to mówił poeta - do upaści. To jak: ludzie tak zawzięci na sądy, że chcieli reformy radykalnej - wycofując poparcie dla PiS zrezygnują z choćby częściowej? I druga sprawa niejasna w podobnym stopniu: mówi się, że PiS strzelił sobie w stopę przy pomocy ustawy o IPN. To znowu pytanie: czy antysemiccy, jak wiadomo, Polacy postanowili ukarać PiS - bo obraził Żydów? Trochę to wszystko trudne do pojęcia, ale z drugiej strony - czy wszystko musi być tak klarowne i oczywiste? Nie jest na przykład jasne - dlaczego, podczas gdy Millward Brown pokazuje PiS-owi 28%, niemal jednocześnie inna firma daje 47; najprościej byłoby powiedzieć, że kryły się za tym jakieś pisowskie srebrniki. Bo, że ten sondaż MB - to taka lipa, jak ta, o której wiedzieli obaj Tuskowie - to chyba nie?
Dla porządku dodam, co mówi mój dobry przyjaciel: on ma jakichś siedemdziesięciu znajomków - stronników, choć nie członków PiS. Dziś wszystkich obdzwonił pytając, który się od ulubionej partii odwrócił. Ja wiem - grupa reprezentatywna - i tak dalej... Ale skoro sondaże tej samej firmy pokazują spadek o 30% (12 punktów procentowych) - to przy wszystkich możliwych zastrzeżeniach co do tak prostego wnioskowania należałoby oczekiwać, że wśród znajomych mego przyjaciela znajdzie się choć paru odstępców; nie mówię już, że - jak by wynikało z prostego rachunku - dwudziestu. Nie ma ani jednego.
Inne tematy w dziale Polityka